NAJLEPSZE HORRORY XXI wieku! Ranking czytelników
10. „Uciekaj!" (2017)
Jordan Peele należy dziś do najważniejszych twórców kinowej grozy. Głównie dlatego, że jak niewielu innych reżyserów potrafi skutecznie wplatać komentarz społeczny w gatunkowe ramy. Najlepszym tego dowodem jest właśnie Uciekaj! Pełnometrażowy debiut Peele’a to wnikliwe, inteligentne spojrzenie na problem rasizmu i różnic społecznych we współczesnej Ameryce. Spojrzenie, które od 7 lat wciąż uwiera, powoduje gorzki rechot i sporo strachu. [Przemysław Mudlaff]
9. „[REC]" (2007)
[REC] to film banalny i jednocześnie piekielnie skuteczny w swej prostocie. Straszny jak cholera i jak cholera wciągający widza, by ten przy jednoczesnym paraliżu spowodowanym przerażeniem połączył kropki, które złożą się na jeszcze bardziej przerażający obraz całości. Czyż nie na tym właśnie polega fenomen horrorów nakręconych w estetyce found footage? Właśnie tak! [Przemysław Mudlaff]
8. „Lighthouse" (2019)
O sile tejże niecodziennej produkcji stanowi fakt, że pełnymi garściami czerpie z tzw. opowieści mówionych (ang. oral history). Historia oparta jest na lokalnej, walijskiej opowieść o dwóch latarnikach, którzy na początku XIX wieku utknęli na swojej stacji podczas burzy. Można zaobserwować, iż reżyser poprzez wykorzystanie elementów ludowych zaciera granicę pomiędzy filmową fikcją a prawdziwymi mrocznymi ludowymi opowieściami. Charakterystyczne dla gatunku horroru aspekty, jak chociażby elementy nadprzyrodzone, zostają wymieszane z opowieścią o szaleństwie i śmierci; historia wpisuje się bowiem w narrację zbudowaną na bazie opowieści z przeszłości oraz lokalnych wierzeń. Reżyser Robert Eggers skupia się na aspekcie „autentyczności”, czerpiąc pełnymi garściami z dostępnych źródeł ze „starego świata”, jak i ponowoczesności, kreując wizję świata, gdzie mitologia, rytuały oraz wierzenia są równie istotne, jak otaczająca nas rzeczywistość. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]
7. „Babadook" (2014)
Kino grozy z Australii nosi w sobie dużo uroku i ekstrawagancji. Jest też jednak dość specyficzne, nawet wsobne, przez co nie zawsze na przestrzeni lat znajdowało fanów na amerykańskim i europejskim kontynencie. Aż do czasu, gdy na horrorowej mapie pojawiła się Jennifer Kent, której pełnometrażowy wypełniony celnymi metaforami straszak psychologiczny nie tylko rozbudził wśród światowej widowni apetyt na kino grozy z ojczyzny kangurów, ale również zainspirował wielu twórców do stworzenia przełomowych w tym gatunku dzieł. Babadook to zatem rodzaj gamechangera. To kino, które każe nam myśleć, że największym dla siebie potworem możemy być my sami. [Przemysław Mudlaff]
6. „28 dni później" (2002)
Zanim Cillian Murphy został Oppenheimerem i zdobył Oscara, u Danny’ego Boyle’a i Alexa Garlanda walczył z zombie w postapokaliptycznej Anglii. 28 dni później to rasowe kino survivalowe, z surowymi, ale efektownymi sekwencjami akcji i soczystymi stawkami moralnymi. Niepokojąco realistyczny klimat świata po epidemii zamieniającej ludzi w krwiożercze mutanty przyprawia o ciarki, podobnie jak podprowadzana stopniowo puenta, że największymi bestiami i tak jesteśmy my sami. [Tomasz Raczkowski]
5. „Coś za mną chodzi" (2014)
Trzeba powiedzieć to raz, a dobrze – to jeden z najbardziej oryginalnych i ciekawych horrorów, jakie kiedykolwiek stworzono, który dodatkowo pełnymi garściami czerpie z dorobku gatunku lat 80., z poszanowaniem dla ich twórców; interesujący wydaje się także fakt, iż jest on wypełniony po brzegi metaforami oraz nawiązaniami do twórczości samego Johna Carpentera. Główna bohaterka dowiaduje się, że ciąży na niej klątwa i teraz już zawsze „coś” będzie za nią podążało, chyba że uda się jej przenieść „przekleństwo” na inną osobę. Pozornie produkcja w warstwie fabularnej jawi się jako kolejny horrorowy produkt skupiający całą uwagę na elementach nadprzyrodzonych, ale nic bardziej mylnego. Widz od samego początku bombardowany jest alegoriami, tytułowe „coś” to zaś jakże idealne wręcz ucieleśnienie naszych uniwersalnych lęków; sam przekaz choć sztampowy, przekazuje prawdę uniwersalną – dorosłe życie wcale nie jest takie idealne, jak mogłoby się nam wydawać na pierwszy rzut oka. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]
4. „Obecność" (2013)
Chociaż Obecność nie wymyśliła kina grozy na nowo, to film Jamesa Wana już od ponad dekady powinien być wzorem do naśladowania dla twórców mainstreamowych horrorów. Złowrogi klimat, niepokojąca atmosfera, fantastyczne zdjęcia, świetnie poprowadzone historie bohaterów, wspaniałe aktorstwo i niezwykła wręcz umiejętność Wana do budowania wśród odbiorców filmu napięcia bez uciekania się do tanich oraz oklepanych sztuczek czynią z Obecności nie tylko jeden z najlepszych i najbardziej przerażających horrorów XXI wieku, ale wszech czasów. [Przemysław Mudlaff]
3. „Midsommar. W biały dzień" (2019)
Debiut filmowy Astera, czyli Dziedzictwo. Hereditary to bez wątpienia jeden z najbardziej oryginalnych horrorów ostatnich lat, kropka. Jednak do mnie dużo bardziej przemawia drugi jego film, który w dość specyficzny i zarazem pokręcony sposób przedstawia własną wariację na temat kultowego już klasyka, jakim jest Kult, pogańskich wierzeń nordyckich i ukazuje ewolucję toksycznego związku; każdy kolejny akt to dalszy etap jego powolnego rozkładu. Motyw ten idealnie wręcz wpisuje się w historię o festiwalu na końcu świata, gdzie zawsze świeci słońce, a przybysze z zewnątrz znikają jeden po drugim w niewyjaśnionych okolicznościach. To, co chyba najbardziej fascynuje, to fakt, iż reżyser miesza znane motywy, dając nam jedno z ciekawszych współczesnych dzieł kina grozy. A warto nadmienić, że widzowie naprawdę mocno muszą się napracować, by odkryć całą ukrytą w poszczególnych scenach oraz w pięknych ujęciach symbolikę; ale niezaprzeczalnie to jeden z najmocniejszych punktów gatunku, jakim jest ludowy horror. [Gracja Grzegorczyk-Tokarska]
2. „Dziedzictwo. Hereditary" (2018)
W 2018 bliżej nieznany Ari Aster przedstawił widzom Dziedzictwo. Hereditary i z miejsca zajął swoje miejsce w panteonie twórców horroru, rok później usadawiając się na nim pewniej za pomocą równie świetnego Midsommar. Hereditary to historia rodziny, która po śmierci seniorki rodu musi zmierzyć się z serią niepokojących zjawisk. Tajemnicza klątwa, do której sedna trzeba dotrzeć, to klasyczny horrorowy plot, ale scenariusz Astera oferuje o wiele więcej, idąc krok dalej w zwrotach akcji i silnie akcentując psychologiczną stronę bohaterów filmu. Naturalnie, nie można nie wspomnieć tutaj dwóch centralnych postaci, jakimi są Charlie, grana wspaniale jak na debiut przez Milly Shapiro, oraz absolutnie doskonała w roli jej matki Toni Collette. Colette ma bogatą, różnorodną filmografię, ale to, co pokazała w Hereditary, ociera się o legendę. Dla samej sceny przy stole rodzinnym, tak wydawałoby się zwykłej, a jednocześnie do szpiku kości przerażającej, warto zobaczyć dzieło Astera. [Agnieszka Stasiowska]
1. „Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii" (2015)
Robert Eggers i Anya Taylor-Joy należą do najgorętszych nazwisk we współczesnej kinematografii i na kolejne efekty ich pracy czeka się z niecierpliwością. A wszystko zaczęło się od Czarownicy: Bajki ludowej z Nowej Anglii, która była ich debiutem. To opowieść o siedmioosobowej rodzinie wygnanej z poświęconej ziemi, zamieszkującej na odizolowanej od cywilizacji farmie, która sąsiaduje z pogrążonym w mroku lasem. Tajemnicze zaginięcie nieochrzczonego członka rodziny inicjuje szereg niezwykłych zdarzeń, w których wyczuwa się ingerencję sił diabelskich. Opuszczona przez katolicką wspólnotę rodzina jest łatwym celem dla demonów.
Eggers stworzył film historycznie wiarygodny ze względu na język, mentalność, relacje między postaciami. Wszystko to pasuje do epoki i regionu – czasów radykalnego purytanizmu religijnego w Nowej Anglii w XVII wieku (kilka dekad później dojdzie tu do osławionego procesu czarownic z Salem). Ale to również film, w którym demony żyją obok ludzi, więc wiara w ich istnienie nie jest jedynie przejawem ignorancji i religijnej obsesji. Ukazanie zjawisk nadprzyrodzonych ma na celu nie tylko opowiedzenie baśni inspirowanej ludowymi przekazami, lecz także alegorii na temat rozpadu rodziny, przejścia z etapu dojrzewania do dorosłości, wyzwolenia się z purytanizmu i uzyskania samodzielności. To surowe i minimalistyczne dzieło filmowe z precyzyjnie zbudowaną atmosferą paranoi i strachu oraz skutecznie narastającym napięciem. Użyte środki filmowe, niekonwencjonalne dla horroru, mogą sugerować, że to nie jest pozycja dla fanów gatunku. Jednak pierwsze miejsce w niniejszym rankingu świadczy o tym, że Eggers trafił w dziesiątkę. [Mariusz Czernic]