search
REKLAMA
Archiwum

50 PIERWSZYCH RANDEK

Darek Kuźma

21 października 2018

REKLAMA

Adam Sandler i spółka ponownie zabrali się za film. Pisząc spółka mam na myśli ekipę przyjaciół, która od kilku ładnych lat regularnie tworzy coraz to nowe komedie. Oprócz Sandlera wyróżnić można kilka osób. Rob Schneider, który gra w większości filmów Sandlera, Allen Covert, który wystąpił w trzynastu z piętnastu filmów Sandlera, a sześć wyprodukował, oraz Jonathan Loughran i Peter Dante, którzy także regularnie grywają w produkcjach Adama S. Dodatkowo do ekipy dołączyli Drew Barrymore, z którą Sandler wcześniej zagrał w całkiem fajnym Od wesela do wesela, Peter Segal, z którym współpracował przy Dwóch gniewnych ludzi i Teddy Castelucci, który stworzył już muzykę do paru wcześniejszych dokonań pana Adama. Wszystkich ich w mniejszym lub większym stopniu łączy osoba Sandlera i, co tu dużo pisać, tym razem stworzyli coś więcej niż tylko komedię romantyczną.

50 first dates

Henry Roth (Adam Sandler) to weterynarz pracujący w Parku Wodnym gdzieś na Hawajach. Henry to niepoprawny podrywacz, który wykorzystuje niepewne swego turystki do jednodniowych romansów. Przy okazji Henry jak ognia unika stałych związków, ponieważ mogłoby to zniszczyć jego życiowe marzenie – podróż na Alaskę własną łodzią. Pewnego dnia spotyka w barze Lucy Whitmore (Drew Barrymore) – piękną dziewczynę, z którą spędza kilka miłych godzin i wbrew swoim zasadom umawia się na następny dzień. Jakież jest jego zaskoczenie, gdy następnego ranka Lucy spławia go słowami “Nigdy Cię nie spotkałam”… Okazuje się, że Lucy rok wcześniej miała poważny wypadek samochodowy i cierpi na dziwny rodzaj amnezji – nie pamięta, co zdarzyło się dzień wcześniej, więc gdy wstaje rano przeżywa ciągle ten sam dzień – dzień wypadku, który jednocześnie był dniem urodzin jej ojca. Staruszek razem z synem, nie mając innego wyjścia, codziennie odtwarzają ten sam dzień, aby nie zranić Lucy. Cały dramatyzm tego “przedsięwzięcia” widać w scenie, gdy wszyscy oglądają Szósty zmysł (i tu uwaga – w filmie znajduje się bardzo duży spoiler Szóstego Zmysłu, więc jeżeli ktoś nie oglądał tej pozycji, a chce to zrobić, to radzę odpuścić sobie 50 Pierwszych randek). Henry ma przed sobą dylemat – odpuścić sobie Lucy i zająć się własnym życiem i marzeniami albo stawić czoła wyzwaniu, jakim jest zdobywanie miłości Lucy każdego dnia od początku. Którą drogę wybiera, chyba nie muszę pisać.

50 first dates

Skąd my to znamy? Czy gdzieś już było coś takiego wcześniej? Ano było, motyw z pamięcią pojawił się kilka lat temu w niesamowitym Memento ( tylko że tam główny bohater zapominał rzeczy po 15 minutach). Natomiast cały pomysł z ciągłym powtarzaniem tego samego dnia i rozkochiwaniem w sobie codziennie kobiety pojawił się w Dniu świstaka, gdzie Bill Murray starał się o względy Andie MacDowell. Nikt się chyba takiego filmu po Sandlerze nie spodziewał. Wprawdzie jest to komedia romantyczna, w której znaleźć możemy w zasadzie wszystko to, co w innych filmach Sandlera – stałą ekipę przyjaciół w rolach drugoplanowych i epizodach, kilka głupich gagów i wiele nawiązań do jego wcześniejszych filmów. Jednakże pod pozorami komedii znajduje się tutaj także mały pierwiastek smutku. Cały dramatyzm jest wprawdzie zasłaniany komediowymi akcentami, ale film pozostawia po sobie nie tylko szeroki uśmiech na twarzy…

50 first dates

Adama Sandlera chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Amerykański komik-gwiazdor, uwielbiany przez miliony widzów na całym świecie. Sandler o tyle fajnie produkuje swoje filmy, że nie próbuje robić z nich czegoś więcej czym są – lekkimi komediami celującymi w rozśmieszanie publiczności. Biorąc pod uwagę, że niedawno zmarł Stanley Sandler, ojciec Adama – ta lekka zmiana kierunku nie powinna dziwić. Lucy Whitmore zagrała Drew Barrymore, która oprócz słynnego E.T. i Aniołków Charliego znana jest także bardziej z komedii pokazuje tutaj, że całkiem nieźle radzi sobie z repertuarem zahaczającym o dramat i myślę, że wielka kariera dopiero przed nią. Pomimo tego, że to Sandler jest główną gwiazdą, to pod względem komediowym film ukradł mu Sean Astin. Sean porzucił ciągłe ratowanie tyłka biednemu Frodo na rzecz napakowanego sterydami i mającego fioła na punkcie swoich mięśni (scena brzuszków na żyrandolu rządzi) brata głównej bohaterki, który na dodatek śmiesznie sepleni. Astin odgrywa swoją rolę znakomicie i chwała mu za to, że nie bał się zmienić swojego ekranowego wizerunku. Na dokładkę mamy Roba Schneidera – najlepszego przyjaciela Sandlera, z którym wymiennie grają w swoich filmach (m.in. Zwierzak, The Hot Chick i Kariera frajera) oraz Blake’a Clarka, cenionego aktora komediowego, który od kilku już lat gra u Sandlera.

Tekst z archiwum.film.org.pl.

REKLAMA