Najlepsze filmy naszych ULUBIONYCH reżyserów
Odys Korczyński
1. Ridley Scott: Łowca androidów – obraz uznany w gatunku za tak legendarny, mało kto już kwestionuje jego pozycję. Chociaż w gronie młodszych odbiorców spotykam się coraz częściej, co nie oznacza, że nagminnie, że Łowca androidów jest po prostu nudny. Za mało w nim akcji, a za dużo długich cen i skomplikowanych dialogów.
2. Andrzej Wajda: Ziemia obiecana – jedno z najważniejszych osiągnięć naszej kinematografii, w którym panuje idealna harmonia między każdym elementem go współtworzącym – scenariusz aktorzy, muzyka, zdjęcia. Aż trudno uwierzyć, że powstał w Polsce, zwłaszcza gdy odniesiemy go do dzisiejszych „superprodukcji”.
3. Wojciech Has: Sanatorium pod klepsydrą – co pomyślał główny bohater, Józef, gdy udało mu się wrócić z tej fantastycznej podróży poza czasem? Szoah, Szoah… Jak, do cholery, udało się człowiekowi przetrwać, mimo popełniania takich zbrodni? Ludzki ród musi być chroniony przez jakiegoś złowrogiego, szatańskiego Boga albo po prostu Boga nie ma.
4. Stanley Kubrick: Oczy szeroko zamknięte – jeden z najlepszych filmów o patrzeniu, odwołujący się do naszych wstydliwych skłonności do podglądania innych. W skrytości przed wszystkimi, za społecznymi maskami, ciągle udajemy, że nie podglądamy, aż tu nagle… Co byśmy zrobili, gdyby ktoś dał nam bilet na imprezę, gdzie maski można ściągnąć, ale jak na ironię założyć taką prawdziwą, zakrywającą twarz?
5. Sydney Pollack: Pożegnanie z Afryką – ten film jest jak niekończąca się przygoda i chociaż opowiada o zjawiskach trudnych w życiu człowieka, jest tak zrealizowany, że nie przygnębia. Pozwala na refleksję nad emocjami, a jednak nie doprowadza do rozpaczy czy zdołowania, jak przeciętny melodramat. Powiedzieć można, że Pożegnanie z Afryką ma w sobie dużo z kina Nowej Przygody.
Agnieszka Stasiowska
1. Peter Weir: Pan i władca na krańcu świata – niejednokrotnie już na tym portalu wyrażałam swój zachwyt nad dziełami Weira. Jego niepodrabialny styl rozpoznaję w mgnieniu oka, a jego nazwisku ufam bezgranicznie. Australijczyk ma na koncie wiele wybitnych filmów, ale ja najwyżej cenię sobie właśnie Pana i władcę na krańcu świata. Uważam, że sfilmowanie tej właśnie historii tak, żeby nie wyszła z tego przeciętna przygodówka ani nudna, hermetyczna marynistyczna powiastka, było nie lada osiągnięciem.
2. Barry Levinson: Rain Man – ten specjalista od sprzedaży emocji ma w moim serduszku specjalne miejsce ze względu na doskonały w formie i treści dramat Uśpieni. Ale to Rain Man jest w mojej opinii jego najlepszym filmem. Na jego planie spotkało się dwóch znakomitych aktorów – Dustin Hoffman pokazał swój niezwykły kunszt, niezwykle wiarygodnie grając osobę dotkniętą autyzmem, Tom Cruise zaś objawił swój talent, pokazując młodego człowieka zamkniętego w szczelnej, bezpiecznej skorupie, który nieoczekiwanie otwiera się na dotąd sobie obce uczucia.
3. Stephen Frears: Niebezpieczne związki – na bogato. Kostiumy, klejnoty to znak rozpoznawczy brytyjskiego reżysera. Ale pod tym całym przepychem czai się zawsze jakiś niepokój, coś nieładnego, coś niewygodnego. Czasem coś obrzydliwego, jak w tej słynnej historii o dwójce cyników bawiących się ludzkimi losami jak pionkami na planszy. Niebezpieczne związki mają swoje wady, ale dzięki hipnotyzującym rolom Glenn Close i Johna Malkovicha ta ekranizacja nieco przykurzonej klasyki tworzy historię kina.
4. Ron Howard: Piękny umysł – Howard ma na koncie filmy niezmiennie sympatyczne, takie jak Plusk czy Spokojnie, tatuśku, za które bardzo go lubię. Swojego pierwszego złotego rycerza przytulił jednak za opowieść o matematyku Johnie Nashu, w którego wcielił się także nominowany do nagrody Akademii za tę rolę Russell Crowe. Co prawda Howard potraktował prawdziwą historię Nasha nieco zbyt dowolnie, nadal jednak Piękny umysł stanowi ciekawe studium człowieka zmagającego się z chorobą.
5. Ridley Scott: Helikopter w ogniu – OK, trochę tutaj odwracam sytuację, bo jest to po prostu jeden z moich ulubionych filmów jednego z najlepszych reżyserów. Scott ma w swoim CV tyle wybitnych dzieł, że wskazanie najlepszego jest zwyczajnie niemożliwe. Nawet wskazanie ulubionego jest trudne. Wybieram zatem, po dużych wahaniach, Helikopter w ogniu – świetną historię, pokazaną we wstrząsający, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty seansu sposób. Arcydzieło.