search
REKLAMA
Felietony

Czy MANK Davida Finchera mija się z prawdą, albo kto tak naprawdę napisał OBYWATELA KANE’A

Janek Brzozowski

7 grudnia 2020

REKLAMA

Tym jednak, co ostatecznie zniweczyło wiarygodność eseju Kael, było wyjście na jaw okoliczności jego powstania. Okazało się bowiem, że bazą dla tekstu nowojorskiej krytyczki była praca wykonana przez osobę trzecią (aż chciałoby się napisać „trzeciego człowieka”) – Howarda Subera, pracownika Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Suber przyznał w rozmowie z Bogdanovichem, a później (już po latach) także portalem The Wrap, że pracował nad własnym esejem dotyczącym Obywatela Kane’a niemalże w tym samym czasie co Pauline Kael. Dziennikarka zaproponowała mu współpracę, której zwieńczeniem miała być wspólna książka (bądź obszerna publikacja) o debiucie Wellesa. Suber z chęcią przystał na jej propozycję, dzieląc się wszystkimi dotychczas zdobytymi informacjami, czyli między innymi niezwykle szczegółowymi wywiadami z tak istotnymi osobami jak Rita Alexander, Sara Mankiewicz (żona Hermana, sportretowana w Manku przez Tuppence Middleton) czy Robert Wise (asystent oraz montażysta wczesnych filmów Wellesa). Kael właściwie przywłaszczyła sobie jego pracę, czerpiąc z niej pełnymi garściami podczas pisania Raising Kane. Suber nigdy nie został oznaczony jako współautor, a na obiecaną książkę o Obywatelu Kanie złożyły się koniec końców tylko scenariusz (arcy)dzieła Wellesa oraz esej Kael. Jedynym, co trafiło do rąk profesora UCLA, był czek opiewający na zawrotną sumę 375 dolarów. Wygląda więc na to, że Kael dopuściła się dokładnie tego samego, o co oskarżała w swoim bezkompromisowym tekście Orsona Wellesa – wykorzystała dokonania kogoś innego, przypisując sobie całe zasługi. Mamy w języku polskim na takie zachowanie ładne, choć niezbyt przyjemne dla sprawcy określenie: hipokryzja.

Pauline Kael

Film Finchera kończy się krótkim przemówieniem Mankiewicza, który, przyjmując Oscara na trawniku przed domem, mówi do kilku zgromadzonych poza kadrem dziennikarzy: „Pytacie, co bym powiedział po przyjęciu nagrody. Bardzo proszę. Przyjmuję tę nagrodę w sytuacji identycznej do tej, w jakiej powstał scenariusz, czyli bez obecności Orsona Wellesa. Może być?”. I rzeczywiście, jak wspomina w biografii twórcy Drugiej strony wiatru Clinton Heylin, współscenarzysta Obywatela Kane’a rozpoczął skrajnie antywellesowską kampanię właściwie od razu po zakończeniu prac nad filmem. W jednym z listów, napisanym najpewniej w dość kiepskiej kondycji, Mankiewicz nazwał swojego byłego współpracownika wprost „młodocianym przestępcą pasożytującym na cudzych pomysłach, co się zaczęło od audycji o inwazji z Marsa i konsekwentnie trwa do tej pory”2. Orson unikał otwartej dysputy z Mankiewiczem, wiedząc zapewne, że wypowiedzi Hermana są traktowane przez branżę i widownię z przymrużeniem oka. Jak mniej więcej prezentował się publiczny wizerunek słynnego scenarzysty, wie każdy, kto zdążył zapoznać się z najnowszym filmem Finchera. Do całej sprawy reżyser Intruza odniósł się w sposób bezpośredni już długo po śmierci Mankiewicza, gdy antywellesowską pałeczkę przejęła, ciesząca się w amerykańskim świecie krytycznofilmowym sporych rozmiarów estymą, Pauline Kael. W liście do londyńskiego „Timesa”, opublikowanym jeszcze w 1971 roku, Orson napisał:

Kiedy, cytując pannę Kael, pan Mankiewicz „rozpętał piekło” (…), nie chodziło mu o to, by uchronić się przed anonimowością. Wręcz przeciwnie – chciał, by uznano go za jedynego autora scenariusza (…). Na każdą historię można spojrzeć z dwóch stron, lecz przypuszczając atak na mnie, (panna Kael) nie raczyła napomknąć o dowodach mogących podważyć jej tezę. Choćby moja sekretarka może zaświadczyć, że tak jak ja nie napisałem żadnej części scenariusza Mankiewicza, on nie napisał żadnej części mojego (…). Umieszczenie jego nazwiska na pierwszym miejscu (w napisach końcowych) było moją dobrowolną decyzją, podjętą pod wpływem najszczerszych uczuć wdzięczności i szacunku. Wszelkie animozje są zasługą wyłącznie kilku obrońców Mankiewicza. Jego wkład w powstanie filmu – przeogromny pod każdym względem – nie zostanie umniejszony, jeśli się przyzna, że istotnie miał współpracownika.3

Jak naprawdę ze wszystkimi, najmniejszymi nawet detalami wyglądał proces powstawania scenariusza Obywatela Kane’a? Tego nie dowiemy się nigdy – przez lata narosło wokół tej historii zbyt wiele mitów oraz sprzecznych informacji. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy jednak założyć, że swoją cegiełkę do finalnej wersji tekstu dołożyli zarówno Herman Mankiewicz, jak i Orson Welles. Wizja zaprezentowana w Manku z całą pewnością nie oddaje sprawiedliwości tej skomplikowanej sytuacji – zdecydowanie faworyzuje jednego z twórców, drugiego przedstawiając w raczej niekorzystnym świetle. A przecież trudno nie zgodzić się z tym, jak cały konflikt niedługo po ukazaniu się polemiki Kael podsumował Bernard Hermann: „Gdyby Welles nie stworzył Obywatela Kane’a, nakręciłby jakiś inny, równie wybitny film. Mankiewicz nie ma w swoim dorobku innych wybitnych scenariuszy. W blasku chwały znalazł się tylko na chwilę, kiedy na jego drodze pojawił się Orson Welles. (…) Panna Kael nie rozumie jednego – ten cholerny scenariusz jest [tylko] pretekstem. Nikt nie idzie zobaczyć Obywatela Kane’a dla samej historii, tylko po to, żeby zobaczyć, jak została pokazana”4.

2C. Heylin, op.cit., str. 85.

3C. Heylin, op.cit., str. 86.

4C. Heylin, op.cit., str. 87.

Janek Brzozowski

Janek Brzozowski

Absolwent poznańskiego filmoznawstwa, swoją pracę magisterską poświęcił zagadnieniu etyki krytyka filmowego. Permanentnie niewyspany, bo nocami chłonie na zmianę westerny i kino nowej przygody. Poza dziesiątą muzą interesuje go również literatura amerykańska oraz francuska, a także piłka nożna - od 2006 roku jest oddanym kibicem FC Barcelony (ze wszystkich tej decyzji konsekwencjami). Od 2017 roku jest redaktorem portalu film.org.pl, jego teksty znaleźć można również na łamach miesięcznika "Kino" oraz internetowego czasopisma Nowy Napis Co Tydzień. Laureat 13. edycji konkursu Krytyk Pisze. Podobnie jak Woody Allen, żałuje w życiu tylko jednego: że nie jest kimś innym. E-mail kontaktowy: jan.brzozowski@protonmail.com

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA