KILER-ÓW 2-ÓCH (1999)
Minął rok. Jurek Kiler został najbardziej szanowanym obywatelem III RP, która rozkwita dzięki filantropijnej działalności jego Fundacji. Komisarz Ryba zasłużenie odpoczywa po wsadzeniu za kratki prawdziwego Kilera. Jurek i Ewa się kochają, a z więzienia, dzięki wtykom i kruczkom prawnym, wychodzi Lipski. Wychodzi też Siara, pozostawiwszy za kratkami swego sobowtóra. Obaj obmyślają zemstę na Kilerze. Siara sprowadza słynnego zawodowego mordercę Szakala (narodowości polskiej zresztą), a Lipski wynajmuje renegata z Ameryki Południowej, pułkownika Jose Arcadio Moralesa, który, jako doskonały sobowtór Kilera, ma być podstawiony zamiast Jurka na cargo na Okęciu, by przechwycić dla Siary i Lipskiego olbrzymi transport złota dla Fundacji…
Jak nietrudno zauważyć, oś fabuły stanowi nieco zmodyfikowaną wersję Vabank II. W obu filmach wsadzony za kratki w pierwszym filmie bandzior, w sequelu dzięki pewnym machinacjom wychodzi na wolność, zresztą po to tylko, by zemścić się na głównym bohaterze. Lecz o ile Vabank II był poprowadzony serio, to Kiler-ów 2-óch jest komediową jazdą w stylu wariackim. Grepsiarstwo, wielkie jak wół aluzje, puszczanie oka do widza oraz ostentacyjny brak powagi i poszanowania dla realizmu i logiki, wypełniają drugą część Kilera bez reszty. Odjechana już jest czołówka, w której Machulski i cyfrowi magicy ze Studia Orka brawurowo powtórzyli patent z Forresta Gumpa, wkładając Cezarego Pazurę w autentyczne zdjęcia dokumentalne z najsłynniejszymi osobistościami tego świata.
Podobne wpisy
Kłujący po oczach brak powagi filmu może z początku nieco denerwować (nachalny product placement, sekstelefon Kasi Figury), lecz potem Juliusz Machulski wyraźnie odzyskuje formę i już do końca umiejętnie sprzedaje widzowi każdą bzdurę. Wychodzi mu zarówno cytowanie braci Marx (scena w łazience z dwoma Kilerami), jak i każdy, nawet najbardziej wyprany z prawdopodobieństwa dialog i sytuacja. Szczególnie celuje w tym postać córki Lipskiego, nimfomanki Dony, której kwestie są chwilami tak absurdalne, że aż głupio. Podobnie jest z Siarą, lecz tutaj należą się wielkie brawa dla Janusza Rewińskiego, który sprzedał swoje (częstokroć improwizowane na gorąco) dialogi po mistrzowsku i znowu ukradł film reszcie obsady. Nie zdołał go przyćmić nawet Cezary Pazura, mimo że miał ku temu wyjątkową, podwójną okazję, znakomicie grając Jurka Kilera i Jose Arcadio Moralesa (choć w napisach końcowych Machulski zażartował, że tego ostatniego zagrał niejaki Cesar Andres Garro).
Amerykańskie sequele zdążyły już przyzwyczaić nas do tego, że w większości są prostymi kalkami pierwowzorów. Juliusz Machulski na szczęście nie przyswoił sobie tej lekcji z almanachu robienia filmów po amerykańsku, dzięki czemu Kiler-ów 2-óch (nawiasem mówiąc, charakterystyczna tytułologia reżysera osiągnęła tu zenit) jest filmem świeżym, zaskakującym i czerpiącym z oryginału w bardzo przyzwoitym zakresie. Niestety film nie jest pozbawiony mielizn, dłużyzn i kompletnych pomyłek (żenujący epizod z Lubaszenką), ale generalnie Kiler-ów 2-óch to jedno z lepszych osiągnięć Juliusza Machulskiego. Jednocześnie był to ostatni film tego reżysera, przy którym współpracował on ze swoim wieloletnim asystentem Ryszardem Zatorskim, późniejszym taśmowym dostarczycielem polskiej odmiany komedii romantycznej. W sumie lepiej by było, gdyby Zatorski został dożywotnim asystentem Machulskiego, bo komedie romantyczne też trzeba umieć robić, a rodzimym Richardem Curtisem to on nie będzie, a wszystko poniżej tego poziomu to tylko stypa i kaszel. Równolegle Juliusz Machulski wyprodukował dwa filmy, których problematyka odbiła się szerokim echem w kraju, czyli przerażający Dług Krzysztofa Krauzego i Tydzień z życia mężczyzny Jerzego Stuhra.
Tekst z archiwum film.org.pl.