Najlepsze filmy CYBERPUNKOWE. Neonowe SCIENCE FICTION i niepokojące wizje jutra
Od zawsze fascynowały mnie cyberpunkowe wizje niedalekiej przyszłości. Zadymione metropolie skąpane w deszczu i neonowych barwach, technologia jutra przemieszana z problemami, które powinny być przeszłością – to niezwykle intrygujące połączenie piękna i brzydoty, postępu i zacofania, stylowości i bezguścia. Mam też wrażenie, że im bardziej nasza cywilizacja zbliża się do tych wizji, tym więcej uwagi warto poświęcić cyberpunkowym dziełom. Poświęcają one bowiem dużo czasu na próby zrozumienia człowieczeństwa w dobie błyskawicznego postępu technologicznego pełnego potencjalnych pułapek mogących znaleźć się na naszej drodze. Czasem warto porównać fikcję z rzeczywistością w poszukiwaniu szerszej perspektywy.
W tym zestawieniu przedstawiam kilkanaście tytułów zasługujących na największą uwagę – polecam je szczególnie tym, którzy czekają na Cyberpunk 2077, ale nie mieli jeszcze możliwości wgryźć się w ten temat.
Ghost in the Shell
Dzieło kultowe i obowiązkowe dla miłośników science fiction – ewentualną niechęć do anime warto tu schować do kieszeni. Bez Ghost in the Shell nie powstałby Matrix, a i cały cyberpunk byłby znacznie uboższy. Kapitalna konstrukcja świata i wnikliwa eksploracja wątku transhumanizmu czynią ten film czymś znacznie więcej niż audiowizualną perełką. Niestety tego samego nie można powiedzieć o remake’u z 2017 roku, choć świetny występ Scarlett Johansson zasługuje na znacznie więcej uznania, niż faktycznie otrzymał. Sam film pozbawiony jest głębi pierwowzoru, ale i bez niej urzeka niesamowitym klimatem – myślę, że jednak warto dać mu szansę.
Tron: Dziedzictwo
Skoro już mowa o audiowizualnych perełkach, to grzechem byłoby nie wspomnieć o ostatnim Tronie. Do dziś pamiętam opad szczęki, jaki wywołał seans tego filmu w kinowym 3D (niestety nie był to IMAX) – ten świat został po prostu stworzony pod wielki ekran i trzeci wymiar. Olśniewające noirowe wizualia i wybitna ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Daft Punk zachwycają dziś tak samo jak dekadę (!) temu. Fabuła nie kryje wprawdzie wielu zaskoczeń, a kwestie związane ze sztuczną inteligencją mogły otrzymać nieco więcej uwagi; poza przepiękną warstwą realizacyjną ten film stoi przede wszystkim ujmującymi relacjami miedzy bohaterami i intymnością całej historii.
RoboCop
Podobne wpisy
Robocop to transhumanistyczny koszmar, nasycona czarnym humorem satyra na Stany Zjednoczone oraz kawał krwawego akcyjniaka z lat 80. Tytułowy bohater zaczyna tę historię jako zwyczajny funkcjonariusz, który następnie zostaje obdarty ze swojego człowieczeństwa – jako cyborg ma w sobie więcej z maszyny niż z człowieka i jest zmuszony do walki z nią o kontrolę nad resztkami własnego ciała. To przerażające i zarazem fascynujące, a w mojej opinii remake z 2014 roku ukazuje ten dramat w równie poruszający sposób. Problemem nowego filmu okazały się przede wszystkim sekwencje akcji polegające na CGI, ugrzeczniona przemoc pod kategorię wiekową PG-13 i dość niezgrabna próba połączenia satyry pierwowzoru z poważną tonacją, która jednak dominuje w remake’u. W ostatecznym rozrachunku RoboCop Paula Verhoevena to kultowy klasyk i pozycja obowiązkowa dla fanów cyberpunku, natomiast nieco przeoczony RoboCop z 2014 zasługuje na miano przyzwoitej ciekawostki.
Człowiek z magicznym pudełkiem
Cyberpunk w polskim wydaniu? Może to brzmieć zaskakująco, ale dwa lata temu przez nasze kina przeszło dzieło, które w bardzo interesujący sposób przedstawiało wątki fantastycznonaukowe, a do tego zachwycało stylistyką ewidentnie inspirowaną Łowcą androidów i innymi klasykami nurtu. Człowiek z magicznym pudełkiem opowiada prostą historię miłości w skomplikowanych realiach, serwując po drodze widzowi kilka niespodzianek i sporo niedopowiedzeń. Reżyserowi udało się także zawstydzić każdego, kto twierdzi, że w Polsce nie ma możliwości nakręcenia porządnego kina science fiction. Scenografia i zdjęcia w filmie Bodo Koxa są niesamowite, nawet jeśli (a może „zwłaszcza że”?) powstały za ułamek hollywoodzkiego budżetu. Trudno o lepszy dowód na to, że kreatywność i pomysłowość bywają ważniejsze niż wielomilionowe kwoty.
Łowca androidów/Blade Runner 2049
Arcydzieło Ridleya Scotta zapoczątkowało popularność cyberpunkowej stylistyki i rozpaliło wyobraźnię milionów, a 35 lat później arcydzieło Denisa Villeneuve’a pokazało, że można dorównać legendzie i pokazać coś nowego w kwestii rzeczonej stylistyki. Łowca androidów mocno odchodzi od fabuły swojego literackiego pierwowzoru, ale bezbłędnie oddaje jego ducha i wizję świata, która pojawiła się w głowie Philipa K. Dicka (jednego z ojców cyberpunku). Ten film wizualnie zawstydza wiele współczesnych blockbusterów, a jego fenomenalne zdjęcia w połączeniu z kultową ścieżką dźwiękową autorstwa Vangelis dają prawdziwie unikalny i niemożliwy do podrobienia efekt. Efekt, który stał się punktem wyjścia dla kolejnych twórców i na stałe zagościł w zbiorowej świadomości, stając się podręcznikowym przykładem cyberpunkowej rzeczywistości. Blade Runner 2049 oferuje jednak coś zaskakująco odmiennego, choć jednocześnie wiernego pierwszej części. Duża część filmu rozgrywa się podczas dnia, a oprócz rozświetlanego neonem mroku oglądamy także sceny utrzymane w pomarańczowych i szarych barwach oraz w typowo postapokaliptycznej scenerii. Warstwa fabularna obu filmów oferuje multum wątków trans- i posthumanistycznych, pesymistycznych rozważań na temat przyszłości oraz natury człowieka – to prawdziwa esencja cyberpunku.