search
REKLAMA
Archiwum

ZODIAK. Fakty, mity, filmy

Karolina Chymkowska

2 lipca 2018

REKLAMA

Zodiak miał swojego oficjalnego naśladowcę. Zwał się Heriberto “Eddie” Seda. Miał 22 lata, zabijał na początku lat dziewięćdziesiątych w Nowym Jorku, pisał, jak jego mistrz, adresowane do policji kryptogramy, w wyborze swoich ofiar zaś kierował się nieco pokrętnym kluczem astrologicznym. Fascynowali go seryjni zabójcy, o najsławniejszych z nich miał starannie prowadzone albumy z wycinkami, a Zodiak intrygował go szczególnie nimbem tajemnicy i nieuchwytności. Seda był młodzieńcem z problemami, z historią molestowania, zamieszanym w handel narkotykami i porachunki gangów. Był emocjonalnie niestabilny, porywczy i cierpiał na chorobliwe huśtawki nastrojów. Wpadł, kiedy w szale zazdrości zaatakował mężczyznę, z którym spotykała się jego siostra Gladys. Gladys zadzwoniła na policję. Długie godziny wyczerpujących przesłuchań zaowocowały przyznaniem się do winy. Seda był nowojorskim Zodiakiem i za swoje zbrodnie został skazany na 152 lata więzienia, z możliwością warunkowego zwolnienia po 83 latach. Urodzony w późnych latach sześćdziesiątych, nie mógł rzecz jasna być prawdziwym Zodiakiem. Dzisiaj spędza dni w swojej celi, studiując Biblię i stale podejmując, jak dotąd nieudane, próby pogodzenia się z siostrą.

Eddie Seda

Seda to jedyny znany nam z nazwiska naśladowca Zodiaka, jednak wiele wskazuje na to, że było ich więcej. Wciąż dyskutowane kontrowersje, zwłaszcza wokół zabójstwa pary nastolatków nad Jeziorem Berryessa oraz ostatnich listów sygnowanych imieniem Zodiaka, pozwalają przypuszczać, że być może nie wszystkie zbrodnie były jego faktycznym dziełem. Czy ktoś podłączył się pod fenomen Zodiaka? Czy mogli się wzajemnie znać? Obok tożsamości Zodiaka, to największa zagadka w tej sprawie.

Zachowanie zabójcy znad Jeziora Berryessa pod wieloma względami odbiega od tego, co wiemy o Zodiaku. Przede wszystkim narzędzie zbrodni – nie ulubiona broń palna, ale nóż. Broń palna zapewnia dystans i kontrolę, nóż wymaga bliższej interakcji, walki z ofiarą, i jest zdecydowanie bardziej ryzykowny. Stąd opinie, że to szczególne morderstwo mogło mieć dla sprawcy znaczenie osobiste, wręcz rytualne. Zabójca miał na sobie maskę, jednak wyrył na drzwiach samochodu swój charakterystyczny symbol. Opowiedział nastolatkom kompletnie nieprawdopodobną historię o swojej ucieczce z więzienia, planowanej wyprawie do Meksyku i zabiciu strażnika, uzasadniając swoje czyny, czego nigdy wcześniej ani później nie robił. Zażądał od nich kluczyków i pieniędzy, ale nie wziął ich ze sobą. Wykazywał nerwowość, wręcz poczucie winy – brutalnie sterroryzowawszy parę nastolatków, niemal przeprosił za to, że musi ich zabić. Przede wszystkim zaś, obok zmiany zwyczajowego miejsca i pory doby, zmienił podstawowy element sygnatury Zodiaka – nigdy na policję ani do mediów nie przyszedł list, opisujący zdarzenia znad Jeziora Berryessa.

Intrygująca teoria pozostaje otwarta. Robert Graysmith, konstruując swoją tezę dla potrzeb książki “Zodiak” założył, iż zabójca znał osobiście Darlene Ferrin. Jednak, jeśli atak nad Jeziorem Berryessa nie był dziełem naśladowcy, ale Zodiaka we własnej osobie – czynnik osobisty wydaje się bardziej prawdopodobny w tym przypadku, aniżeli w przypadku Darlene i jej towarzysza, Michaela Mageau.

REKLAMA