search
REKLAMA
Felietony

ZABÓJCA Davida Finchera jako manifest toksycznego INDYWIDUALIZMU?

Dla kogo „Zabójca” może być wzorcem?

Odys Korczyński

19 listopada 2023

REKLAMA

Z pewnością bez reakcji skrajnie prawicowego środowiska inceli nigdy bym tak na filmy Davida Finchera nie spojrzał, ale stało się. Nawet jeśli manifestacyjność Fight Clubu jest wyrazem paranoi internetowych trolli, to spojrzenie w ten ideologicznie holistyczny sposób na dzieła Finchera może być tylko pozytywnym przyczynkiem do kolejnej i nowatorskiej analizy. Dziękuję więc incelom za nowy temat i w pewnym sensie szansę na opracowanie nowych recepcji takich tytułów jak np. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, Podziemny krąg, Siedem czy też najnowszego Zabójcy, którego wiwisekcyjność, rytm i wojerystyczna prezentacja słabości zasad prozaicznego życia odciska piętno na emocjach. Oraz może posłużyć do zbudowania spójnego wzorca, który z powodzeniem da się potraktować jako silną regułę motywującą do zmiany własnego postępowania, a więc manifest, któremu zawierzy się siebie jak abstrakcyjnemu idolowi. Dla kogo więc Zabójca może być wzorcem? I czy jest to ideał wartościowy, prospołeczny, a może boleśnie separujący?

Nie jestem wyjątkowy. Jestem tylko… osobny.W tej opinii Zabójcy przygotowującego się przez wiele dni do oddania jednego strzału mieści się kluczowa dla nas treść, różnie odczytywana przez różnych ludzi, zgodnie z ich różnymi doświadczeniami życiowymi i sytuacjami, w których funkcjonują. Wspólne jest jednak dla nich to, jeśli te słowa do nich dotrą i zrobią na nich wrażenie, ŻE CZUJĄ SIĘ OSOBNI, co z jednej strony oznacza nieprzyjemne wyobcowanie, nieprzystawalność do reszty społeczeństwa, a z drugiej powodujący radość indywidualizm, wręcz poczucie wyższości. Zabójca przez cały film mówi z offu. Traktuje widza jak słuchacza. Przekonuje go do swojego punktu widzenia. Indoktrynuje, opowiadając o świecie, a jednocześnie kamuflując amoralność własnego postępowania. Fincher daje widzom jakże nietypowe, nieco wewnętrznie sprzeczne przedstawienie, pokazuje makabrę i cały czas ją identyfikuje na nowo, zarówno wolnym tempem – do czego w kinie sensacyjnym zupełnie nie przywykliśmy – jak i wręcz filozoficzną narracją. Jest to mistrzowskie zestawienie, bo żeby ten film zrozumieć, trzeba się w niego wsłuchać, pozwolić sobie na opuszczenie aksjologii, do której zmusza nas życie w zorganizowanym społeczeństwie, i wejść w świat zupełnej anarchii, pogardy dla zasad, ale jakże sensownie przedstawionej, niemal jak alternatywa w postaci tajnego klubu indywidualistów dla pośledniego życia w jednym z miliardów odcieni obywatelskiej szarości.

Nie jestem wyjątkowy. Jestem tylko… osobny – brzmi jak manifest, za którym można pójść, niezależnie od tego, czy jest się incelem, lewakiem, libertynem, konserwą czy czymkolwiek się chce. Wystarczy, że będzie w nas chociaż trochę niezgody, niedocenionej lub wręcz pogardzanej przez innych wrażliwości na sztuczność otoczenia, niezgody na ogólnie przyjęte definicje ludzkiej natury, będące spadkiem po Boecjuszu i Tomaszu z Akwinu, wiążące indywidualność człowieka z jego bytem substancjalnym, a pośrednio więc z pozanaturalną genezą istnienia, a nie osobowością ujmowaną jako zbiór świadomych działań, za które ponosimy odpowiedzialność wobec siebie i prawa (Kant). Na pytanie, czy Zabójca może być traktowany na równi z Fight Clubem jako manifest – odpowiedź jest jak najbardziej TWIERDZĄCA. Czy polityczny – tutaj bym ZAPRZECZYŁ. Manifestacyjność Zabójcy jest o wiele bardziej abstrakcyjna, nie wciąga za pomocą ilości przemocy, epatowania wymyślnymi sposobami zabijania. Poprzez wiwisekcje świata Zabójcy i podglądanie go przy pracy David Fincher zachęca nas do wstrzymania osądu i zrozumienia swojego bohatera. A w tej zachęcie kryje się coś pierwotnego i przyjemnego – alternatywa dla zwykłego życia, które dotyczy każdego z nas. Manifest Finchera wykracza zatem daleko poza manosferę inceli, wolnościowe manifestacje ekolewaków, włącznie z przykuwaniem się do wycinanych drzew, pozaspołeczne podziały na głosujących na tę i tamtą partię. Zabójca snuje nam opowieść nie o naszych niezrealizowanych marzeniach, które muszą skończyć się radykalnie, lecz paradoksalnie o życiu radykalnie zniekształconym od początku, gdyż zakodowanym w nas bez refleksji. To bardzo istotna różnica. Posłuchajmy więc Zabójcy:

Nie jestem wyjątkowy. Jestem tylko… osobny. Jeśli nigdy się nie spotkamy, to masz szczęście. Tyle że szczęście nie istnieje. Tak jak karma oraz, niestety, sprawiedliwość. Choć chciałbym udawać, że te pojęcia istnieją, to tak nie jest. Rodzimy się, żyjemy i w końcu umieramy. A w międzyczasie: „Czyń wedle swojej woli” będzie całym prawem. Cytując… kogoś. Nie pamiętam kogo. Co roku rodzi się 140 milionów ludzi. Mniej więcej. Światowa populacja wynosi około 7,8 miliarda. Co sekundę umiera 1,8 człowieka. W tej samej sekundzie rodzi się 4,2 człowieka. Nic, co kiedykolwiek zrobiłem, nijak nie naruszy tych danych. Sceptycyzm często bywa mylony z cynizmem. Większość ludzi nie wierzy, że życie po śmierci to tylko zimna, nieskończona pustka. Ja to przyjmuję, razem z wolnością, którą daje pogodzenie się z prawdą. […] Świat jest bezwzględny. Że posłużę się truizmem. Każdy dba o siebie. Zabij albo zgiń. Selekcja naturalna. Nie taka jest ludzka natura? Tych, którzy lubią pokładać wiarę we wrodzoną dobroć ludzkości, muszę spytać, na czym dokładnie ją opierają. […] Od zarania dziejów nieliczni zawsze wykorzystywali licznych. To podwaliny cywilizacji. Krew i zaprawa, które łączą wszystkie cegły. Za wszelką cenę dopilnuj, żeby należeć do nielicznych, a nie do licznych.

Na początku zadałem w pewnym sensie retoryczne pytanie, czy Zabójca może być wzorcem? I czy jest to ideał wartościowy, prospołeczny, a może boleśnie separujący? Wzorcem może być i to o wiele lepszym niż Tyler Durden. Na jego tle ten wzorzec jest wręcz pozytywny. Co ciekawe, stało się tak dlatego, że Zabójca nie epatuje agresją, chociaż morduje nie tylko na dystans, lecz również bezpośrednio, np. łamiąc kark. Nie widać, żeby wyjątkowo delektował się zabijaniem ludzi, chociaż robi to pedantycznie. Morduje głównie złych ludzi, nie licząc ofiar, które musi usunąć ze względów bezpieczeństwa. Nigdy jednak nie próbuje zabić z nadwyżką. Durden to przy nim niezwykły prostak, wręcz szaleniec, a racjonalność i konieczność zaprezentowane w konstrukcji bohatera granego przez mistrza kreacji Fassbendera wpływają na widza pozytywnie. Zabójca więc nie jest wzorem dla skrajnych ludzi, a incele to skrajne osobowości, częściowo niezdolne do obrócenia tego przysłowiowego reflektora autokrytyki na siebie. Ekoterroryści żywieniowi, którzy zorientowali swoje życie na jedzeniu wyłącznie owoców, które spadły z drzew, również się do tego grona zaliczają. Zabójca nie jest więc manifestem dla osobowości skrajnych, nie namawia do stania się TOKSYCZNYM INDYWIDUALISTĄ, chociaż uświadamia, jak bolesne jest odseparowanie.

Fincher snuje nam dojrzałą opowieść o świecie bez zasad, chociaż z wiarą, że powinny istnieć, i de facto istnieją, będąc częściowo symulacją, maską, żebyśmy się wzajemnie nie pozabijali. Taką mamy naturę, zwierzęcą, amoralną, co nie oznacza niemoralności. Jesteśmy skłonni do złego i skłonni do dobrego, ale jednocześnie wolni w wyborze tych ścieżek. Dla bohatera ta rzeczywistość ma szczęśliwe zakończenie. Dla nas niekoniecznie musi takie posiadać, nawet jeśli będziemy wypełniać jak mantrę słowa protagonisty: Trzymaj się planu. Przewiduj, nie improwizuj. Nie ufaj nikomu. Nigdy nie trać przewagi. Tocz tylko bitwy, za które ci płacą. Zapomnij o empatii. Jest słabością. Słabość to zagrożenie. Ciągle zadawaj sobie pytanie: Co będziesz z tego miał? Właśnie to jest potrzebne. Musisz się tego trzymać, jeśli chcesz odnieść sukces. To proste. Mimo perfekcji On przecież chybił. Mimo uświadomienia, jaki jest świat, my także możemy nie mieć sił i odwagi cokolwiek w nim zmienić. Możemy za to z daleka obserwować, podglądać, smucić się, wkurwiać, pomstować, że ktoś popełnia błędy, ale i cieszyć się, że my nie bierzemy udziału w tych potknięciach. To wojerystyczna przyjemność, której analogią jest ten lekki uśmiech Fassbendera, gdy podgląda ludzi przez lunetę. Posłuży mu ona później do zamordowania zleconych obiektów. Dwulicowe, ambiwalentne, jak nasz wybór, co i jakimi narzędziami zrobimy z naszym życiem, pamiętając, że możemy nimi zabijać, ale i ratować od śmierci.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA