NAJLEPSZE SOUNDTRACKI WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

39. (ex aequo)
Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (1968) – Ennio Morricone
Maestro już dawno zdołał wycisnąć swe piętno na dziełach związanych z Dzikim Zachodem, nie tylko dzięki wcześniejszym produkcjom Leone. Poniekąd ten tytuł stanowi więc i dla niego szczytowe osiągnięcie, o którego obecnej kultowości nawet nie trzeba wspominać. O tym, jak kluczowe i nieodzowne są dla tych filmów nuty Morricone, przekonujemy się już na początku Pewnego razu…, kiedy to ostre, nieprzyjemne dźwięki gitary elektrycznej uświadamiają małemu chłopcu, że właśnie dokonała się masakra. To niesamowite i kompletne zespolenie ścieżki dźwiękowej z ruchomym obrazem, a jednocześnie pewien standard u tego duetu. Między innymi dzięki temu tytułowi nie tylko przeszedł on do historii, ale też w znaczący sposób ją ukształtował. Mamy tu do czynienia ze skończonym arcydziełem – można je jedynie gorąco rekomendować tym, którzy go jeszcze nie znają. Zasługuje na to. [Jacek Lubiński]
39. (ex aequo)
Django (2012) – różni wykonawcy
W przypadku Django Quentin Tarantino wyjątkowo rozgrzał serca i rozbudził oczekiwania swoich fanów, gdyż w końcu wziął na tapet westernową historię. A ponieważ nigdy nie ukrywał, także w sferze muzycznej, swojej fascynacji tym gatunkiem, po wielu smaczkach i wtrętach, jakie zaprezentował w swych poprzednich dziełach, można było liczyć na coś naprawdę wybitnego. Atmosferę podgrzewał dodatkowo fakt, że ponoć tym razem rozszczekanemu reżyserowi udało się pozyskać do swej ekipy samego Ennia Morricone, a o współpracę z nim zabiegał od lat. I choć ostatecznie skończyło się tylko na jednej pieśni napisanej przez maestra (reszta jego kompozycji pochodzi ze starych westernów), to Django Unchained rzeczywiście sprawia wrażenie idealnie dobranego miksu ilustracyjno-piosenkowego, czyli nieodzownego elementu świata QT, za który to świat reżyser jest tak wielbiony. [Jacek Lubiński]
38.
Mortal Kombat (1995) – George S. Clinton, różni wykonawcy
Mortal Kombat do dziś uważany jest za najlepszą adaptację gry komputerowej – i nie bez powodu. Jednym z największych atutów filmu jest jakże genialna i niesamowita oprawa muzyczna. Muzyka do Mortal Kombat jest przede wszystkim nowatorska – to pierwsza rzecz, którą można stwierdzić po przesłuchaniu kilku początkowych utworów. Idealnie pasuje do starożytnego turnieju – to rzecz druga. A do tego jest piekielnie dobra i wciągająca – to trzecia. Słuchałem kilku ścieżek dźwiękowych tego kompozytora, ale żadna nie podobała mi się tak bardzo jak ilustracja muzyczna najlepszej adaptacji gry komputerowej. Wiele utworów i fragmentów z pewnością przypomni wam grę pod tym samym tytułem, gdyż niektóre z nich są jakby żywcem wyjęte właśnie z niej i lekko przekształcone, co dodaje całości wyrafinowanego smaku. Nawet piosenki inspirowane grą nie zajmują tutaj niepotrzebnego miejsca. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]
37.
Mroczny Rycerz (2008) – Hans Zimmer i James Newton Howard
Pierwszy wspólny projekt obu panów, czyli Batman: Początek, wywołał falę krytyki. Choć moim zdaniem muzyka dobrze komponowała się z obrazem filmowym, to jej słuchanie na krążku było momentami męczące i nużące. A jak potoczyły się sprawy w przypadku Mrocznego Rycerza? W moim odczuciu muzyka jest naprawdę oryginalna, świetnie wpasowuje się w film, a i na płycie słucha się jej z wielką przyjemnością. Od samego początku albumu zostajemy dosłownie porwani przez kompozytorów do szaleńczego świata. Jest tu wszystko: od romantyzmu po szaleństwo, co dobrze obrazuje jakże ważną postać dzieła Christophera Nolana. Mroczny Rycerz – od samego początku dynamiczny, pełen akcji – jest właściwie pełną napięcia, ciągnącą się przez cały film ścieżką niepokojących dźwięków. Stuprocentowo oddaje to postać szaleńca i można by rzec, że muzyka jest dopełnieniem postaci Jokera: przeraża, jest nieprzewidywalna, wręcz chora i szalona. [Michał Okrasa, fragment recenzji płyty]
36.
Absolwent (1967) – Simon & Garfunkel, Dave Grusin
Nie trzeba być geniuszem, by stwierdzić, że to jeden z najpopularniejszych soundtracków (nie tylko) lat 60. oraz prawdziwy przełom dla duetu Simon & Garfunkel (Grusin musiał jeszcze poczekać na swoją kolej i znajomość z Sydneyem Pollackiem). To pozycja obowiązkowa dla każdego melomana, głównie z powodu przepięknych piosenek. Aczkolwiek instrumentalne kompozycje, choć odrobinę słabsze, też nie przeszkadzają w odbiorze. [Radosław Ostrowski]
35.
Lista Schindlera (1993) – John Williams
John Williams wyraził poprzez muzykę wszystko, co należało, aby skłonić widza do refleksji nad cierpieniem i losem ludzi, którzy żyli w tamtych czasach, a przede wszystkim tych, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych i zagłady w Oświęcimiu i Brzezince, a także na ulicach krakowskiego getta. Jest to naprawdę wyjątkowa pozycja, swego rodzaju skromny hołd oddany ponad sześciu milionom Żydów, zarówno tych znanych, jak i bezimiennych… Hołd, który w 1993 roku został uhonorowany Oscarem. To dzieło o nieznanym wcześniej poziomie emocji… [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]
34.
American Beauty (1999) – Thomas Newman
Trudno o bardziej klasycznego i reprezentatywnego Newmana. Jest to bowiem kwintesencja muzyki kompozytora – jak mało która ścieżka dźwiękowa ta potrafi ukazać jego styl i sposób pracy w pełni. Wszystko podane jest tu na tacy, ale tak, że każdorazowo smakuje to wręcz wybornie. Można spędzać długie godziny w towarzystwie tej muzyki i raz po raz doszukiwać się nowych znaczeń i odnośników, ale właściwie nie ma potrzeby. O ile wiele prac Newmana to często muzyczne puzzle, o tyle American Beauty łyka się w całości za pierwszym razem. Pewnie dlatego jest to jego bodaj najsłynniejsza i najbardziej ceniona praca. Dziś już klasyk, od którego dla wielu (w tym dla mnie) przygoda z muzyką tego kompozytora zaczęła się na dobre. Potwierdzeniem tych słów mogą być otrzymane przez niego za tę partyturę liczne nagrody i nominacje (w tym do Oscara). [Jacek Lubiński]
32. (ex aequo)
Tron: Dziedzictwo (2010) – Daft Punk
Połączenie elektroniki i orkiestry symfonicznej jest w przypadku tej ścieżki dźwiękowej porażające w swej perfekcji. Podobnie jest z masteringiem czy jakością dźwięku – nie ma się absolutnie do czego przyczepić, a wręcz przeciwnie. Znani z perfekcjonizmu muzycy przy tej produkcji wykazali się nim po raz kolejny. Muzycznie ta ścieżka dźwiękowa jest dość zróżnicowana, na pewno nie jest nudna i bez wątpienia nadaje się do wielokrotnego przesłuchania. Dla duetu Daft Punk Tron: Dziedzictwo jest w świecie muzyki filmowej tym, czym ich debiutancki krążek Homework w świecie house’u. Panowie odrobili swoją pracę domową na 5+. Udowodnili, że czerpiąc z klasyków muzyki filmowej, potrafią stworzyć album w swoim indywidualnym, dobrze już rozpoznawalnym stylu. Album, który dał obrazowi Kosinskiego duszę, jednocześnie będąc znakomitą pozycją do słuchania także niezależnie od filmu. [Andrzej Wiśniewski, fragment recenzji płyty]
32. (ex aequo)
1492. Wyprawa do raju (1992) – Vangelis
Opisywana tutaj ścieżka dźwiękowa to, obok tej do filmu Blade Runner, chyba najbardziej znana partytura Vangelisa. Motyw przewodni z produkcji 1492… stał się bardzo szybko jednym z najlepiej rozpoznawalnych i najbardziej popularnych tematów w historii kina. Już od pierwszych taktów kojarzy się ze słynną wyprawą do raju. Oczywiście muzyka z filmu 1492… to nie tylko sam motyw przewodni, ale też cała pełnowartościowa kompozycja, która odpowiednio ilustruje wzloty i upadki Krzysztofa Kolumba, wszystkie czyhające na niego niebezpieczeństwa, jego utrapienia i troski, ale przede wszystkim oddaje klimat wielkiej przygody, całej podniosłości zadania, jakie stało przed tym słynnym żeglarzem. Vangelisowi udało się bez wątpienia stworzyć kompozycję wielką, niepowtarzalną i na zawsze zapisującą się w pamięci. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]
31.
Gwiezdne wojny – nowa trylogia (epizody I – III; 1999-2005) – John Williams
Gdyby John Williams postanowił podczas pracy nad prequelami Gwiezdnych wojen pójść na łatwiznę i odcinać kupony od swoich kompozycji z oryginalnych filmów, nikt nie miałby do niego pretensji. Dla tego wybitnego twórcy chyba nie byłoby to w żaden sposób satysfakcjonującym rozwiązaniem, bo we wszystkich trzech filmach – od Mrocznego Widma po Zemstę Sithów – dał z siebie absolutnie wszystko. Znany z pojedynku z Darthem Maulem Duel of the Fates to zdecydowanie jeden z najbardziej kultowych motywów serii, a romantyczne Across the Stars to z kolei jeden z moich osobistych faworytów. Soundtrack do Zemsty Sithów stanowi zaś muzyczne podsumowanie całej serii George’a Lucasa – znajdziemy tam wszystkie najważniejsze motywy serii. [Filip Pęziński]