DO SZPIKU KOŚCI. Film niebanalny
Tyle pokrótce o treści, bo ona – w powyższym skrócie, przyznaję, mało fascynująca – jest na tyle wymagająca cierpliwości, że nie będę was pozbawiał możliwości eksploracji tych terenów i własnej oceny zawiązania akcji. Do szpiku kości dostarcza bowiem wielu bodźców, z których każdy jest w jakiś sposób fascynujący. Wspomniany jesienny nastrój i tło dopełnia postać Ree, niezwykle ambitnej dziewczyny, której ambicja bierze się z przekonania o absolutnym braku perspektyw. Jej droga do ojca, pełna etycznych wybojów, prowadzi przez świat, który udowadnia jej jedno: nie możesz mieć nic do stracenia, bo już prawie wszystko straciłaś. Jedyne, co zostaje do obrony, to nieuświadomione (jeszcze) nieszczęście dwójki rodzeństwa i schorowanej matki. I tego warto bronić – warto narazić się na szyderstwa, plotki, ciosy. Tym bardziej łatwiej się na nie naciąć, bo jest się kobietą. To dodatkowa przeszkoda w konserwatywnym świecie zapyziałej prowincji, w którym role płciowe są z góry ustalone, a wszelkie od nich odstępstwa są piętnowane. Ograniczone możliwości zostały więc jeszcze bardziej ściśnięte w gorsecie ogólnej biedy.
Najciekawsza jest jednak grupa nacisku w świecie Ree. Więzy krwi, które trzymają wszystkich razem i które usprawiedliwiają wiele poczynań, są naznaczone sznytem mafijnym. Sposób budowy pozycji społecznej, miejsce w hierarchii, sposoby kontaktowania się z rodziną, nagrody, kary, egzekucja zleceń – to wszystko ma ustalony z góry protokół, oczywiście nieoficjalny, zbudowany na bazie ogólnego ubóstwa: braku wykształcenia, pracy, świadomości swojej pozycji i potencjalnych szans na zmianę. Świat wokół Ree jest przesiąknięty brudem, choć ona sama pozostaje niewinna. Do czasu, zapewne, bo główną zasadą przetrwania jest dostosowanie się, spokojny konformizm. Tego wymaga wspólnota.
Podobne wpisy
To ukryte tło jest najciekawsze. Debra Granik bawi się ciszą, nastrojem, jesienią. Buduje klimat, w którym to, co przewidywalne i stereotypowe, ma swoje realistyczne fundamenty. Bieda, desperacja, zgorzknienie i agresja nie przybierają tu karykaturalnych form, choć są wykute na bazie szybkich skojarzeń. Nawet niepokalana blondynka, odważna i pełna dumy, płynnie wpisuje się w ten krajobraz degrengolady, choć – zgodnie z oczekiwaniami – powinna bezwolnie łkać i cierpieć przede wszystkim, bo przecież cały świat jest przeciwko niej. Może właśnie tutaj czai się różnica między kinem jankeskim a polskim w prezentowaniu biedy na ekranie: u nas się nią epatuje, to na niej skupiony jest obiektyw, a Amerykanie robią z niej tylko (i aż) ciekawe tło do intrygi kryminalno-obyczajowej. Z tego powodu do Do szpiku kości mogę użyć określenia, które stanowi kwintesencję dobrego kina – film niebanalny.
Tekst z archiwum film.org.pl.