NAJLEPSZE KOMEDIE ROMANTYCZNE wszech czasów! Ranking czytelników
W ubiegłą niedzielę zaprosiliśmy was do wzięcia udziału w głosowaniu na najlepsze komedie romantyczne wszech czasów. Dziś, na trzy dni przed walentynkami przyszła pora na ogłoszenie wyników tego plebiscytu. Sprawdźcie, jak ułożyły się wasze głosy i jakie miejsca zajmują wasze ulubione komedie romantyczne! Niech niniejszy ranking posłuży wam również jako inspiracja do wyboru filmu, który umili wam czas spędzony z drugą połówką 14 lutego. Zapraszamy i życzymy dużo miłości!
50. „Wpływ księżyca” (1987)
Wpływ księżyca to nie tylko jedna z moich ulubionych komedii romantycznych, ale także jeden z moich najbardziej ulubionych filmów w ogóle. Chociaż produkcja Normana Jewisona ma na karku prawie 40 lat, to świetnie się starzeje. Wpływ księżyca nie traci bowiem nic ze swojego czaru oraz ciepła, a występ zjawiskowej Cher wciąż budzi najwyższe uznanie. Dodajcie do tego szalonego Cage’a, przepiękną muzykę i widok Brooklynu skąpanego w świetle księżyca, a otrzymacie doskonałą, pozytywną komedię romantyczną, do której będziecie chcieli wracać wielokrotnie. [Przemysław Mudlaff]
49. „Poradnik pozytywnego myślenia” (2012)
W Poradniku pozytywnego myślenia zarówno Bradley Cooper, jak i partnerująca mu Jennifer Lawrence mieli okazję pokazać, na co ich stać. Pat i Tiffany to ludzie po przejściach, zmagający się z poczuciem straty, na które tytułowe pozytywne myślenie ma być dobrym lekarstwem. Plasterkiem na złamane serce może być nowa miłość, ale wszystko wymaga czasu. Lawrence za swoją rolę otrzymała Oscara i Złoty Glob, na obraz posypały się nominacje także do nagrody BAFTA i Critics’ Choice. Zasłużenie, bo Poradnik pozytywnego myślenia to film wyjątkowy, pod cienką warstwą komedii romantycznej kryjący o wiele głębszy przekaz. [Agnieszka Stasiowska]
48. „Palm Springs” (2020)
Palm Springs to film, od którego za pierwszym razem niczego nie oczekiwałem, a otrzymałem mnóstwo dobrego. Wspaniałe postaci wykreowane przez rewelacyjnego Samberga, słodką Milioti i wspaniałego Simmonsa, naprawdę świetny humor oraz przede wszystkim pozytywne zaskoczenie wynikające z wykorzystania przez twórców filmu motywu pętli czasowej w celu poruszenia istotnych kwestii egzystencjalnych. Produkcja Barbakowa to sprytny i cholernie romantyczny feel-good movie. [Przemysław Mudlaff]
47. „Narzeczona dla księcia” (1987)
Narzeczona dla księcia to szalony gatunkowy miszmasz w reżyserii Roba Reinera. Film, który nie tylko obrósł kultem, ale stanowi jeden z tzw. klasyków w historii kinematografii. Narzeczona dla księcia to czarująca i ekscytująca baśń będąca jednocześnie satyrą na czarujące i ekscytujące baśnie. Cudownie zabawne i piękne to kino doskonałe na każdą okazję – stypę, urodzinki czy na przykład walentynki! [Przemysław Mudlaff]
46. „Lewy sercowy” (2002)
Nie lubisz komedii romantycznych, bo to zazwyczaj lekkie i głupiutkie twory z obowiązkowym happy endem? Pozory mogą mylić, czego najlepszym dowodem jest film Paula Thomasa Andersona pod dość infantylnym na pierwszy rzut oka tytułem Lewy sercowy (wrócę jeszcze do niego). Oto historia Barry’ego Egana (Adam Sandler), drobnego przedsiębiorcy, który ma problemy z samym sobą. Przyczyn skrzywienia swojej psychiki i w związku z tym napadów agresji upatruje w siedmiu siostrach, które przez lata młodości zupełnie go zdominowały. Szczęśliwie dla Barry’ego w jego życiu pojawia się Lena Leonard (Emily Watson), chociaż ukazanie się na horyzoncie tej jedynej jest dla Egana niczym uraz mózgu od serii ciosów bokserskich w głowę (z ang. Punch-Drunk Love, tytuł już nie jest infantylny, prawda?). Komedia romantyczna Andersona obala wszelkie schematy tego gatunku. Lewy sercowy jest dziwny, często niezrozumiały, z mało atrakcyjnymi głównymi bohaterami, ale jednocześnie urokliwy i wyjątkowy. [Przemysław Mudlaff]
45. „Frankie i Johnny” (1991)
Niezwykle subtelna i urocza komedia romantyczna Frankie i Johnny to popis aktorski Ala Pacino i Michelle Pfeiffer. Produkcja Garry’ego Marshalla zasługuje ponadto na uwagę z powodu świetnych dialogów oraz sympatycznego humoru. Ten film to coś w rodzaju plastra dla wszystkich zranionych serc. [Przemysław Mudlaff]
44. „Planeta Singli” (2016)
Jeżeli chodzi o komedie romantyczne, a w szczególności polskie, podchodzę do nich ze szczególną ostrożnością. W tym przypadku pomysł jest niezwykle prosty, jednak aktorstwo, wykonanie i scenariusz sprawiają, że z zapartym tchem śledzimy losy tytułowych bohaterów. Oczywiście nie mogło zabraknąć króla polskiej komedii, czyli Tomasza Karolaka. Niestety jego występ jest tak żenujący, że zastanawiałam się, czy twórcy nie ocierają się w tym przypadku o geniusz. Jako że to produkcja walentynkowa, jest lekko, przyjemnie i dowcipnie. Produkcja nie próbuje udawać czegoś innego niż tego, czym w rzeczywistości jest, i za to należą się brawa. To inteligentna historia, która momentami popada w skrajność, ale wyłącznie ze względu na elementy świata przedstawionego w filmie. To jeden z przykładów na to, że w naszym kraju da się zrobić komedię romantyczną, która będzie dobra od początku do końca. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]
43. „Narzeczony mimo woli” (2009)
Dla szefowej wszystko – nawet udawany ślub tylko po to, by nie dopadła ją przymusowa deportacja. Margaret (Sandra Bullock) zamyka Andrew (Ryan Reynolds) usta szantażem, tak więc kontynuują swoją fałszywą grę i przed całym światem udają parę zakochanych. Żadne z nich jednak nie spodziewa się, że w tej całej farsie może pojawić się między nimi prawdziwe uczucie. Narzeczony mimo woli wygrywa cudownymi rolami Bullock i Betty White jako pociesznej babci Annie, a pobyt przyszłych małżonków w rodzinnych stronach Andrew to wręcz niekończący się ubaw dla widza. Wątek romantyczny może i jest nieco naciągany, jednak film spełnia swoje zadanie i niecodzienny pomysł na fabułę zasługuje na uznanie, które mu zresztą przyznaliście. [Mary Kosiarz]
42. „Mamma Mia!” (2008)
Ścisła czołówka moich guilty pleasures. Niby wiem doskonale, że fabuła to pretekst do tego, żeby aktorzy mieli szansę wykonać popularne piosenki zespołu ABBA, niby wiem, że nie wszyscy są tam materiałem na śpiewaków, że wszystko to jest grubymi nićmi szyte, ale i tak czerpię z tego filmu niesłychaną radość. Chyba udziela mi się frajda, którą wyraźnie mieli też aktorzy na planie. No i jednak trudno nie tupać do rytmu nogami przy melodiach kolejnych utworów. [Łukasz Budnik]
41. „Listy do M.” (2011)
Polskie komedie romantyczne to z pewnością materiał na odrębny artykuł, i to raczej w posępnym tonie, bo znakomita większość rodzimych wykwitów w tym gatunku ma tendencję do powodowania u widzów trzydniowych zaparć. Tym bardziej miło i zaskakująco jest, jeżeli raz na jakiś czas trafi się coś autentycznie wartego uwagi. Takim bez wątpienia filmem są Listy do M. Oczywiście jedynie część pierwsza, bo późniejsze wykazują już syndrom wspomniany na początku. I niby wiadomo, że to jawna inspiracja (czy wręcz zrzynka) z angielskiego Love Actually, ale zrobiona z takim sercem, wyczuciem i poczuciem humoru, że jakoś nawet niezręcznie mu to wypominać. Jest słodko, jest gorzko, jest świątecznie i jest bardzo zabawnie, czyli dokładnie tak, jak być powinno. Mówiąc otwarcie, życzyłbym sobie więcej takich twórczych inspiracji zamiast naszej „oryginalnej” produkcji, której – na szczęście – w postCOVIDowych czasach coraz mniej. [Edward Kelley]
40. „Jak stracić chłopaka w 10 dni” (2003)
Nie będę obiektywna – to jedna z moich ukochanych komedii romantycznych, dlatego ogromnie raduje mnie jej obecność w plebiscycie. Zarówno Andie, jak i Benjamin knują własne niecne plany, aby ugrać dla siebie jak najwięcej. Mężczyzna zakłada się w pracy, że uda mu się poderwać dziewczynę na branżowe przyjęcie, podczas gdy Andie na potrzeby artykułu musi udowodnić, że w ciągu tygodnia zniechęci do siebie faceta tak, by z nią zerwał. Komiczne zestawienie ich dwóch perspektyw skutkuje przezabawnymi scenami konfrontacji, w których Andie odgrywa rolę słodkiej idiotki, a Benjamin z całych sił stara się przetrwać ten ciężki okres, by nie przegrać zakładu. Cudowna chemia między McConaugheyem a Hudson sprawia, że Jak stracić chłopaka w 10 dni ogląda się z zarumienionymi policzkami, a i nie sposób znaleźć w tym przebojowym tytule choć odrobiny nudy. [Mary Kosiarz]
39. „Dwa miliony dolarów napiwku” (1994)
Dwa miliony dolarów napiwku nie jest właściwie historią romansu pewnego nowojorskiego gliny i kelnerki, ale opowieścią o dużych sercach dobrych ludzi. Życie daje ci tyle, na ile zasługujesz. Nie mniej, nie więcej. Film Andrew Bergmana to urocza, pełna ciepła baśń, która została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. [Przemysław Mudlaff]
38. „Sposób na blondynkę” (1998)
Sposób na blondynkę to typowa dla braci Farrellych jazda po bandzie. Wykorzystując obsceniczny i nieznający tabu humor, wspomniani reżyserzy, a także plejada świetnych aktorów z Benem Stillerem i Cameron Diaz na czele, pędzą ku przewidywalnemu zakończeniu. Cała ta podróż jest jednak doskonałą i nieskrępowaną zabawą. [Przemysław Mudlaff]
37. „Moje wielkie greckie wesele” (2002)
Moje wielkie greckie wesele do dziś pozostaje najbardziej dochodową komedią romantyczną w historii. Jednocześnie jest to jeden z najbardziej niespodziewanych kinowych hitów. O takim sukcesie twórcy nie mogli marzyć i nawet teraz trudno go wytłumaczyć. Owszem, ten film to bardzo przyjemna komedia – scenariusz jest świetny (otrzymał w końcu nominację do Oscara), wykorzystuje świeży humor, dobrze działają tam wszystkie nawiązania do różnic kulturowych i tak dalej. Miło widzieć też na ekranie nieopatrzonych, ale bardzo utalentowanych aktorów. [Karol Barzowski, fragment zestawienia]
36. „Ich noce” (1934)
Ich noce to dziadek wszystkich komedii romantycznych. Niezwykła wręcz chemia między Clarkiem Gable’em a Claudette Colbert, a także świetny humor, lekkość i wdzięk czynią z produkcji Franka Capry niezapomniane i ponadczasowe arcydzieło. Ich noce to zrodzona z miłości czysta magia kina. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich zakochanych w filmach. [Przemysław Mudlaff]
35. „Garsoniera” (1960)
Jeśli Ich noce są dziadkiem wszystkich komedii romantycznych, to Garsoniera jest dziadkiem każdego świeżego podejścia do tego gatunku filmowego. Garsoniera to kolejny dowód na to, że Billy Wilder był geniuszem kina i jednym z najważniejszych jego twórców. To produkcja pod każdym względem wyjątkowa i generująca u odbiorcy tyle emocji, że nie da się o niej po seansie zapomnieć. Dopracowany w każdym calu, zadziorny, ironiczny, niegrzeczny film Garsoniera to również popis gry aktorskiej Jacka Lemmona i Shirley MacLaine. [Przemysław Mudlaff]
34. „Annie Hall” (1977)
Jeden z najlepszych filmów Woody’ego Allena, będący w istocie dekonstrukcją schematów komedii romantycznej. Już w otwierającym monologu Alvy Singer – ten najbardziej allenowski ze wszystkich Allenowskich bohaterów – zapowiada rozpad związku z tytułową Annie. To, co następuje później, to seria reminiscencji z jego życia, próba poskładania wspomnień do kupy. Film Allena kipi od kreatywnych rozwiązań formalnych. To z Annie Hall pochodzi scena z napisami odszyfrowującymi treści zawarte w niewinnym small talku. Albo sekwencja równolegle odbywających się sesji psychoterapeutycznych, nakręcona w studiu, na jednym ujęciu. Albo scena z wyłaniającym się znikąd Marshallem McLuhanem, który naprostowuje przemądrzałego intelektualistę w kolejce do kina. Annie Hall to dowód na to, że Allen jest (tudzież był) nie tylko wielkim komikiem oraz znakomitym scenarzystą, ale i wspaniałym filmowcem, sprawującym pełną kontrolę nad wykorzystywanym medium. [Jan Brzozowski]
33. „Zakochana złośnica” (1999)
Kto by pomyślał, że uwspółcześniona wersja Poskromienia złośnicy Szekspira okaże się takim hitem… Choć rekordów w box offisie nie było, dziś ta pozycja to klasyk kina młodzieżowego i jeden z bardziej rozpoznawalnych tytułów końca lat 90. Oczywiście duża w tym zasługa roli Heatha Ledgera, który właśnie w Zakochanej złośnicy objawił się światu, właściwie z miejsca zostając gwiazdą. Ale błyszczy nie tylko on. Julia Stiles, Joseph Gordon-Levitt i zapomniany David Krumholtz również spisują się bezbłędnie. To chyba właśnie chemia między aktorami – to, że rzeczywiście sprawiają wrażenie, jakby byli kolegami ze szkolnych korytarzy – przyczyniła się do sukcesu filmu. Zakochana złośnica ma w sobie mnóstwo uroku, a scena z Heathem śpiewającym na trybunach szkolnego stadionu zapisała się w historii gatunku. [Karol Barzowski, fragment zestawienia]
32. „O północy w Paryżu” (2011)
Bardzo fascynuje mnie w tym filmie Allena koncept na fabułę, szczególnie że sam sycę się nostalgią i uwielbiam wracać myślami do przeszłości – zarówno mojej, jak i ogólnie do dawnych czasów. Zatem oglądanie, jak bohater Owena Wilsona przenosi się w czasie do Paryża sprzed lat i poznaje kolejne słynne osobistości, daje niesamowitą przyjemność. Allen zresztą dobrze wykorzystuje potencjał tego pomysłu – jest nostalgicznie, romantycznie i kreatywnie. [Łukasz Budnik]
31. „Love, Rosie” (2014)
Alex i Rosie znają się od dzieciństwa, zawsze trzymali się razem i pielęgnowali swoją przyjaźń, lecz oboje zbyt mocno bali się przyznać, że czują do siebie coś więcej. Ten jeden pocałunek po pijanemu na imprezie mógłby wiele w ich życiu zmienić, gdyby tylko umieli o tym rozmawiać i nie puścili go w niepamięć. Lata mijają, każde z nich idzie we własną stronę, lecz jedno pozostaje niezmienne – ich dziecięca miłość, tak głęboko ukryta przed sobą nawzajem, mimo upływu czasu bynajmniej nie znika. Love, Rosie to odbicie mnóstwa współczesnych relacji pod hasłem to skomplikowane. Bohaterowie to romantycy, których z jednej strony uwielbiamy, z drugiej zaś najchętniej mocno byśmy nimi potrząsnęli, by nareszcie odważyli się szczerze wyznać swoje uczucia. Potrzeba im do tego bowiem aż kilkunastu lat, jednak ostatecznie doskonale zdają sobie sprawę, że z nikim innym nie zaznają tyle szczęścia. [Mary Kosiarz]
30. „Masz wiadomość” (1998)
Masz wiadomość najpewniej zna każdy widz. To dość prosta historia miłosna, która wiedzie nas dobrze znanymi, schodzonymi już ścieżkami. Nie zmienia to jednak faktu, że poprzez chemię, jaką mają na ekranie Tom Hanks i Meg Ryan, film Nory Ephron to słodkie i przyjemne doświadczenie. Nawet jeśli ogląda się go po raz trzeci czy czwarty. [Przemysław Mudlaff]
29. „Bridget Jones: W pogoni za rozumem” (2004)
Bridget powraca! Druga część przygód pechowej Brytyjki, która ma tylko dwa cele w życiu – znaleźć, a następnie utrzymać chłopaka i schudnąć – nie zawiodła oczekiwań licznych fanek. Bridget nadal miota się pomiędzy Markiem Darcym i Danielem Cleaverem, liczy kalorie i pali za dużo. Na domiar złego, ignorując fakt, że bywa, że kłopoty sprawia jej bezpieczne przejście na drugą stronę ulicy, wybiera się do egzotycznej Tajlandii… Zdecydowanie najsłabsza z trylogii filmowej, mimo wszystko ogląda się nieźle. [Agnieszka Stasiowska]
28. „Śniadanie u Tiffany'ego” (1961)
Śniadanie u Tiffany’ego to klasyk, który powinny obejrzeć nawet osoby dostające gęsiej skórki na samo hasło „komedia romantyczna”. Elegancja dawnej nowojorskiej socjety, kultowa czarna sukienka Givenchy, Moon River i pocałunek w deszczu, który zostawia w tyle wszystkie późniejsze filmowe pocałunki w deszczu – tyle wystarczyło, by przejść do historii. Nim seans dobiegnie końca, nabierzesz ochoty na kolejne spotkanie z Audrey Hepburn. [Katarzyna Kebernik, fragment zestawienia]
27. „Rzymskie wakacje” (1953)
Rzymskie wakacje słusznie znajdują się na wszelkich listach „naj” filmów w historii kina. To pod wieloma względami produkcja idealna. Opowieść o księżniczce, która chce choć na jeden dzień wtopić się w tłum zwykłych ludzi, była niemałym przebojem już w roku premiery, ale na swój kultowy status pracowała jednak trochę dłużej. Gdy ogląda się Rzymskie wakacje dzisiaj, najważniejszy wydaje się fakt, że to właśnie w tym filmie objawiła się światu wielka gwiazda, dziewczyna, która zmieniła oblicze kina. [Karol Barzowski, fragment artykułu]
26. „Miłość, szmaragd i krokodyl” (1984)
Film Roberta Zemeckisa to jedna z kilku okazji, w których Kathleen Turner (w latach 80. długonoga piękność) i Michael Douglas tworzą na ekranie wybuchową parę. Absolutne przeciwieństwa – elegancka i nieco nadęta autorka poczytnych romansów i bezkompromisowy awanturnik – przeżywają pełną niebezpieczeństw (bez obaw jednak, w końcu to komedia romantyczna) przygodę w malowniczej Kolumbii. Że połączy ich gorące uczucie, jest wiadome od samego początku, bo Miłość, szmaragd i krokodyl to urocza sztampa. Zagrana jednak przez główną parę aktorską z takim ogniem, że do dziś ogląda się ją z przyjemnością. [Agnieszka Stasiowska]