JAK ZOSTAĆ TYRANEM, czyli lekcja dyktatury od Netflixa
Jak zostać tyranem (oryg. How to Become a Tyrant) to sześcioodcinkowy serial dokumentalny o tematyce politycznej, który możecie obejrzeć na Netflixie. Jego narratorem (a także producentem wykonawczym) jest znany wam z pewnością aktor Peter Dinklage, którego głos prowadzi widza przez kulisy dyktatury Adolfa Hitlera, Saddama Husajna, Idiego Admina, Józefa Stalina, Mu’ammara al-Kaddafiego oraz koreańskiej dynastii Kimów.
Punktem wyjścia, na którym bazuje serial, jest istnienie Księgi (oryg. The Playbook), która niczym Podręcznik podrywu w Jak poznałem waszą matkę stanowi zbiór zasad i reguł składających się na precyzyjny plan, jak zawładnąć w tym wypadku nie kobietą, a całym państwem. Netflixowy przepis na zostanie tyranem można ukrócić do sześciu głównych kroków odpowiadającym sześciu odcinkom: Zdobądź władzę jak Adolf Hitler, Pozbądź się rywali jak Saddam Husajn, Zaprowadź rządy terroru jak Idi Admin, Kontroluj prawdę jak Józef Stalin, Stwórz nowe społeczeństwo jak Mu’ammar al-Kaddafi i Rządź bez końca jak dynastia Kim. Serial kończy się słowami: „Każdy może zostać tyranem. Gotowi, by spróbować?”. Nietrudno więc domyślić się, że mimo poważnej tematyki całość utrzymana jest w konwencji satyrycznej. Obiera tym samym dla niektórych zapewne dość kontrowersyjną, ale za to intrygującą drogę, która sprawia, że produkcja nie jest tylko kolejnym historycznym dokumentem, a również rozrywką.
Dzięki lekkiej i przystępnej formie (każdy odcinek trwa około pół godziny, a dokumentalne fragmenty przeplatane są animacjami) połkniecie Jak zostać tyranem w jeden wieczór. Mimo że ciężko mówić o trzymaniu w napięciu – biorąc pod uwagę fakt, że historie, o których traktuje dokument są powszechnie znane – bez problemu daje radę przyciągnąć widza do ekranu. Tempo, które serial narzuca, jest bardzo dynamiczne, nie ma tu dłużyzn ani przestojów, czasu na oddech, cały czas gnamy do przodu. Chęć oglądania dalej przychodzi bardzo naturalnie; doskonale wiesz, co się wydarzy, ale i tak nie możesz się doczekać, aż do tego dojdzie, więc od razu klikasz w kolejny odcinek, jeszcze zanim Netflix automatycznie ci go załaduje. Śledzisz kolejne szczeble „kariery” dyktatorów z zapartym tchem. Dlaczego? Ponieważ koncept Jak zostać tyranem jest skonstruowany w taki sposób, by trafiać w odwieczną ludzką słabość, jaką jest fascynacja złem. Jednak w tym miejscu należałoby sprostować, że oskarżenia, z którymi można się spotkać na różnych forach filmowych, jakoby serial zachęcał swoich widzów do kroczenia podobną ścieżką, co przedstawieni w nim przywódcy, są oczywiście zupełnie nieadekwatne – trudno nie dostrzec, że pod humorystyczną zasłoną uznania kryje się ostra krytyka totalitaryzmu.
Nie jest jednak tak, że lekka forma serialu okazuje się być w stu procentach idealną do poruszania tego typu problematyki, jako że doprowadza do wielu historycznych oraz politycznych uproszczeń. Ludzie wcześniej zainteresowani tematem raczej nie dowiedzą się tu niczego, czego by już nie wiedzieli. Z kolei z perspektywy laika wiele wątków zostaje urwanych lub przynajmniej niewystarczająco rozwiniętych, pozostaje poczucie niedosytu. Wszystko zostało skonsolidowane w taki sposób, by zmieścić się w maksymalnie pół godziny odcinka – a jak przez tak krótki czas opowiedzieć szczegółowo o zawiłościach samego procesu dochodzenia do władzy poszczególnych dyktatorów, a co dopiero całości ich rządów? Całe szczęście żyjemy w erze Internetu, więc ewentualne wątpliwości, z którymi widz pozostaje po seansie, mogą zostać szybko i sprawnie rozwiane. Seans nie jest wyczerpujący, ale z drugiej strony – czy to źle, jeśli nie odpowiadając na niektóre pytania, pobudza do dalszego dociekania, poszukiwania informacji na własną rękę?
Jak zostać tyranem nie stanowi bynajmniej kompleksowej lekcji historii – jako serial rozrywkowy z elementami edukacyjnymi sprawdza się natomiast całkiem nieźle. A są to elementy, które w dzisiejszych realiach, zdaje się, potrzebują zostać przypomniane. Parafrazując słowa, które padają w jednym z odcinków: jeśli uznać za sukces osiąganie swoich celów, to dyktator jest człowiekiem sukcesu. Jednak kluczowe w tej kwestii pozostaje, jakim kosztem.