TWOJE CIAŁO, TWOJA WALKA. Jak sprowokować seksistów

Wyobraźcie sobie, że w naszym pełnym stereotypów i narodowych lęków polskim grajdołku nagle jakaś prawniczka, specjalistka od prawa rodzinnego, zaczyna promować taniec na rurze, odważnie pokazując swoją seksualność, zmysłowość i kobiecą odwagę. Natychmiast zostałaby dosłownie zjedzona przez składające się głównie z mężczyzn zakompleksione środowiska, zarówno te prawnicze, jak i religijne czy społeczne. A taka jest jedna z bohaterek dokumentu. Tańczy na rurze i zajmuje się prawem rodzinnym. Jedną z głównych miar kulturowej dojrzałości jest to, jak w danym narodzie podchodzi się do kobiecej seksualności. W Stanach Zjednoczonych wydaje się być lepiej niż w Polsce, jednak i u nas sytuacja się zmienia (chociaż co do jednego i drugiego mogę się mylić). Takie dokumenty służą właśnie wszystkim kobietom (ale i nie tylko), żeby uświadomiły sobie, że nawet w najbardziej zaściankowym świecie są dla nich możliwości uwolnienia się od niego i zajęcia swoją naturą, ćwiczeniem jej, żeby odnalazła własną ścieżkę rozwoju. Netflix spełnia więc pod tym względem bardzo ważną funkcję edukacyjną. Tylko czy kobiety, które rzeczywiście potrzebują takiego uświadomienia, mają w ogóle dostęp do serwisów streamingowych?
Podobne wpisy
Jak więc sprowokować seksistów, żeby zaczęli pluć, krzyczeć, oskarżać kobiety o rozpasanie i zgniliznę moralną? Bardzo prosto. Wystarczy regularnie, między innymi za sprawą takich dokumentów jak Twoje ciało, twoja walka, zasiewać w nich lęk, że ich świat może nagle runąć, że natrafią na kobiety na tyle silne, by nie pozwoliły się podporządkować żadnym patriarchalnym normom. Twórczyni S Factora nie ukrywa, że nie chodzi jej o ewolucję, a rewolucję w kobiecym świecie. Poniekąd mieli rację wszyscy ci, którzy w toku dziejów zabraniali ludziom się edukować, a szczególnie pogłębiać wiedzę na temat seksu. Erotyka to nieogarniona potęga i motor działania. Mieć ją przeciwko sobie to tak, jakby próbować się mierzyć ze skutkami wybuchu bomby atomowej.
Twoje ciało, twoja walka to jeden z odważniejszych dokumentów zrealizowanych przez Netflix w ostatnich latach. Nie jest to tytuł wymierzony w jakąś konkretną religię, partię polityczną czy naród. Polscy katolicy niech się więc aż tak nie zacietrzewiają, gdyż krytyka ich ideologii zaproponowana przez Sheilę Kelley jest tak naprawdę zbieżna z krytyką zasad islamu, judaizmu, komunizmu, drapieżnych praktyk kapitalistycznych, nazizmu i wielu innych wyznań, ruchów społecznych i narodowych stereotypów, a nawet seksualizowania kobiet w liberalnych mediach i filmie. Wszystkie te ideologie łączy jedno – mniej lub bardziej nieuświadomiona niechęć lub czysta nienawiść do kobiecej wolności seksualnej, gdyż każde z wypunktowanych tu zjawisk kulturowych stara się stworzyć jakąś konkretną narrację, wedle której kobieta ma się zachowywać tak a tak, czuć to i to, uprawiać seks z tym lub z tym w ten i w ten sposób. Okazuje się, że drogą do uniezależnienia może być pole dance, czy też taniec na rurze, na punkcie którego faceci w night clubach masowo głupieją, jakby po wielu latach posuchy, wychowani w jakimś wyjątkowo odludnym miejscu, gdzie kobietę spotyka się raz na tysiąc kilometrów kwadratowych, nagle zostali wypuszczeni na wolność w świecie, gdzie ciepła woda jest za darmo, nie trzeba polować i generalnie nikt im nie zrobi krzywdy, gdyż wszystko, co przyjemne, da się kupić.