search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE SOUNDTRACKI WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

REDAKCJA

28 lipca 2019

REKLAMA

30.
Powrót do przyszłości – trylogia (1985-1990) – Alan Silvestri

Soundtracki te mają w sobie niesamowity, nieco mroczny, a zarazem zagadkowy klimat. Stanowią doskonałe tło do wydarzeń z filmów. Zawierają charakterystyczne dla kompozycji Silvestriego partie dęte i smyczkowe z dodatkowymi delikatnymi elementami granymi na ksylofonie. W tych ścieżkach dźwiękowych znajdziemy praktycznie wszystkie skomponowane przez Alana Silvestriego motywy z filmu. Stanowią one pewnego rodzaju kompilację muzyki z Powrotu do przyszłości. Momentami dynamiczną, a momentami trzymającą w napięciu i nieco mroczną. Za każdym razem jednak mającą ten trudny do opisania klimat, który towarzyszy trylogii spod znaku Back to the Future. Generalnie rzecz biorąc, nie da się opisać wielkiego kunsztu, jakim wykazał się Alan Silvestri, gdy pisał tę partyturę, i dlatego zdecydowanie zachęcam do zakupu zawierającej ją płyty. [Michał Grabia, fragment recenzji płyty z części pierwszej]

28. (ex aequo)
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (2001) – John Williams

W przypadku takiego filmu trzeba stworzyć odpowiednią oprawę muzyczną, stojącą na najwyższym poziomie i spełniającą wszystkie kryteria bardzo dobrej ścieżki dźwiękowej. Wybór padł na jakże znanego i kultowego już kompozytora – Johna Williamsa. Wybór okazał się jak najbardziej trafny, bo kompozytorowi po raz kolejny udało się napisać partyturę stojącą na najwyższym poziomie. Muzyka idealnie pasuje do świata, w jakim rozgrywa się akcja filmu, emanuje magią i tajemniczością. Orkiestralne brzmienie (to chyba jeden z najbardziej wyrazistych stylów wśród stylów wszystkich kompozytorów, muzykę Johna Williamsa da się bez problemu wyczuć na kilometr), odpowiednie przejścia i akompaniamenty powodują leniwą, acz odpowiednią zmianę nastroju słuchacza, a całej melodii słucha się bardzo przyjemnie. Dzieło Johna Williamsa to produkt naprawdę rewelacyjny. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

28. (ex aequo)
Dawno temu w Ameryce (1984) – Ennio Morricone

Ta muzyka wciąż doskonale opiera się upływowi czasu, brzmi bowiem równie świeżo i cudnie jak w dniu premiery. Duża w tym zasługa nie tylko doświadczenia i wyczucia maestra, którego nuty zachwycają już od pierwszych taktów otwierającego album utworu tytułowego, ale również obecności dwojga znakomitych solistów. Co prawda wokalizy Eddy Dell’Orso stały się u włoskiego mistrza swoistym standardem, ale to właśnie tutaj osiągają swoje apogeum. Jest to jedna z tych pozycji, które są wielkie nie tylko z nazwy i które dostały się do kanonu nie bez przyczyny. Osobiście nie znam nikogo, kto zbyłby tę ścieżkę dźwiękową wzruszeniem ramion. Jednocześnie nie znam też nikogo, kto by jej nie znał. [Jacek Lubiński]

26. (ex aequo)
Terminator (1984) – Brad Fiedel

Bez efekciarstwa wykreowano tu spójny świat, który stanowi pomost pomiędzy kinem noir a wszystkim tym, co obecnie określa się stylem lat 80. Wizję perfekcyjnie uzupełnia muzyka Brada Fiedela. Ten – inspirując się muzyką grupy Kraftwerk i korzystając z automatu perkusyjnego – stworzył ilustrację minimalistyczną, ziejącą elektronicznym chłodem i maszynową grozą. Dał nam prosty, pełen ciężaru motyw przewodni oraz –kontrastujący z całością – temat wątku miłosnego, uderzający naturalnym ciepłem i zwyczajnie wzruszający. Zasadniczo jednak dominują motoryczny rytm i mechaniczne trzaśnięcia. Muzyka do Terminatora to małe arcydzieło i świetna odtrutka na rozpędzone orkiestry. [Tomasz Bot, fragment recenzji]

26. (ex aequo)
Rocky (1976) – Bill Conti

Po oryginalne tematy z tego filmu często sięgają sportowcy, politycy oraz wszyscy ci, którzy szukają inspiracji, nadziei i posmaku prawdziwego triumfu. Wszystkie te odczucia ilustracja muzyczna Contiego sprzedaje z godną pochwały lekkością oraz, co ważniejsze, prawdziwą szczerością. To prawdziwe opus magnum kompozytora, a charakterystyczne fanfary tematu przewodniego to wciąż niedościgniony wzór pozytywnej, zagrzewającej do walki kompozycji. Istna legenda, która wciąż pasjonuje i rozpala serca – przy takiej muzyce po prostu nie można przegrać. [Jacek Lubiński]

25.
Misja (1986) – Ennio Morricone

To muzyka bez dwóch zdań uduchowiona, sakralno-melancholijna poezja i jednoczesna pochwała życia, która wespół z pięknymi zdjęciami sprawiła, że film Rolanda Joffé nie poszedł w zapomnienie. Zdjęcia otrzymały zresztą Oscara. Maestro w niewytłumaczalny sposób przegrał natomiast w swojej kategorii, wręcz został z tej nagrody okradziony, co po latach sam potwierdził. Nie umniejsza to jednak w żaden sposób wartości jego dzieła, o którym bez problemu można mówić w kategoriach „arcy”. Iście boska kompozycja, naznaczona szczerym, ziemskim geniuszem. [Jacek Lubiński, fragment biografii]

24.
Kill Bill vol. I i vol. II (2003-04) – różni wykonawcy

W sumie Tarantino użył w obu filmach 68 melodii, co jednak nie jest wcale przerażającą liczbą jak na cztery godziny projekcji obu części, choć z pewnością jest to o wiele więcej niż w przypadku wcześniejszych dokonań reżysera. Trzeba przyznać, że QT dobrał muzykę absolutnie rewelacyjną, wiele fragmentów wygrzebał z popiołu, a inne zaprezentował po raz pierwszy. Jest to więc dowód na to, że Tarantino nie tylko potrafi tworzyć nową jakość filmową, bazując na starych filmidłach klas B i C, ale także radzi sobie z oprawą muzyczną własnych dzieł. Zapraszam do zapoznania się z choć połową z nich, bo naprawdę warto. [Jacek Lubiński, fragment muzycznej analizy]

23.
Forrest Gump (1994) – Alan Silvestri, różni wykonawcy

Kiedy przywołujemy w pamięci obrazy, emocje, wspomnienia, to słyszymy muzykę – piosenki, których słuchaliśmy, przy których tańczyliśmy, kiedy działy się te ważne wydarzenia. To jest właśnie soundtrack naszego życia. Dlatego te momenty naszego życia, które należą już do przeszłości, przez muzykę wracają do nas. Doskonale wiedział o tym Robert Zemeckis, reżyser filmu Forrest Gump, który postanowił za pomocą pięknych piosenek odbyć podróż w przeszłość. Oglądając jego film, odnosi się wrażenie utożsamiania się z głównym bohaterem. Nie chodzi tu bynajmniej o współczucie, lecz o kompletne zrozumienie. Dzieje się to właśnie dzięki znanym piosenkom, które nieustannie słyszy się w tle. Sprawiają one, że obraz filmowy staje się dla nas całkowicie realny, bo przecież wszystkie nasze zmysły mówią nam, że my też to przeżyliśmy. Zarazem jednak życie Forresta Gumpa przedstawione w filmie jest istnym przekrojem dziejów. Wojny, rewolucje, sukcesy naukowe i sportowe, dzieci kwiaty, wydarzenia polityczne są tutaj ściśle związane z określonymi piosenkami. Dlatego analizując dokładnie muzykę do filmu Forrest Gump, można poznać spory kawał historii współczesnej(…). [Łukasz Waligórski, fragment artykułu]

22.
Batman (1989) – Danny Elfman, Prince

Batman – czy jest ktoś, kto o nim nie słyszał? Jedyny bohater, który odważył się wypowiedzieć wojnę mrocznym i niebezpiecznym zakamarkom Gotham. To już legenda. Podobnie jak, moim zdaniem, ilustrująca jego losy muzyka. Jest idealna, perfekcyjnie pasuje do filmu i chyba nikt nie stworzyłby lepszej. To zdecydowanie jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych w dorobku pana Elfmana. Co takiego niesamowitego ma nam do zaoferowania ten soundtrack? Wszystko, co przewiduje klasyka. To ścieżka dźwiękowa, która potrafi zadziwić każdym kolejnym utworem. Niewątpliwie dzieło wybitne, przykład kunsztu i doskonałości. 21 utworów, które urzekają i niejednokrotnie zapierają dech w piersiach. A dodatkowym atutem jest to, że na płycie jest wszystko – nie brakuje żadnego bardzo dobrego motywu z filmu, co przecież tak często się zdarza w przypadku ścieżek dźwiękowych (…). [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

20. (ex aequo)
Braveheart. Waleczne serce (1995) – James Horner

Ilustracja muzyczna stworzona przez Jamesa Hornera dosłownie zaskakuje na każdym kroku, a pod względem konstrukcyjnym cechuje ją klasyczna elegancja, niebywały wprost rozmach, wdzięk i muzyczne uniesienie oraz aż trudne do zdefiniowania mistrzostwo. Najmniejszy nawet detal jest perfekcyjnie dopracowany… Oczywiście największą uwagę przykuwa główny, niezwykle poruszający motyw przewodni inicjowany przez dudy, a także momentami przez harfę. Warto także zaznaczyć, że oprócz muzyki stricte tematycznej ścieżka dźwiękowa uwzględnia podkład ilustrujący bardziej obszerne aspekty, takie jak prezentowane na ekranie krajobrazy oraz muzykę „bitewną”, która w pełni wykorzystuje niezwykle duże, dynamiczne możliwości orkiestry. Wszystko to składa się na doskonałą narrację. Narrację, którą James Horner potwierdził swój nieprzeciętny warsztat i talent do komponowania wyjątkowo oryginalnych i czasami bardzo nowatorskich kompozycji. Muzyka do Braveheart została nominowana w 1995 roku do dwóch nagród – Złotego Globu i Oscara. Niestety nie zdobyła żadnej z nich, przegrywając, odpowiednio, ze ścieżkami dźwiękowymi do Spaceru w chmurach Maurice’a Jarre’a oraz Listonosza Luisa Enríqueza Bacalova. Zadziwiające jest to, że tak wielkie dzieło narracyjne nie znalazło uznania żadnego z gremiów przyznających te nagrody. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA