Connect with us

Felietony - Cykle

Czy MANK Davida Finchera mija się z prawdą, albo kto tak naprawdę napisał OBYWATELA KANE’A

MANK Davida Finchera to fascynująca podróż w świat kreatywności, ukazująca prawdziwe oblicze współautora OBYWATELA KANE’A. Prawda czy fikcja?

Published

on

Od kilku dni w ofercie Netfliksa odnaleźć można Manka – nowy film Davida Finchera, poświęcony kontrowersyjnej postaci Hermana J. Mankiewicza. Dziennikarz, dramatopisarz i scenarzysta zapisał się w historii kina przede wszystkim jako współautor Obywatela Kane’a. Nic więc dziwnego w tym, że proces powstawania słynnego debiutu Orsona Wellesa stał się szkieletem fabularnym jedenastego pełnometrażowego projektu Finchera.

Advertisement

To z niego, niczym pnącza, wyrastają pozostałe epizody – ustawione w kolejności chronologicznej retrospekcje z wyjątkowo żywiołowej hollywoodzkiej kariery Mankiewicza. Jak jednak dokładnie wygląda przedstawiony w Manku proces twórczy i ile ma on wspólnego z tym, jak w rzeczywistości przebiegała praca nad tekstem Obywatela Kane’a?

Zacznijmy od stwierdzenia fundamentalnego: David Fincher i jego ojciec Jack (autor scenariusza) widzą Hermana Mankiewicza (w tej roli jak zwykle wspaniały Gary Oldman) w kategoriach bohatera niemalże romantycznego. Tytułowy Mank to skrajny indywidualista o bogatym życiu wewnętrznym, utalentowany gawędziarz i zblazowany inteligent, upatrujący ucieczki od rzeczywistości w niekończących się butelkach szkockiej, ryzykownych zakładach o cokolwiek i „platonicznych” romansach z otaczającymi go kobietami. W pierwszych scenach filmu Mankiewicz zostaje przewieziony na kalifornijskie ranczo w Victorville z zadaniem napisania scenariusza debiutanckiego dzieła Wellesa w 90 (a później 60) dni.

Advertisement

Obywatel Kane właściwie powstaje na naszych oczach – przykuty do łóżka bohater dyktuje kolejne epizody sprawnej stenotypistce Ricie Alexander (Lily Collins). Pod koniec filmu scenariusz, pod roboczym, jakże symbolicznym tytułem American, jest wreszcie gotowy – wkrótce zaczyna krążyć wśród bliskich znajomych Mankiewicza, prowokując różnego rodzaju reakcje. Geniusz stworzył wielkie dzieło, właściwie w pojedynkę.

Czy rzeczywiście tak było? Takiego przeświadczenia można nabrać po przeczytaniu jednego z najsłynniejszych tekstów dotyczących Obywatela Kane’a – ekstremalnie długiego dwuczęściowego eseju Pauline Kael pt. Raising Kane (opublikowanego na łamach „New Yorkera” w lutym 1971 roku). Niezwykle kompleksowy esej dotykał bardzo wielu zagadnień – np. początków ery dźwiękowej w Hollywood i ówczesnej sytuacji scenarzystów na amerykańskim rynku filmowym – stanowiących dla powstania dzieła Wellesa wartościowy kontekst historyczny.

Advertisement

Amerykańska krytyczka filmowa postawiła w nim między innymi dość odważną tezę zakładającą, że pełnoprawnym autorem scenariusza Obywatela Kane’a jest właśnie Mankiewicz: „Welles najprawdopodobniej robił jakieś sugestie we wczesnych rozmowach z Mankiewiczem, a kiedy odbierał co tydzień kopie kolejnych epizodów scenariusza, podczas gdy ten tworzony był w Victorville, mógł podrzucać porady telefonicznie bądź listownie. Później prawie na pewno zasugerował cięcia, które pomogły Mankiewiczowi ubrać tekst w bardziej precyzyjną formę, wiadomo również, że zrobił kilka zmian już na planie filmowym.

Jednak pani Alexander – która przepisywała opowieść Mankiewicza od pierwszego akapitu do ostatniego, a później, gdy pierwsza wersja była gotowa i wszyscy wrócili do Los Angeles, wykonywała pracę sekretarki w domu Mankiewicza, przepisując scenariusz i sprawując nad nim pieczę aż do zakończenia zdjęć – twierdzi, że Welles nie napisał (ani nie podyktował) nawet jednej linijki Obywatela Kane’a” (tłum. własne). Trudno nie odnieść wrażenia, że nad filmem Finchera unosi się duch głośnego tekstu Kael. Herman Mankiewicz jest w nim przedstawiony jako nieprzystający do społeczeństwa geniusz, tworzący dzieło swego życia na kompletnym odludziu, a Orson Welles jako wymagające „cudowne dziecko” o przerośniętym ego, żerujące na talencie literackim kolegi po kieliszku.

Advertisement

Orson Welles i Herman J. Mankiewicz

Esej Kael spotkał się, rzecz jasna, z niesamowicie dużym odzewem w amerykańskich mediach. Wizerunek Wellesa jako – żeby posłużyć się terminologią beznadziejnie zakochanych w filmach Amerykanina francuskich nowofalowców – autora został poważnie nadszarpnięty.

Szybko zaczęły się jednak pojawiać głosy polemiczne, jednoznacznie opowiadające się po stronie twórcy Damy z Szanghaju. Na łamach „Esquire’a” pojawił się artykuł The Kane Mutiny podpisany przez Petera Bogdanovicha (według niektórych napisany jednak tak naprawdę przez samego Wellesa), a „The Village” opublikowało czteroczęściowy esej Andrew Sarrisa pod tytułem Citizen Kael vs.

Citizen Kane. Obaj autorzy odpierali argumentację Kael, dowartościowując rolę Orsona Wellesa w procesie powstawania scenariusza. Po stronie reżysera opowiedziała się również jego osobista asystentka Katherine Trosper, której wypowiedź stanowiła jeden z ważnych punktów tekstu Bogdanovicha: „W takim razie chciałabym wiedzieć, czym były te wszystkie materiały, które przepisywałam dla pana Wellesa! Orson wiecznie coś pisał i poprawiał. Widziałam sceny, które powstawały od zera już w czasie produkcji. Nawet w przerwach między ujęciami, podczas przygotowań do kręcenia, cały czas dyktował mi dialogi” (tłum.

Advertisement

własne). Zasugerowanej przez Kael wersji wydarzeń przeczy także znacznie wcześniejsze zeznanie Richarda Baera (jednego z asystentów Wellesa na planie Kane’a), który już w maju 1941 roku powiedział: „W miarę jak postępowały prace, ukończone fragmenty scenariusza przesyłane były do Mercury Productions w RKO, gdzie następnie poprawiał je Welles. Część oryginalnego scenariusza, który docierał partiami z Victorville, wciąż znajduje się w archiwach Mercury Productions. Korekta dokonywana przez Wellesa nie ograniczała się tylko do ogólnych sugestii, przepisywał słowa i dialogi, zmieniał sekwencje, pomysły i charakterystykę postaci, [a także] dodawał i eliminował pewne sceny”1.

Do źródeł weryfikujących sensacje Kael warto dorzucić jeszcze obszerny (opublikowany dopiero zimą 1978 roku) artykuł The Scripts of Citizen Kane pióra Roberta L. Carringera, który po drobiazgowym przebadaniu archiwów RKO stwierdził, że na Obywatela Kane’a złożyło się co najmniej siedem różnych wersji scenariusza i tylko dwie najwcześniejsze z nich można przypisać wyłącznie Mankiewiczowi.

Advertisement

1C. Heylin, Pod prąd. Orson Welles kontra Hollywood, tłum. Jerzy Kozłowski, Warszawa 2007, str. 71.

Tym jednak, co ostatecznie zniweczyło wiarygodność eseju Kael, było wyjście na jaw okoliczności jego powstania. Okazało się bowiem, że bazą dla tekstu nowojorskiej krytyczki była praca wykonana przez osobę trzecią (aż chciałoby się napisać „trzeciego człowieka”) – Howarda Subera, pracownika Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Suber przyznał w rozmowie z Bogdanovichem, a później (już po latach) także portalem The Wrap, że pracował nad własnym esejem dotyczącym Obywatela Kane’a niemalże w tym samym czasie co Pauline Kael.

Advertisement

Dziennikarka zaproponowała mu współpracę, której zwieńczeniem miała być wspólna książka (bądź obszerna publikacja) o debiucie Wellesa. Suber z chęcią przystał na jej propozycję, dzieląc się wszystkimi dotychczas zdobytymi informacjami, czyli między innymi niezwykle szczegółowymi wywiadami z tak istotnymi osobami jak Rita Alexander, Sara Mankiewicz (żona Hermana, sportretowana w Manku przez Tuppence Middleton) czy Robert Wise (asystent oraz montażysta wczesnych filmów Wellesa). Kael właściwie przywłaszczyła sobie jego pracę, czerpiąc z niej pełnymi garściami podczas pisania Raising Kane.

Suber nigdy nie został oznaczony jako współautor, a na obiecaną książkę o Obywatelu Kanie złożyły się koniec końców tylko scenariusz (arcy)dzieła Wellesa oraz esej Kael. Jedynym, co trafiło do rąk profesora UCLA, był czek opiewający na zawrotną sumę 375 dolarów. Wygląda więc na to, że Kael dopuściła się dokładnie tego samego, o co oskarżała w swoim bezkompromisowym tekście Orsona Wellesa – wykorzystała dokonania kogoś innego, przypisując sobie całe zasługi. Mamy w języku polskim na takie zachowanie ładne, choć niezbyt przyjemne dla sprawcy określenie: hipokryzja.

Advertisement

Pauline Kael

Film Finchera kończy się krótkim przemówieniem Mankiewicza, który, przyjmując Oscara na trawniku przed domem, mówi do kilku zgromadzonych poza kadrem dziennikarzy: „Pytacie, co bym powiedział po przyjęciu nagrody. Bardzo proszę. Przyjmuję tę nagrodę w sytuacji identycznej do tej, w jakiej powstał scenariusz, czyli bez obecności Orsona Wellesa. Może być?”. I rzeczywiście, jak wspomina w biografii twórcy Drugiej strony wiatru Clinton Heylin, współscenarzysta Obywatela Kane’a rozpoczął skrajnie antywellesowską kampanię właściwie od razu po zakończeniu prac nad filmem.

W jednym z listów, napisanym najpewniej w dość kiepskiej kondycji, Mankiewicz nazwał swojego byłego współpracownika wprost „młodocianym przestępcą pasożytującym na cudzych pomysłach, co się zaczęło od audycji o inwazji z Marsa i konsekwentnie trwa do tej pory”2. Orson unikał otwartej dysputy z Mankiewiczem, wiedząc zapewne, że wypowiedzi Hermana są traktowane przez branżę i widownię z przymrużeniem oka. Jak mniej więcej prezentował się publiczny wizerunek słynnego scenarzysty, wie każdy, kto zdążył zapoznać się z najnowszym filmem Finchera.

Do całej sprawy reżyser Intruza odniósł się w sposób bezpośredni już długo po śmierci Mankiewicza, gdy antywellesowską pałeczkę przejęła, ciesząca się w amerykańskim świecie krytycznofilmowym sporych rozmiarów estymą, Pauline Kael. W liście do londyńskiego „Timesa”, opublikowanym jeszcze w 1971 roku, Orson napisał:

Advertisement

Kiedy, cytując pannę Kael, pan Mankiewicz „rozpętał piekło” (…), nie chodziło mu o to, by uchronić się przed anonimowością. Wręcz przeciwnie – chciał, by uznano go za jedynego autora scenariusza (…). Na każdą historię można spojrzeć z dwóch stron, lecz przypuszczając atak na mnie, (panna Kael) nie raczyła napomknąć o dowodach mogących podważyć jej tezę. Choćby moja sekretarka może zaświadczyć, że tak jak ja nie napisałem żadnej części scenariusza Mankiewicza, on nie napisał żadnej części mojego (…). Umieszczenie jego nazwiska na pierwszym miejscu (w napisach końcowych) było moją dobrowolną decyzją, podjętą pod wpływem najszczerszych uczuć wdzięczności i szacunku.

Wszelkie animozje są zasługą wyłącznie kilku obrońców Mankiewicza. Jego wkład w powstanie filmu – przeogromny pod każdym względem – nie zostanie umniejszony, jeśli się przyzna, że istotnie miał współpracownika.3

Advertisement

Jak naprawdę ze wszystkimi, najmniejszymi nawet detalami wyglądał proces powstawania scenariusza Obywatela Kane’a? Tego nie dowiemy się nigdy – przez lata narosło wokół tej historii zbyt wiele mitów oraz sprzecznych informacji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy jednak założyć, że swoją cegiełkę do finalnej wersji tekstu dołożyli zarówno Herman Mankiewicz, jak i Orson Welles. Wizja zaprezentowana w Manku z całą pewnością nie oddaje sprawiedliwości tej skomplikowanej sytuacji – zdecydowanie faworyzuje jednego z twórców, drugiego przedstawiając w raczej niekorzystnym świetle.

A przecież trudno nie zgodzić się z tym, jak cały konflikt niedługo po ukazaniu się polemiki Kael podsumował Bernard Hermann: „Gdyby Welles nie stworzył Obywatela Kane’a, nakręciłby jakiś inny, równie wybitny film. Mankiewicz nie ma w swoim dorobku innych wybitnych scenariuszy. W blasku chwały znalazł się tylko na chwilę, kiedy na jego drodze pojawił się Orson Welles. (…) Panna Kael nie rozumie jednego – ten cholerny scenariusz jest [tylko] pretekstem. Nikt nie idzie zobaczyć Obywatela Kane’a dla samej historii, tylko po to, żeby zobaczyć, jak została pokazana”4.

Advertisement

2C. Heylin, op.cit., str. 85.

3C. Heylin, op.cit., str. 86.

Advertisement

4C. Heylin, op.cit., str. 87.

Advertisement

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

Kliknij, żeby skomentować

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *