search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE SOUNDTRACKI WSZECH CZASÓW. Wielki ranking czytelników

REDAKCJA

28 lipca 2019

REKLAMA

20. (ex aequo)
Trylogia dolarowa (1964-66) – Ennio Morricone

Wybitnie dobre soundtracki, które na stałe przeszły do annałów muzyki, nie tylko filmowej. To tutaj Morricone osiągnął szczyt swoich możliwości , jeśli chodzi o westernowe dźwięki. Te tytuły niełatwo jest rozdzielić z wielu względów. Przede wszystkim doskonale się uzupełniają. Pasują do siebie na tak wiele sposobów, że właściwie nie potrafią bez siebie istnieć. Wspólnie wypromowały swego twórcę, ukształtowały jego język i w gruncie rzeczy na dobre rozpoczęły trwającą do dziś wspaniałą karierę. To kamień milowy, którego nie można przegapić – nawet biorąc pod uwagę fakt, że maestro po raz pierwszy rzucił go przed siebie pod pseudonimem Dan Savio, który wymyślono na potrzeby reklamy w USA. [Jacek Lubiński, fragment biografii]

19.
Matrix – trylogia (1999-2003) – Don Davis, różni wykonawcy

Pisząc o trylogii Matrix, trudno nie wspomnieć o jej wpływie na współczesność – zrodzony z wielu kultur, odniesień i cytatów pierwszy film z tej serii szybko stał się fenomenem i częścią szeroko pojętej kultury. A dwa sequele, choć znacznie gorsze od części pierwszej, tylko to potwierdziły. Także pod względem muzycznym Matrix stanowi prawdziwy obiekt kultu, którego wstyd nie znać i o którym trudno powiedzieć coś złego. Elektroniczna, pozornie wyprana z emocji muzyka Dona Davisa, to niedościgniony wzór, wyznaczający nowe standardy i kierunki we współczesnej muzyce filmowej. To prawdziwe dzieło życia tego kompozytora, który wspólnie z takimi muzycznymi znakomitościami jak Juno Reactor i Rob Dougan stworzył soundtrack wymykający się wszelkim kryteriom i klasyfikacjom. To muzyka zdecydowanie wybitna – i jej odbiór wcale nie zależy od tego, którą pigułkę wybierzemy. [Jacek Lubiński]

18.
Strażnicy Galaktyki (2014) – Tyler Bates, różni wykonawcy

Tyler Bates pod skrzydłami Gunna stworzył swoje najlepsze prace. Wielka kosmiczna przygoda dawała mu nieograniczone pole do popisu i szansę, by naprawdę mógł zabłysnąć w wysokobudżetowym kinie, pisząc swoje własne Gwiezdne wojny. Reżyser pozwolił mu jednak tylko na połowiczne rozwinięcie skrzydeł, gros scen opierając na utworach źródłowych. Ba! To właśnie piosenkom film Gunna zawdzięcza część swej magii, to także one są ważnym elementem fabularnym całości, a ich bliskie wirtuozerii zgranie z ruchomym obrazem poniekąd ratuje też muzykę Batesa. Po styczności ze Strażnikami… ciężko je wymazać z pamięci, a wraz z nimi konkretne skojarzenia i swoistą przynależność do tytułu. Wszystkie one były już wałkowane w niejednym filmie, ale nie ulega wątpliwości, że to właśnie u Gunna stare szlagiery przeżywają swoją drugą (lub kolejną) młodość. To wrażenie dzielnie podtrzymuje także płyta – spójna, doskonale zgrana, nie za długa i dająca dużo frajdy. Po prostu super! [Jacek Lubiński]

17.
Dracula (1992) – Wojciech Kilar

Wojciech Kilar stworzył wielkie dzieło muzyczne do wielkiego filmu. Dzieło zachwycające precyzją intonacji z ogromną dawką przeżyć i emocji, które doskonale oddaje klimat tak specyficznego obrazu, jakim jest niewątpliwie Dracula, a jednocześnie stanowi jego idealne uzupełnienie. Zresztą pan Kilar w jednym z wywiadów stwierdził: „(..) jeśli działalność artystyczna miałaby być kiedyś oceniana na sądzie ostatecznym i ja miałbym decydować o regulaminie, to nie przyznawałbym żadnych punktów za to, że dany utwór jest requiem, mszą lub pasją. To równie dobrze może być adagio, polka, krakowiak, nawet jakaś pioseneczka, byle święta, czyli po prostu dobra i czysta”. No cóż, skoro tego typu słowa padają z ust kompozytora takiego formatu, to nam nie pozostaje nic innego, jak tylko się z tym zgodzić. [Paweł Łudzeń, fragment recenzji płyty]

16.
Titanic (1997) – James Horner

Jeden z najbardziej dochodowych filmów wszech czasów, hit kasowy na całym świecie, zdobywca jedenastu Oscarów, w tym jednego dla najlepszej kompozycji instrumentalnej. Dzieło Jamesa Hornera zostało uznane przez Amerykańską Akademię Filmową za wybitne – czy tak jest w rzeczywistości? O ile do niektórych kategorii można mieć faktycznie jakieś zastrzeżenia, o tyle w przypadku muzyki w roku 1998 Titanic nie miał sobie równych (a przeciwnicy byli groźni: John Williams, Danny Elfman, Philip Glass, Jerry Goldsmith…). Obraz zgarnął także prestiżowy Złoty Glob, a właściwie dwa – nie zapominajmy o piosence przewodniej. My Heart Will Go On Céline Dion to do dzisiaj jedna z najlepiej rozpoznawalnych piosenek filmowych wszech czasów, a na pewno wielki przełom w karierze piosenkarki – utwór gościł na pierwszych miejscach list przebojów na całym świecie przez kilkanaście tygodni, a nawet dłużej (…). [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

14. (ex aequo)
Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły (2003) – Klaus Badelt i Hans Zimmer

Z początku partyturę miał napisać Alan Silvestri (jest nawet wymieniony na końcu trailera), ale jego projekt został odrzucony. Producent Jerry Bruckheimer wynajął do skomponowania muzyki jednego ze swoich stałych pracowników, czyli Hansa Zimmera, którego miał wspomóc Klaus Badelt. Jednak, o dziwo, koniec końców cały projekt przejął sam Badelt i -nie ma co ukrywać – to była korzystna zmiana. W sumie to naprawdę każdy utwór jest tu co najmniej dobry i wszystkich słucha się wspaniale. Niby te wszystkie partytury kompozytorów ze stajni Zimmera są do siebie podobne (czasami wręcz bliźniaczo), a jednak każda brzmi świetnie, każda ma w sobie coś innego, a już na pewno jest tak w przypadku opisywanej tutaj ścieżki dźwiękowej. Wszystko skomponowane jest bardzo ładnie, bez zarzutu, słucha się tego niesamowicie dobrze. Jeśli chodzi o filmy o tematyce pirackiej i muzykę w nich zawartą, to dzieło pana Badelta stawiam na równi ze wspaniałą kompozycją Johna Debneya do Wyspy piratów. [Adam Łudzeń, fragment recenzji płyty]

14. (ex aequo)
Interstellar (2014) – Hans Zimmer

Momentami można odnieść wrażenie, że pod względem wizualnym produkcja jest hołdem złożonym Kubrickowi i jego Odysei kosmicznej. Muzyka Hansa Zimmera potęguje to, co widzimy na ekranie, i może kojarzyć się z dokonaniami Vangelisa, sprawiając, że przez nasze ciało przebiega przyjemny dreszcz podniecenia, a oglądanie filmu nabiera wymiaru niemal religijnego. Chwilami obraz w połączeniu z muzyką wywołuje prawie że sakralne odczucia. [Szymon Pajdak, fragment recenzji]

12. (ex aequo)
Drive (2011) – Cliff Martinez, różni wykonawcy

Wydaje się, że to właśnie soundtrack do Drive upowszechnił electro- i synthpopowe brzmienia, których później zaczęto używać w kinie, zarówno tym mainstreamowym, jak i niezależnym. Ścieżka dźwiękowa do filmu Nicolasa Windinga Refna to prawdziwy majstersztyk, jeśli chodzi o tworzenie atmosfery – utwór Tick of the Clock zespołu Chromatics od pierwszego seansu Drive wszedł mi w krwiobieg i do dziś towarzyszy mi podczas każdej nocnej przejażdżki (pochodzi zresztą z albumu o bardzo adekwatnym tytule: Night Drive), a Nightcall Kavinsky’ego to kawałek, który po premierze filmu zyskał ogromną popularność. Do tego wszystkiego dochodzą znakomite instrumentale Cliffa Martineza, byłego członka Red Hot Chilli Peppers. Soundtrack do Drive to z pewnością jeden z najlepszych i najbardziej przemyślanych ścieżek dźwiękowych XXI wieku. [Dawid Myśliwiec]

12. (ex aequo)
Amelia (2001) – Yann Tiersen

Yann Tiersen stworzył muzykę niesamowitą. Bez pomocy orkiestry, bez zbędnych chórków, bez żadnych nowoczesnych wstawek naśladujących nieudolnie współczesną muzykę rozrywkową. Zagrał za to na akordeonie, wibrafonie, fortepianie, mandolinie i kilku jeszcze innych instrumentach, które wydają się czymś bardzo archaicznym w świecie muzyki filmowej. Tutaj ta archaiczność tworzy wspaniały klimat. Klimat Montmartre’u, jego ciasnych, starych uliczek, po których przechadza się Amelia Poulain. Jest to muzyka francuska i czuć to w każdym jej dźwięku. [Rafał Oświeciński, fragment recenzji płyty]

11.
Ojciec chrzestny – trylogia (1972-1990) – Nino Rota i Carmine Coppola

Cokolwiek by o tych filmach powiedzieć, to pod względem muzycznym są to bardzo równe, a przy tym odpowiednio zróżnicowane dzieła, których wstyd nie znać i którymi wstyd się nie zachwycać. Do takiego wniosku doszło zresztą gremium Amerykańskiej Akademii Filmowej, które po kontrowersjach związanych z ilustracją muzyczną do części pierwszej (ta została odrzucona ze względu na wykorzystanie przez kompozytora materiału z praktycznie nieznanej produkcji Fortunella) nagrodziło Nino Rotę zasłużonym Oscarem (Włoch nie był jednak obecny na ceremonii), a samą część drugą jeszcze pięcioma innymi statuetkami. I choć nagrody te, zwłaszcza w ostatnich latach, niekoniecznie stanowią potwierdzenie jakości danego dzieła, to w tym przypadku trudno o lepszą rekomendację. [Jacek Lubiński]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA