search
REKLAMA
Recenzje

DYKTATOR (1940). „Bruneci są gorsi od Żydów”

Odys Korczyński

9 lutego 2019

REKLAMA

W ogóle Chaplin, przystępując we wrześniu 1939 roku do kręcenia Dyktatora, wykazał się wielką mądrością i zdolnością przewidywania wydarzeń historycznych. Na arenie międzynarodowej Hitler ukrywał, jak długo mógł, stosunek do Żydów – chodziło przecież o wielkie pieniądze, które mieli, oraz ich koneksje z bogatymi środowiskami żydowskimi w USA. Himmler stawał na głowie, żeby raz na zawsze pozbyć się żydowskiej nacji, uzyskując jednocześnie od niej jak najwięcej środków finansowych, a przy tym jeszcze w II połowie lat 30. liczył się z opinią społeczności międzynarodowej. Poza tym ostateczny pomysł rozwiązania kwestii żydowskiej pojawił się chronologicznie po premierze Dyktatora. Wcześniej sami naziści nie za bardzo wiedzieli, co z Żydami zrobić. Jak już dzisiaj wiemy, sytuacja zmieniła się po Konferencji w Wannsee w 1942 r., a niektóre decyzje zaplanowano już wcześniej. W Wannsee tylko nadano im formalny kształt. O tych planach Chaplin tym bardziej nie mógł nic wiedzieć. Wykazał się jednak trzeźwą oceną sytuacji. Od ustaw norymberskich w 1935 przecież łatwo się było domyślić, co Hitler ostatecznie zgotuje wszystkim niearyjskim mieszkańcom III Rzeszy. Mówili o tym coraz głośniej uciekinierzy z Niemiec. W stosunku do Żydów potwierdziła to tzw. Noc Kryształowa w 1938 roku. A pojęcia getta, obozu pracy czy obozu koncentracyjnego Amerykanie znali ze swojego poletka. Hitler nowatorski pod tym względem nie był.

Główny bohater Dyktatora ma dwie osobowości albo jest dwóch bohaterów – żydowski fryzjer oraz Adenoid Hynkel. Tak można patrzeć na Chaplina, dwojako. Wiem jako widz, że ich jest dwóch, a scenariusz jest tak napisany, że w końcu, na małą chwilę ostatniej przemowy, ten zły zostanie zastąpiony dobrym. Nie wiadomo, co się stało dalej, czy żołnierze go posłuchali i zrezygnowali z podboju Austerii? Co zrobił sam Hynkel, kiedy się o tym dowiedział? Czy zrozumiał, że w końcu i tak przegra? Mam wrażenie, że Chaplin opowiedział mi historię jednego człowieka par excellence, którego natura, mimo że z urodzenia niepoukładana i skłonna do dobra, to w odpowiednich warunkach będzie potrafiła dokonać niewyobrażalnego zła, jeśli życie nie pozwoli jej stać się kimś. Żydowski fryzjer przecież podobnie jak Hitler walczył na froncie I wojny światowej, a później w nowym społeczeństwie nic nie znaczył, dopóki sobie tego miejsca nie zechciał tragikomicznie wywalczyć.

Dla fryzjera ucieczką od powojennej rzeczywistości była amnezja. Dla Hitlera ucieczką od malarskiego niespełnienia i wszelkich innych niepowodzeń na życiowym polu (służba wojskowa, niepełne wykształcenie) okazała się nienawiść do tych, którzy potrafili być zaradniejsi i generalnie lepsi. Nienawiść do Żydów (i innych niearyjskich ras) była pewnego rodzaju kompensacją i usilną ochroną pozycji w grupie, która Hitlera zaadoptowała takim, jakim był, czyli słabym, lecz z niemal nadludzką motywacją, by to zmienić w myśl zasady, że za każdym panicznym strachem egzystencjalnym kryje się ktoś, kim się chce być. Hitler go pokonał, a przy tym wywołał wojnę na całym świecie. Jak silną musiał mieć osobowość i motywację? Aryjczyka przecież nie przypominał, tym bardziej Himmler z tym swoim cofniętym podbródkiem oraz jak na ironię Goebbels z odstającymi uszami i zdeformowaną nogą – bynajmniej więc nie chodzi mi o kolor włosów tych architektów nazistowskiego reżimu. Jak jednak celnie stwierdza w filmie Chaplin jako Hynkel – Bruneci są gorsi od Żydów. Podkreśla tymi słowami całą ideologiczną paranoję, w jaką popadli naziści i która ma niewiele wspólnego z faktami naukowymi (eugenika). Mało tego, wydaje się, że Hynkel jest tego świadomy, kiedy mówi – Świat blondynów pod dyktatem bruneta, a wtóruje mu stojący nieco z tyłu, niemal jak diabeł, Garbitsch (Henry Daniell), udający propagandzistę Goebbelsa.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA