search
REKLAMA
Recenzje

MANK. Ewangelia o powstaniu OBYWATELA KANE’A według Davida Finchera

Marcin Kempisty

5 grudnia 2020

REKLAMA

Jeszcze nie doszło do premiery Manka, a już wokół tego filmu narosła cała mitologia dotycząca pracy na planie, powstania scenariusza, a także sposobu powiązania współczesnego filmu z historią stworzenia Obywatela Kane’a, czyli jednego z najważniejszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały. Czy David Fincher zrealizował pokładane w nim nadzieje i stał się murowanym kandydatem do Oscara?

Uwaga! W tekście zostają zdradzone szczegóły dotyczące fabuły filmu.

A było to tak: szansa na stworzenie Manka pojawiła się przed Davidem Fincherem dzięki katorżniczej pracy wykonanej dla Netflixa. Po finansowym fiasku Zaginionej dziewczyny, dziesiątego filmu w dorobku Amerykanina, rozpoczął się złoty czas na robienie seriali, który trafnie przez Johna Landgrafa został nazwany mianem „Peak TV”. Bez cienia wątpliwości można wskazać Finchera jako jednego z ojców założycieli współczesnego rynku, ponieważ to jego udział w głównej mierze zadecydował o początkowym gigantycznym sukcesie House of Cards. Choć showrunnerem projektu był Beau Willimon, to autor Podziemnego kręgu poprzez reżyserię pierwszych odcinków ustanowił kod wizualny, a także ton opowieści o morderczym Franku Underwoodzie pnącym się w górę po szczeblach drabiny politycznej. Owe odciśnięcie autorskiego piętna ujawniło się poprzez wykorzystanie brązowej palety barw (znanej choćby z Zodiaka), a także, jak to nazywa wieloletni operator filmowy u Finchera Erik Messerschmidt, „klasyczny” sposób prowadzenia kamery, czyli delikatne posuwanie się sprzętu wraz z ruchem bohatera, co nadaje niezwykłej płynności, ale także ustawia rodzaj obserwowania wydarzeń na ekranie przez widza – trudno bowiem pozbyć się wrażenia, że dzieła Amerykanina są „chłodne”, jak gdyby omnipotencja obserwatora (czyli kontrola nad wszystkimi detalami w kadrze) determinowała dystans między widzami a światem przedstawionym.

Mank

Po House of Cards pojawiły się ze strony HBO propozycje wskrzeszenia kultowej brytyjskiej Utopii (co udało się na Amazonie uczynić dopiero w tym roku), ale ostatecznie stanęło na zrealizowaniu serialu o początkach kryminalistyki. Jak wspomina Fincher w artykule dla „New York Timesa”, orka na planie Netfliksowego Mindhuntera trwała czasami po 90 godzin tygodniowo, co było dla niego niezwykle wyczerpujące. Gdy przypomni się jeszcze perypetie związane z pracą nad drugim sezonem – reżyser jednoznacznie przekreślił przygotowany przez innych plan scenariusza i rozpoczął nad nim pracę od nowa – to nie dziwi, że zamarzył mu się powrót do filmu. Propozycja padła ze strony włodarzy platformy streamingowej, gdy zasugerowano, że tym razem może zrealizować mniejszy projekt, o którym zawsze marzył. Fincher wiedział, co to będzie, gdyż ten tytuł chodził za nim od początku kariery.

Jak opowiadał, w idealnym świecie to właśnie Mank byłby jego pełnometrażowym debiutem, a nie trzecia część Obcego, przy której został instrumentalnie wykorzystany przez producentów niczym pierwszy lepszy rzemieślnik. Trudno, żeby było inaczej, skoro scenariusz został napisany przez Jacka Finchera, ojca Davida, zaraz po tym, jak przeszedł na emeryturę. Pomysł opowiedzenia historii Hermana Mankiewicza, scenarzysty Obywatela Kane’a, przypadł reżyserowi do gustu, choć nie podchodził do tego projektu bezkrytycznie. „Mój ojciec nie potrafił zrozumieć nieodłącznego cynizmu Hollywood oraz tego, jak bardzo to miejsce przyciąga socjopatów”, ale oprócz tego był przez wiele lat gotowy do realizacji tego filmu, ponieważ jak wyznał, „Jack Fincher był najważniejszym pisarzem w moim życiu; nie tylko jako osoba, która pokazała mi film Wellesa, ale jako osoba, która w ogóle przedstawiła mi kino.” 

Z powodu trwającej pandemii koronawirusa i zamrożenia rynku kinematograficznego, a także wskutek podjętego przez Finchera tematu narosło wokół Manka mnóstwo oczekiwań. Wydaje się, że reżyserowi nie udało się ich spełnić, co jednak nie musi być od razu poczytywane jako błąd. Po prostu jedenasty film Amerykanina jest dziwaczny na wielu płaszczyznach, trudny do jednoznacznego uchwycenia i sklasyfikowania. Mank jest zarówno uniwersalną opowieścią o artyście, jak i środowiskową plotką o latach 30. XX wieku; jest zarówno hołdem oddanym klasycznemu kinu, ale także perfidnym podszywaniem się pod dominującą onegdaj estetykę i formę pracy na planie. Fincher zachowuje się jak rasowy, ciągle zmieniający maski trickster, przywdziewając pozę mędrca dumającego nad obłudą inteligenckich elit po to, by później naśmiewać się właśnie z maniery napuszonego mędrca zdolnego do ciągłego cytowania, parafrazowania i odnoszenia się do największych twórców. Jak bowiem inaczej tłumaczyć cytat najsłynniejszej sceny Obywatela Kane’a, gdy z rąk Manka wypada nie kula, lecz opróżniona butelka?

Marcin Kempisty

Marcin Kempisty

Serialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go tutaj.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA