ZODIAK. Fakty, mity, filmy
Śmierć taksówkarza
11 września 1969. Kierowca taksówki Paul Stine został zastrzelony przez pasażera z bliskiej odległości. Świadkowie widzieli, jak napastnik odbiera kierowcy kluczyki i portfel i odcina zakrwawiony fragment materiału z koszuli taksówkarza. Troje obserwujących z okna dzieci zadzwoniło na policję, w nerwach opisując mordercę jako ciemnoskórego mężczyznę, co okazało się błędne. Kierując się tym opisem, dwaj policjanci patrolujący pobliskie ulice zrezygnowali z zatrzymania podejrzanego mężczyzny, który nadchodził od strony miejsca zbrodni. Odciski palców z taksówki, jak również te, które znaleziono na liście przysłanym dwa dni później do redakcji Chronicle, nie pasowały do żadnego z późniejszych podejrzanych. W swoim liście Zodiak wyśmiewał nieudolność policji i zapowiadał, że jego następnym celem może być szkolny autobus. Do listu dołączył zakrwawiony kawałek koszuli. Zodiak stawał się sławny i zajmował wiele miejsca w ogólnokrajowych mediach. W kolejnych listach sugerował, że jego następne zabójstwa nie zostaną z nim powiązane. Określał policję mianem “świń” i zaprzeczał, jakoby mógł zostawić jakiekolwiek odciski palców.
W Boże Narodzenie Melvin Belli, słynny adwokat, który już wcześniej padł ofiarą oszustwa mężczyzny podającego się za Zodiaka, otrzymał kartkę świąteczną. Zodiak prosił w niej o pomoc, twierdząc, że “tonie” i “traci kontrolę”. Jednak wiele wskazuje na to, iż był to rodzaj żartu, starannie zaplanowanego przez mordercę, który nigdy więcej już się z Bellim nie kontaktował.
W marcu 1970 roku Kathleen Johns jechała samochodem ze swoją maleńką córeczką Jennifer na tylnym siedzeniu. Została zatrzymana przez innego kierowcę, który twierdził, że opona jej wozu się obluzowała. Zaoferował pomoc, jednak w rzeczywistości całkowicie oponę odkręcił. Po ujechaniu kilku metrów Kathleen zjechała z drogi. Nieznajomy zatrzymał się ponownie i zaproponował, że ją podwiezie. Zgodziła się, ale szybko odkryła, że coś jest nie w porządku. Była przerażona i wykorzystała pierwszą okazję, by wyskoczyć z samochodu. Jej zeznania jednak zmieniały się na przestrzeni czasu, przyjmując bardziej dramatyczną formę, co wykorzystał Paul Avery w swoim artykule do Chronicle – artykule, na którym opierał się potem Robert Graysmith. Pierwotna wersja była dużo mniej widowiskowa. Ostatni świadek, który prawdopodobnie widział osobiście Zodiaka, jest zatem świadkiem nie do końca wiarygodnym.
Jeszcze raz Cheri Jo Bates
W kwietniu 1970 Zodiak powrócił w korespondencji do planów zamachu bombowego. Złamanie kodu miało, wedle autora, ujawnić miejsce ukrycia bomby. W lipcu przysłał kolejną notkę, nawiązując do porwania Kathleen Johns, wyrażając żal, iż ludzie nie noszą znaczków z jego logo, i fantazjując na temat tortur, których jego niewolnicy doznają w życiu pozagrobowym.
Halloween przyniosło Paulowi Avery’emu niemiłą niespodziankę w postaci kartki od Zodiaka. Jej treść sugerowała groźbę odebrania życia. Jak na wytrawnego reportera przystało, Avery przeobraził rzecz w artykuł na pierwszą stronę. W odpowiedzi na niego przyszedł nadany z Riverside anonimowy list, który wskazał reporterowi możliwy związek między śmiercią Cheri Jo Bates w 1966 a Zodiakiem. Grafolog Sherwood Morrill po analizie pisma na fragmencie blatu stolika z biblioteki i listów przysłanych po śmierci Cheri potwierdził zgodność z pismem Zodiaka. Oficjalnie jednak do dzisiaj Cheri Jo nie jest uważana za jego ofiarę.
Zodiak zamilkł na długo, pojawił się jednak ponownie w 1974 roku, wysyłając kolejną serię listów do Chronicle. Zrezygnował jednak ze swojego zwyczajowego powitania i ze znaczka, które służyło mu za logo. Autentyczność tych listów nigdy nie została całkowicie dowiedziona. Zodiak zamilkł na kolejne cztery lata. List przysłany na ręce następcy Avery’ego, Duffy’ego Jenningsa, wspominał nazwisko policjanta Davida Toschi i wyrażał nadzieję, że “powstanie o mnie dobry film”. Analiza wykazała zgodność z pismem Zodiaka, niemniej kontrowersje wokół listu pozostają nadal żywe. O jego autorstwo był podejrzewany nawet sam Toschi, jak również Robert Graysmith. Po powtórnej analizie grafolodzy wycofali swoją wcześniejszą opinię, uznając list za staranną podróbkę pisma Zodiaka. Plotka głosiła, że analiza DNA w 1990 roku wskazała na Toschiego jako autora, jednak nigdy nie pojawiło się żadne oficjalne potwierdzenie w tej sprawie.
Ulubiony podejrzany – Arthur Leigh Allen
Arthur Allen po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę policji Vallejo w październiku 1969, tak jak wielu innych – wskazany przez podejrzliwego sąsiada czy żywiącego urazę wroga. Nie pasował jednak do ustalonego rysopisu Zodiaka i szybko o nim zapomniano. W 1971 roku biznesmen z Kalifornii, Santo Panzarella, zgłosił się na policję z informacją, iż Allen zwierzył się z dokonanych morderstw jego partnerowi, Donaldowi Cheneyowi. Zaintrygowani policjanci poszli tym tropem i złożyli Cheneyowi wizytę.
Cheney przyjaźnił się z Allenem całymi latami. Opowiedział detektywom o rozmowie, jaką odbył z Allenem w 1968 roku. Allen opowiadał wtedy o książce Richarda Connella “The Most Dangerous Game”, która go zafascynowała ideą polowania na ludzi. Opisywał, jakby mógł tego dokonać w ciemności, montując latarkę na lufie pistoletu, mówił też o strzelaniu do opon szkolnego autobusu i obieraniu za cel wybiegających dzieci (“little darlings”). Wspominał, że wysyłałby potem listy do policji, i jakby tego było mało, dodał, że podoba mu się brzmienie słowa “Zodiak” i takiego imienia chętnie by używał. Zbieżności ze sprawą są oczywiste, ale dlaczego Cheney czekał aż dwa lata? Cheney twierdził, dosyć mętnie, że nie śledził sprawy. Mogło to być prawdą na początku, ale późniejszy szum medialny wokół Zodiaka był raczej niemożliwy do przeoczenia. Ponadto, jak wynikło z dalszego dochodzenia, Cheney miał prywatne zatargi z Allenem, który molestował niegdyś jego nieletnią córkę, i mógł kierować się pragnieniem zemsty.
Podobne wpisy
Przesłuchanie Allena odbyło się w jego miejscu pracy. Zaprzeczył, jakoby odbył podobną rozmowę z Cheneyem, chociaż przyznał, że czytał “The Most Dangerous Game” i że książka zrobiła na nim wrażenie. Przedstawił alibi na czas morderstwa przy Lake Berryessa, i zupełnie niepotrzebnie wspomniał o obecności zakrwawionego noża w jego samochodzie – tłumacząc, że krew należała do kurczaka. Detektywi zwrócili uwagę na zegarek Allena, model Sea Wolf wyprodukowany przez szwajcarską markę Zodiac, której logo to krzyż w kółeczku. Allen twierdził, że dostał zegarek jako prezent od matki w 1969 roku. I tak naprawdę właśnie ten zegarek pozostał jedynym wyraźniejszym śladem. Wszystko, co mówił Allen na temat morderstw było swobodnie dostępne w prasie i mógł się tego dowiedzieć, bynajmniej nie będąc sprawcą. Przeszukanie jego przyczepy nic nie dało. Analiza pisma nie wykazała zgodności. Odciski palców również się nie zgadzały. Allen przeszedł także pomyślnie test na wykrywaczu kłamstw.
Do kandydatury Allena powrócił dopiero Robert Graysmith, gdy w 1986 pracował nad swoim “Zodiakiem”. Dla potrzeb książki obdarzył Allena pseudonimem “Robert Hall Starr”. Jednak jego wnioski opierają się w dużej mierze na manipulacji i przejaskrawieniu poszlakowych dowodów.
W 1990 roku niejaki Ralph Spinelli, w obliczu 30 lat więzienia za napad z bronią w ręku, zeznał, iż w 1969 Allen zwierzył mu się, jakoby jechał do San Francisco zabić taksówkarza. Na fali sukcesu “Zodiaka” i w świetle tych zeznań, policja ponownie zdobyła nakaz rewizji mieszkania Allena. Ponownie bez rezultatu.
Arthur Leigh Allen zmarł w 1992 roku, oficjalnie niewinny, ale wciąż pod ostrzałem oskarżeń opinii publicznej, która nigdy nie traktuje wyrozumiale pedofili. Był już wówczas niewidomy, miał zaawansowaną cukrzycę i cierpiał na niewydolność nerek. Pomimo wielokrotnie powtarzanych próśb, nigdy nie zwrócono mu zabranego podczas rewizji w 1991 zegarka Sea Wolf. Po jego śmierci dwukrotnie przeprowadzono analizę DNA, która nie wykazała zadowalającej zgodności. Allen pozostaje jednak ulubionym podejrzanym dla wielu osób, które tłumaczą brak dowodów faktem, iż miał wspólnika. Są też tacy, którzy stawiają raczej na Richarda Marshalla – wielbiciela filmów, znanego z porywczego temperamentu i niechęci w stosunku do kobiet. Jednak żadnego z podejrzanych, a przesłuchano ich w sumie ponad 2500, nie udało się w zadowalający sposób powiązać ze sprawą Zodiaka.