search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE HORRORY XXI wieku! Ranking czytelników

50 najlepszych horrorów XXI wieku według czytelników Film.org.pl!

REDAKCJA

1 września 2024

REKLAMA

30. „Pearl" (2022)

Jeśli – biorąc pod uwagę ostatnich kilka lat- miałbym dać komuś Oscara za występ w horrorze, to byłaby to Mia Goth za jej rolę w Pearl. Wystarczyłaby zresztą scena jej kilkuminutowego monologu z końcówki. Jako całość Pearl to stylowe, trzymające w napięciu i niepokojące kino, stanowiące świetne uzupełnienie X i rzucające nowe światło na antagonistkę tamtego filmu. [Łukasz Budnik]

29. „Czarny łabędź" (2010)

Był taki moment, kiedy najgłośniejszym tematem okołofilmowym dla Czarnego łabędzia Darrena Aronofsky’ego była kwestia, na ile Natalie Portman rzeczywiście wykonywała sekwencje baletowe i czy w związku z tym Oscar był dla niej zasłużony. Absolutnie niesłusznie. To ona bowiem, rolą Niny, niesie ten film na łabędzich skrzydłach. Warstwa psychologiczna, to całe narastające szaleństwo, które miało być motorem filmu, wypada nieco blado przy motywach jak najbardziej rzeczywistych, które tworzą codzienność tancerek baletowych – fizyczny ból aż do niemal całkowitego wyczerpania, nieustanna, wyniszczająca rywalizacja, przekraczanie barier, za którymi nie widać nic poza kolejnymi przeszkodami do pokonania. Portman jest świetna w Czarnym łabędziu i nie ma to nic wspólnego z umiejętnościami tanecznymi. Są widowiskowe, tak, ale są tłem dla przerażająco sugestywnego występu tej doskonałej aktorki. [Agnieszka Stasiowska]

28. „Autopsja Jane Doe" (2016)

autopsja jane doe

W Autopsji Jane Doe klimat zagęszcza się z każdą minutą. Jest to dodatkowo wzmożone faktem, że większość czasu spędzamy wraz z dwójką bohaterów (i ciałem) w jednym, odizolowanym pomieszczeniu. Stopniowe dociekanie, co stało się z denatką, to mistrzostwo budowania napięcia. Później całość niebezpiecznie skręca w stronę nadmiernej ekspozycji i nie do końca przekonuje fabularnymi rozwiązaniami. Sama konkluzja jest mimo wszystko satysfakcjonująca i tworzy przy okazji pole do dyskusji. [Łukasz Budnik]

27. „Paranormal Activity" (2007)

Boisz się zasypiać w ciemności? Nie? To nie oglądaj Paranormal Activity, bo jeśli to zrobisz, twoja nocna lampka zostanie włączona już każdej nocy. Paranormal Activity to dziwny fenomen, bazujący na chyba najprostszym możliwym pomyśle straszenia widzów. Czy można to jednak traktować jako zarzut? Zupełnie nie, bo Oren Peli doskonale wie, czego boimy się najbardziej. [Przemysław Mudlaff]

26. „Mandy" (2018)

Dramat o szukającym zemsty w kłębach czerwonego dymu Nicolasie Cage’u rozwija się powoli, ale gdy się już rozwinie – o rany, jak on się rozwija! Mandy to fantastyczna jazda po bandzie, pełna krwi, spektakularnych Cageyzmów, kampowej zgrywy i stylowej przesady. Kino grozy nigdy nie było tak spektakularne, a kino akcji nigdy nie było tak pokręcone. [Tomasz Raczkowski]

25. „Egzorcyzmy Emily Rose" (2005)

Chociaż sporo w tym filmie subiektywnej opinii twórców na temat przedstawianej historii (opartej zresztą na faktach), to obraz Scotta Derricksona ogląda się dobrze. Głównie ze względu na jego rytm i umiejętne budowanie u odbiorcy napięcia. Jest to raczej dramat z elementami horroru, ale mnie tak bardzo przerażają opętania i egzorcyzmy, że chwilami oglądałem film Derricksona przez palce. [Przemysław Mudlaff]

24. „Co robimy w ukryciu" (2014)

Mockument o wampirach żyjących pod jednym dachem we współczesnym Wellington? To musi być film Taiki Waititiego! Nie jest to bynajmniej horror, ale zwariowana komedia, której bliżej do słynnych parodii Mela Brooksa niż głupkowatej serii Straszny film. Co robimy w ukryciu to opowieść o przyjaźni, w której uwidacznia się tendencja Waititiego do portretowania niedorastających nigdy mężczyzn i przede wszystkim film zrealizowany z miłości do kina. Strasznie zabawny zresztą. [Przemysław Mudlaff]

23. „Zejście" (2005)

Horror autorstwa Neila Marshalla wykorzystuje proste, klasyczne w formie środki. Każde ograniczenie wolności wywołuje w przeciętnym człowieku automatyczny dyskomfort. Wypadek podczas zejścia do jaskiń, który skutkuje niemożnością wydostania się na zewnątrz, wystarczyłby, żeby zbudować na nim historię, Marshall jednak na tym nie poprzestaje. Dorzuca do pieca osobistą tragedię i bliżej nieokreślone zagrożenie kryjące się w mroku. Atmosfera Zejścia jest tak gęsta, że można ją kroić nożem, poczucie absolutnej bezsiły towarzyszy widzowi przez większość seansu, a nieliczne iskierki nadziei gasną niemal natychmiast, kiedy się pojawią. Zakończenie zaś wbija w fotel i sprawia, że do filmu ma ochotę się wracać. [Agnieszka Stasiowska]

22. „Silent Hill" (2006)

Silent Hill to doskonała ekranizacja gry, ale nie tylko. Także ci widzowie, którzy z produkcją Konami nie mieli wcześniej styczności, docenią klimat filmu Christophe’a Gansa. Tajemnicza dziewczynka (wspaniała w tej roli Jodelle Ferland) prowadzi swoją przybraną matkę do miasteczka-widma, z którego pochodzi. Ta wyprawa będzie dla nich obu początkiem, którego się nie spodziewały… Silent Hill to film przemyślany, o spójnej, logicznej, ciekawej akcji wykraczającej daleko poza standardowe „coś strasznego na nas zaraz wyskoczy”. Oprócz rozbudowanej warstwy społeczno-psychologicznej oferuje widzowi niepokojącą muzykę Akiry Yamaoki oraz prawdziwą ucztę dla oka, jeśli chodzi o scenografię (przydymione na szaro, uśpione miasteczko, które wraz z dźwiękiem syreny zamienia się w miejsce rodem z najgorszych koszmarów). Do moich ulubionych – a przyznaję, że w przypadku Silent Hill mam ich wiele – należy scena, kiedy w opuszczonym barze znienacka rozlega się piosenka Johnny’ego Casha. Ile razy ją słyszę, nieodmiennie nasłuchuję dźwięku syreny… [Agnieszka Stasiowska]

21. „Lament" (2016)

Lament to ponad dwugodzinna totalna jazda bez trzymanki, wypełniona po brzegi ludowymi wierzeniami, tajemniczymi morderstwami, egzorcyzmami, diaboliczną wręcz atmosferą oraz zwrotami akcji, które potrafią zaskoczyć widza i tak już kurczowo trzymającego się brzegu fotela w trakcie seansu. Mimo iż od premiery minęła już prawie dekada, to dalej idealny przykład tego, jak powinno się tworzyć tzw. horrorowe produkcje opowiadające o opętaniu, gdzie nie sam demon znajduje się w centrum uwagi, ale ludzie uwikłani w całą historię, którzy w racjonalnym świecie muszą zmagać się z nadprzyrodzonymi zdarzeniami. To, co zawsze zachwyca mnie w koreańskich produkcjach, to idealne połączenie grozy i humoru reprezentowanego przez głównych bohaterów świetnie chwytające esencję tego, iż są oni zwykłymi ludźmi mierzącymi się z czymś więcej, aniżeli są w stanie ogarnąć, a nie nadludźmi walczącymi z kamienną miną z przedwiecznym złem. Nie będzie stwierdzeniem na wyrost, że bez wątpienia jest to już na ten moment kultowy klasyk. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

20. „Pozwól mi wejść" (2008)

Szwedzka produkcja dokonała praktycznie niemożliwego, czyli zreinterpretowała całkowicie na nowo klasyczny już mit wampiryzmu. To, co zaskakuje na pierwszy rzut oka, to fakt, iż fabuła skupia się na relacji dwójki młodych bohaterów; gdzie groza tym razem ma twarz niewinnej 12-letniej dziewczynki. Zdaniem jednych to uwspółcześniony gotycki romans, dla innych – poetycka opowieść o przyjaźni z mroźną zimą w tle. Twórcy sprytnie podchodzą do tematu, dzięki czemu wielu rzeczy nie widzimy bezpośrednio na ekranie, co pozwala widzowi na domniemywanie, wypełniając tym samym „luki” w scenariuszu.  Jak się jednak okazuje, dość często kryje się w nich przerażająca prawda, która czasami lepiej by pozostała w sferze ludzkich domysłów. Reżyserowi trzeba jednak oddać sprawiedliwość, iż w tym przypadku, ma on niezwykłą umiejętność operowania sugestywnymi szczegółami związanymi z naturą wampirów w celu zbudowania przerażającego fundamentu historii; historii, która zapada w pamięci widza na bardzo długi czas. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

19. „Naznaczony" (2010)

Insidious (czyli Podstępny, a w polskim przekładzie Naznaczony) to już nie tylko zwyczajny horror, ale i jedna z najbardziej dochodowych serii w historii gatunku. Powstało pięć części i w planach są kolejne. Sprawcami zamieszania są Leigh Whannell (scenarzysta) i James Wan (reżyser). Pozornie mamy tu kolejną opowieść o nawiedzonym domu, ale to jednak nie dom okazuje się źródłem zła. Dziecko wykazuje zdolności do podróży astralnych i pewnego dnia gubi się w meandrach astralnego świata. Przerażeni rodzice (w tych rolach Rose Byrne i Patrick Wilson) zostają poinformowani przez lekarzy, że syn przebywa w śpiączce i należy po prostu czekać, aż się wybudzi. Prawda jest bardziej niezwykła i trzeba znaleźć sposób, by pomóc zagubionemu dzieciakowi wrócić do swojego ciała. To, co chyba najbardziej nieprawdopodobne, to fakt, że jest to produkcja niskobudżetowa – jej budżet wyniósł zaledwie półtora miliona dolarów. Ale nakręcona została po mistrzowsku – trzyma w napięciu, jest świetnie zagrana i poprowadzona oraz korzysta z gatunkowych klisz (takich jak jump scare’y) w sposób przemyślany i nienachalny. [Mariusz Czernic]

18. „Inni" (2001)

inni nicole kidman

Gotyckie, stylowe, zaskakujące i przede wszystkim permanentnie niepokojące ghost story od Alejandro Amenábara straszy i fascynuje widzów już od ponad 20 lat. To bowiem film, który wyznaczył trendy i można wręcz nazwać go współczesnym klasykiem. Obejrzyjcie go po latach, a zobaczycie, że podobnego klimatu (wynikającego również z kunsztu operatorskiego) po prostu nie da się podrobić lub powtórzyć. [Przemysław Mudlaff]

17. „Dom w głębi lasu" (2011)

Ten film od momentu premiery został już przeanalizowany na milion możliwych sposobów, więc nic, co napiszę, nie będzie nosiło znamion swoistego rodzaju novum. Dla jednych to czysta beztroska zabawa gatunkiem, który z pozoru dawno już umarł, podczas gdy dla drugich to dzieło niezwykle ważne i co tu dużo mówić – przełomowe. Na pewno w chwili wejścia na duże ekrany to był jakże potrzebny powiew świeżości, który był w stanie zadowolić praktycznie wszystkich, bezlitośnie piętnując raka, jaki toczył przez wiele lat współczesne hollywoodzkie kino grozy. Produkcja ta dziś jawi się mimo to jako jednorazowy event, praktycznie nie do podrobienia i niestety – nie do powtórzenia; nie zmienia to jednak faktu, że to twór niezwykle ważny, który, mam nadzieję, dalej będzie stanowił inspirację dla kolejnych horrorowych metatwórców. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]

16. „Cloverfield Lane 10" (2016)

Cloverfield Lane 10

Siła Cloverfield Lane 10 polega na niepewności i wynikającym z niej niepokoju, które to niezwykle skutecznie buduje reżyser filmu Dan Trachtenberg. Jednak najwięcej w tej kwestii ma do powiedzenia John Goodman. Jego Howard jest tak bardzo nieoczywisty i tym samym nieprzewidywalny, że aż strach pomyśleć, jak za chwilę zareaguje. Cloverfield Lane 10 to ciasne i wymagające stalowych nerwów doświadczenie. [Przemysław Mudlaff]

15. „Ciche miejsce" (2018)

Być może Ciche miejsce posiada kilka nielogicznych momentów, ale te wciąż nie są w stanie w moim odczuciu przekreślić pozytywnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie film Johna Krasinskiego. A to wynika przede wszystkim z inteligencji twórców, z napięcia, które skutecznie generuje Ciche miejsce, i z fascynującego dramatu rodzinnego, jaki ten obraz dostarcza. Naprawdę angażujące oraz budzące silne emocje kino. [Przemysław Mudlaff]

14. „Bone Tomahawk" (2015)

Niezwykle udany debiut amerykańskiego reżysera Stevena Craiga Zahlera określany często jako połączenie klasycznego westernu w stylu Poszukiwaczy (1956) Johna Forda z kanibalistycznym horrorem typu Wzgórza mają oczy (1977) Wesa Cravena. Napięcie jest budowane powoli, lecz metodycznie, a fabuła zmierza do przerażającej konfrontacji, która jeszcze długo będzie się śniła po nocach. Reżyser odziera klasyczny western z bezpiecznej powłoki – z heroizmu i brawury. Pokazuje, że najgorszym wrogiem człowieka czy zwierzęcia jest głód, a to z kolei wiąże się z pragnieniem mięsa. Czy jest to mięso zwierzęce, czy ludzkie ma znaczenie tylko dla cywilizowanego człowieka, a nie dzikich plemion zamieszkujących amerykańskie ostępy. Kapitalna obsada, której przewodzi Kurt Russell oraz świetnie zbudowane relacje między bohaterami. Niepokój narastający z minuty na minutę, także dzięki odpowiedniej scenerii potęgującej poczucie izolacji i zagrożenia. [Mariusz Czernic]

13. „To" (2017)

To Stephena Kinga jest jedną z najbardziej znanych i szanowanych powieści mistrza literackiej grozy. Nic w tym dziwnego, bo przecież King dostarcza tu epickiej historii o przyjaźni, poświęceniu i potędze wyobraźni. To samo próbował osiągnąć Andy Muschietti w swojej ekranizacji To z 2017 roku i trzeba przyznać, że zrobił w tej kwestii, co mógł. Otrzymaliśmy bowiem dobrze skonstruowaną historię, ogromną dawkę nostalgii i sporo przerażających koszmarów generowanych nie tylko przez przerażającego Pennywise’a Billa Skarsgårda, ale przede wszystkim wynikających z lęków młodych bohaterów. [Przemysław Mudlaff]

12. „Sinister" (2012)

sinister

Scott Derrickson to niezwykle sprawny rzemieślnik, który nieraz udowodnił, że z dużą łatwością i lekkością potrafi czerpać z tradycji kina grozy. W Sinister idzie o krok dalej i do klisz kojarzących się przede wszystkim ze starymi horrorami dodaje te, które są charakterystyczne dla strasznych filmów z przełomu wieków. Rezultatem tej fuzji jest zaskakująco skuteczny na poziomie generowania u odbiorców napięcia i przerażenia film z fascynującym antagonistą Bagulem i przyprawiającym o ciary na plecach udźwiękowieniem. [Przemysław Mudlaff]

11. „Piła" (2004)

Piła jako seria to moje absolutne guilty pleasure – wielką przyjemność (o ile można w tych kategoriach rozpatrywać serię tak wypełnioną scenami gore) daje mi oglądanie tej zawiłej intrygi, gdzie Jigsaw potrafi co do sekundy przewidzieć zachowania innych bohaterów, a retrospekcje mają retrospekcje. Pierwsza Piła to przy większości serii jednak jeszcze skromny horror, który pomimo ograniczeń wynikających z niskiego budżetu potrafi wciągnąć i trzymać w napięciu, dozuje przemoc i wyróżnia się zakończeniem. [Łukasz Budnik]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA