NAJLEPSZE KOMEDIE ROMANTYCZNE wszech czasów! Ranking czytelników
25. „La La Land” (2016)
W rytmie jazzu wraz z Emmą Stone i Ryanem Goslingiem tańczymy do tej ponadczasowej historii o wielkiej miłości, wielkich marzeniach i wielkich poświęceniach, które często są ze sobą nierozerwalnie związane. W Los Angeles, mieście snów i kolebce filmowej branży, spotykają się dwie niezwykle charyzmatyczne dusze – Mia i Seb, którzy mimo ambicji i niezaprzeczalnych talentów wciąż pozostają w wielkim świecie sztuki niezauważeni. Ich uczucie z czasem rozkwita, jednak obydwoje wiedzą, iż szukają w życiu nie tylko miłości, a to właśnie ona może być największą przeszkodą w drodze po marzenia. Niekonwencjonalny musical dla tych, którzy szukają w filmowych romansach nie tylko ładnych twarzy i szczęśliwego zakończenia, ale ukazania życia takim, jakie naprawdę jest. Soundtrack Justina Hurwitza jeśli jeszcze nie przeszedł, to z pewnością przejdzie do historii, a Damien Chazelle swoją reżyserią depcze po piętach prawdziwych legend kina. [Mary Kosiarz]
24. „Czego pragną kobiety” (2000)
Czego pragną kobiety to jeden z tych filmów, których obejrzenie wciąż odkładałem, bo nie sądziłem, że ma mi do zaoferowania coś interesującego. Tymczasem okazało się, że jest tak sprawnie zrealizowany, inteligentny i świetny pod względem fabularnym, iż teraz co jakiś czas do niego wracam. Polecam Czego pragną kobiety właściwie wszystkim, ponieważ to doskonała, zabawna rozrywka z niebotycznym wręcz poziomem aktorstwa. [Przemysław Mudlaff]
23. „Był sobie chłopiec” (2002)
Nie nazwałbym może tego filmu komedią romantyczną w tradycyjnym rozumieniu tej frazy, ale cóż – nie brakuje tu i śmiechu, i miłości. Przede wszystkim zapamiętujemy jednak znakomity duet młodego Nicholasa Houlta i kapitalnego w swojej roli Hugh Granta, całość ma wiele uroku, a finał na szkolnym koncercie i Killing Me Softly to perełka. [Łukasz Budnik]
22. „50 pierwszych randek” (2004)
Nikt się chyba takiego filmu po Sandlerze nie spodziewał. Wprawdzie jest to komedia romantyczna, w której znaleźć możemy w zasadzie wszystko to, co w innych filmach Sandlera – stałą ekipę przyjaciół w rolach drugoplanowych i epizodach, kilka głupich gagów i wiele nawiązań do jego wcześniejszych filmów. Jednakże pod pozorami komedii znajduje się tutaj także mały pierwiastek smutku. Cały dramatyzm jest wprawdzie zasłaniany komediowymi akcentami, ale film pozostawia po sobie nie tylko szeroki uśmiech na twarzy. [Darek Kuźma, fragment recenzji]
21. „40-letni prawiczek” (2005)
40-letni prawiczek jest jak Steve Carell wcielający się w główną rolę – pełen uroku, miejscami bardzo zabawny, miejscami wywołujący emocjonalne reakcje. Frajdę przynosi oglądanie dziś wciąż popularnych aktorów komediowych we wcześniejszych rolach (np. Seth Rogen), a scena z depilacją klatki piersiowej i to, co (spontanicznie!) wyprawia tam Carell to coś, co po prostu trzeba zobaczyć. [Łukasz Budnik]
20. „Francuski pocałunek” (1995)
Kevin Kline nigdy specjalnie nie kojarzył mi się z romantycznym amantem pomimo tego, co pokazał w Rybce zwanej Wandą… Trzeba też dodać, że i we Francuskim pocałunku jest amantem specyficznym. Ba, zdaniem bohaterki Meg Ryan to prostak na bakier z higieną, na dodatek przestępca, gdzie mu do jej narzeczonego, którego z determinacją zamierza odzyskać, chociaż tuż przed ślubem zakochał się w innej. Niemniej chociaż Meg była wówczas w szczycie, to Kline jest gwiazdą i największą zaletą tej sympatycznej komedii: błyskotliwy, ironiczny, skrywający wielkie serce marzyciela pod pozorami obojętności. [Karolina Chymkowska]
19. „Deszczowa piosenka” (1952)
Dziś to jeden z najpopularniejszych musicali w historii kina, Deszczowa piosenka powstawała jednak z odpadków – dosłownie. Z inicjatywy Arthura Freeda postanowiono zrecyklingować piosenki, które znajdowały się już w bazie muzycznej MGM i dopisać do nich scenariusz. Jedynie dwa utwory zostały stworzone specjalnie na potrzeby filmu Gene’a Kelly’ego i Stanleya Donena: Moses Supposes i Make ‘Em Laugh. W ten pokręcony sposób powstało arcydzieło hollywoodzkiego musicalu, tematyzujące zmierzch kina niemego i nadchodzącą supremację dźwięku. Pamięć o Deszczowej piosence pielęgnuje dziś w obszarze audiowizualnym przede wszystkim Damien Chazelle, który nawiązywał do kultowego filmu Kelly’ego i Donena w La La Landzie i Babilonie. Moją ulubioną, bo jawnie ironiczną referencją pozostaje jednak umieszczenie tytułowej piosenki, Singin in Rain, w Mechanicznej pomarańczy Stanleya Kubricka – wieść gminna niesie, że utwór znalazł się tam na skutek improwizacji Malcolma McDowella. [Jan Brzozowski]
18. „Lepiej być nie może” (1997)
Błyskotliwy! To przymiotnik, który chyba najlepiej podsumowuje film Lepiej być nie może Jamesa L. Brooksa. To produkcja, której siła oparta została wyłącznie na postaciach, ich rozwoju oraz dialogach pomiędzy nimi. Jest piekielnie inteligentna, zawiera mnóstwo doskonałego humoru, a jej oglądanie przypomina nieco podglądanie czyichś prawdziwych żywotów. Lepiej być nie może warto obejrzeć wielokrotnie, ponieważ za każdym razem zauważa się w nim coś innego. [Przemysław Mudlaff]
17. „Kocha, lubi, szanuje” (2011)
Kolejny duet Stone – Gosling, którego nie da się nie kochać. Ale to nie tylko oni sprawiają, że Kocha, lubi, szanuje to doskonała komedia romantyczna. W tym łańcuszku powiązań poznajemy oczywiście Hannah i Jacoba, którzy stanowią wyjątkowo ekscentryczne i zabawne połączenie oraz Cala (genialny Steve Carell), którego Jacob uczy jak podrywać kobiety, by po bolesnym rozstaniu odegrać się na żonie Emily (Julianne Moore). Końcowa sekwencja ujawnienia prawdziwych tożsamości bohaterów bawi do rozpuku, podobnie jak kultowe kreacje aktorskie praktycznie całej pierwszoplanowej obsady. I rzecz jasna cudowna rekonstrukcja sceny z Dirty Dancing w wykonaniu Stone i Goslinga. Kocha, lubi, szanuje do rozbawienia i rozkochania w sobie widza nie potrzebuje nawet 15 minut. [Mary Kosiarz]
16. „Czas na miłość” (2013)
Co robisz, kiedy dostajesz instrukcję do podróżowania w czasie? Chcesz wybrać się na sztukę Szekspira? Spotkać Helenę Trojańską czy przenieść się do XIX-wiecznej Anglii? Młody Tim wykorzystuje tę przekazywaną z pokolenia na pokolenie umiejętność, by znaleźć wreszcie prawdziwą miłość. I znajduje – wyjątkową Mary, z którą stara się zbudować związek idealny. Wystarczy, że znajdzie się w ciasnym, ciemnym miejscu, pomyśli o chwili, do której chciałby się cofnąć i natychmiast jest w stanie naprawić każdy błąd z przeszłości tak, by jego życie stało się niekończącą się sielanką. Jednak, czy podróże w czasie nie mają swojego limitu? I czy prawdziwe życie to tylko uniesienia i sukcesy? W tej ciepłej, przezabawnej komedii romantycznej Richard Curtis znakomicie przedstawia nie tylko główną relację McAdams – Gleeson, ale ukazuje mnóstwo różnych odmian miłości – przyjacielską, rodzicielską, braterską. Słodko-gorzka historia o tym, co warto, a czego nie warto w życiu zmieniać. [Mary Kosiarz]
15. „Ja cię kocham, a ty śpisz” (1995)
Sandra Bullock – czy trzeba czegoś więcej? W latach 90. była jedną z tych aktorek, które miały wyłącznie fanów. Prześliczna „dziewczyna z sąsiedztwa” budziła w widzach tyle sympatii, że obsadzanie jej w nie tylko romantycznych komediach było wyborem oczywistym. Ja cię kocham, a ty śpisz to typowa komedia pomyłek, w której urocza Sandra na drodze do prawdziwego uczucia (ukrytego subtelnie w postaci Billa Pullmana) potknie się nie raz. Ale z jakim wdziękiem! [Agnieszka Stasiowska]
14. „Między słowami” (2003)
Między słowami to jeden z ważniejszych filmów mojego życia. Pisząc te słowa, chciałbym jednocześnie pozbawić je wszelkich cudzysłowów, biorąc za nie pełną odpowiedzialność. Nigdy jednak nie rozpatrywałem go w kategoriach jakościowych i czysto estetycznych. W powracającej refleksji nad pamiętnym dziełem Sofii Coppoli częściej udział biorą żywe emocje, które każdorazowa przygoda z filmem do dziś we mnie wywołuje. Dostrzegam wówczas dwie rzeczy: to, jak bardzo film pozostaje aktualny za sprawą swego niewymuszonego i subtelnego wydźwięku, oraz to, że nawet piętnaście lat od seansu jesteśmy w stanie wciąż zauważać w nim te jego elementy, które mają bliską styczność z naszymi doświadczeniami – bez względu na to, na jakim etapie życia się znajdujemy. [Jakub Piwoński, fragment felietonu]
13. „500 dni miłości” (2009)
Historia skomplikowanej relacji Summer i Toma, która od samego początku napotyka na swojej drodze same przeszkody. On jest gotowy do poważnego związku, ona jest zainteresowana wyłącznie przygodą i nie pozwala sobie na choć odrobinę przywiązania. W ciągu tytułowych 500 dni Tom rozpaczliwie stara się utrzymać przy sobie ukochaną, a kiedy mu się to nie udaje, boleśnie przechodzi przez wszystkie fazy rozstania. W 500 dniach miłości najbardziej urzeka ta bezpośredniość, druzgocąca prawda o trudach w relacjach romantycznych, którym nie zawsze pisany jest happy end. Jednak nawet jeśli Summer nie była Tomowi pisana, po lecie zawsze przychodzi jesień… Dla wszystkich, którzy pamiętają, jak to jest mieć złamane serce i pragną poczuć, że nie są w tym sami. [Mary Kosiarz]
12. „Zakochany bez pamięci” (2004)
Zakochany bez pamięci jest być może jednym z najpiękniejszych i najbardziej oryginalnych filmów o miłości, bo mimo że wywodzi się z prostego pragnienia, by wszystko zapomnieć i zacząć od nowa, to jednocześnie nie stanowi hymnu pochwalnego na cześć wielkiego, wiecznego uczucia zdolnego czynić cuda. Zamiast tego widz otrzymuje kameralny dramat o miłości, która zdarza się w intymnym spotkaniu dwójki ludzi i zmienia tylko, albo aż, cały ich świat. [Karolina Dzieniszewska, fragment recenzji]
11. „Pół żartem, pół serio” (1959)
„Nikt nie jest doskonały!” stwierdza w ostatniej scenie filmu Osgood Fielding III (Joe E. Brown), nie wiedząc, jak bardzo się myli. Doskonały jest bowiem on, doskonali są Tony Curtis i Jack Lemmon jako Josephine i Daphne i doskonała jest też, choć nieco tu przyćmiona, Marilyn Monroe jako Sugar. W kultowym klasyku Billy’ego Wildera wątek romantyczny, choć odpowiednio eksponowany przez jedną z najseksowniejszych kobiet wszech czasów, ginie pod przepotężną dawką komedii w postaci niezapomnianego duetu panów. Curtis i Lemmon rozsadzają ekran i bawią widzów do łez już od ponad pół wieku, a wspaniała scena tanga z różą w zębach to najzabawniejszy przykład rozkwitającego uczucia, jaki można sobie wymarzyć. [Agnieszka Stasiowska]
10. „Bezsenność w Seattle” (1993)
Jeden z tych filmów, który od lat budzi w widzach absolutnie niezrozumiałe wzruszenie. Być może to zasługa słodkiej buzi Meg Ryan (jak pamiętamy, Ted Bundy też był uroczym młodym człowiekiem), zwyczajowa nieporadność Toma Hanksa czy okrągłe oczęta towarzyszącego im kilkuletniego wówczas Rossa Malingera, a być może to szczera chęć romansowo nastawionej widowni, która pomimo oczywistych red flagów chce widzieć w Samie i Annie idealną parę – dość, że film Nory Ephron z definicji ląduje w podobnych rankingach i prędzej na polskich weselach przestaną grać młodej parze Windą do nieba, niż ten stan rzeczy ulegnie zmianie. [Agnieszka Stasiowska]
9. „Holiday” (2006)
Film to opowieść o dwóch kobietach, dwóch domach i dwóch obiektach zainteresowania – Jude Law łączy się z Cameron Diaz, Jack Black ma szczęście i trafia się mu Kate Winslet. Ale jest to także produkcja o miłości w filmie. Jest coś wzruszającego, choć świadomie naiwnego, w nostalgii reżyserki Nancy Meyers za złotym wiekiem Hollywood. Czerpie ona mnóstwo inspiracji z tego, w jaki sposób postrzegana jest na dużym i małym ekranie miłość romantyczna. Trzeba jednak pamiętać, że w jej pokręconym świecie ciągłych miłosnych zawirowań i złamanych serc miłość jest narkotykiem, ucieczką, udręką i gotowy pretekstem do wielu rozmów. Mężczyźni i kobiety w filmie Nancy Meyers nie tylko się zakochują; ciągle mówią o zakochaniu się, o miłości, potrzebie, strachu i poddaniu się miłości. [Gracja Grzegorczyk, fragment zestawienia]
8. „Kiedy Harry poznał Sally” (1989)
Kiedy Harry po raz pierwszy spotkał Sally (bądź odwrotnie), na pewno nie sądził, że tak się to wszystko skończy, film Roberta Reinera bowiem po kolei pogrywa ze wszystkimi schematami typowej komedii romantycznej. Czy to, co dzieje się między bohaterami, jest miłością od pierwszego wejrzenia? Zawiązanie jakiejkolwiek relacji zajmuje im wiele lat i duża jest w tym siła przypadku, jednak nawet nie przypomina tego magicznego fatum ciążącego na klasycznych kochankach. Wpadanie na siebie co jakiś czas na lotniskach, wyjątkowo niebajkowe, a bardziej irytujące, doprowadza do przyjaźni między Harrym a Sally, powolnie i samoistnie przekształcającej się w miłość… chociaż bohaterowie twierdzą, iż to niemożliwe. Harry i Sally lubią twierdzić różne rzeczy – ich znajomość w głównej mierze to małe pojedynki na teorie życiowe (skądinąd ze świetnie napisanymi dialogami, co jest główną siłą tego filmu, w znacznym stopniu polegającego na rozmowach) pomiędzy niełatwą dwójką sympatycznych dziwaków o malowniczych wymaganiach, sprawiających, iż typowe ramy gatunku nie wytrzymują za każdym razem, kiedy dochodzi do tytułowego zdarzenia. Ile razy Harry spotykał/natykał się na Sally i za którym to wreszcie było „to”? [Karolina Dzieniszewska]
7. „Pretty Woman” (1990)
Nowoczesnych wersji Kopciuszka powstało już wiele, ale ta zajmuje szczególne miejsce w sercach fanów komedii romantycznych. Kobieta upadła bynajmniej nie w popiół przed paleniskiem, poznaje nie księcia, ale nieugiętego biznesmena. Jedna magiczna noc sprawia, że Vivian (Julia Roberts) zdobywa serce Edwarda (Richard Gere), który po latach nieudanych związków zdążył już zapomnieć, że taki organ posiada. Historia nierealna jak bajka, na podstawie której powstała, ale hej, któż z nas nie chce czasami uwierzyć w bajkę? [Agnieszka Stasiowska]
6. „Amelia” (2001)
Oglądając Amelię, zdajemy sobie sprawę, że tytułowa bohaterka i Nino, jej obiekt westchnień, przez cały film prowadzą ze sobą grę w kotka i myszkę praktycznie po całym Paryżu, która musi – chcąc nie chcąc – zakończyć się happy endem. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie Dufayel dodający odwagi naszej Amelii do tego, by kontynuowała relację z mężczyzną, który naprawdę ją kocha, a ona kocha jego. Gdy Nino odkrywa, że jego wybranka serca stoi u jego drzwi, wie, że ta w końcu się poddała uczuciu i obydwoje w końcu odnajdą szczęście i miłość, na którą zasługują. I dobrze wiemy, co stanie się dalej. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska, fragment zestawienia]
5. „Dziennik Bridget Jones” (2001)
Powieść Helen Fielding szturmem zdobyła rynki wydawnicze. 30-letnie singielki na całym świecie chórem zakrzyknęły: „Nareszcie coś o mnie!”. Wiele z nich widziało same siebie w walczącej z nadwagą i niewyparzonym językiem pracownicy redakcji, wodzącej maślanym okiem za przystojnym szefem. I choć dziś postać Bridget, fantastycznie przeniesiona na ekran w osobie uroczej Renée Zellweger, budzi we współczesnych młodych kobietach mieszane uczucia, jest znakiem swoich czasów. I jako taka jeszcze długo będzie miała swoje miejsce w sercach fanek. [Agnieszka Stasiowska]
4. „Notting Hill” (1999)
„Jestem zwykłą dziewczyną, która stoi przed chłopakiem, i prosi, aby ją pokochał…” Ta scena to majstersztyk, bo o takim wyznaniu ze strony Julii Roberts z pewnością marzyło i nadal marzy wielu. Notting Hill to historia uczucia niemal niemożliwego, któremu pomóc może jedynie komedia romantyczna. Hugh Grant zdobywa więc swoją nieosiągalną ukochaną i żyją długo i szczęśliwie, ze świadomością, że co najmniej połowę filmu skradł im Rhys Ifans. [Agnieszka Stasiowska]
3. „Cztery wesela i pogrzeb” (1994)
Prawda jest taka, że komedie romantyczne rzadko kiedy są naprawdę zabawne. Element komediowy osadza się raczej na lekkości przekazu i nieprawdopodobieństwie wydarzeń. Inaczej jest w przypadku Czterech wesel i pogrzebu, gdzie wątek romansu Brytyjczyka (Hugh Grant) i swawolnej Amerykanki (Andie MacDowell) wpisany jest w rzeczywiście zabawne perypetie jego przyjaciół. Sprawia to, że nawet momenty o nieco większym ciężarze emocjonalnym przyjmuje się spokojniej i z lżejszym sercem. [Agnieszka Stasiowska]
2. „To właśnie miłość” (2003)
Kultowa świąteczna komedia romantyczna, dzięki której poznajemy historie niezwykłych miłości – tych triumfujących, tych tragicznie zakończonych, ale i tych, które mimo wielu komplikacji mają jeszcze szansę na odrodzenie. Drugiej połówki szukają m.in. premier Wielkiej Brytanii, aktorzy amatorzy czy nastoletni chłopiec – wszyscy, niezależnie od wieku, mają te same pobudki i w piękny sposób odkrywają, czym tak naprawdę jest oddanie i prawdziwa miłość. Wyjątkowo ciepła, zabawna do rozpuku, wielowątkowa opowieść nie tylko od święta. [Mary Kosiarz]
1. „Dzień Świstaka” (1993)
Nie mogę bardziej zgodzić z waszym wyborem, bo również według mnie Dzień świstaka to film pod każdym względem wyjątkowy. Właściwie uznaję produkcję Harolda Ramisa za arcydzieło gatunku. Genialny Bill Murray, cudowna Andie MacDowell i świetna, najeżona z jednej strony sarkazmem, z drugiej zaś (na szczęście) optymizmem opowieść o… życiach właściwe każdego z nas. Ten film można oglądać na okrągło, nie sądzicie? [Przemysław Mudlaff]