Najlepsze filmy CYBERPUNKOWE. Neonowe SCIENCE FICTION i niepokojące wizje jutra
Upgrade
Być może sprawiam wrażenie, jakbym głoszenie peanów na cześć Upgrade uczynił swoją osobistą misją, ale naprawdę uważam, że warto uświadamiać ludzi na temat jego istnienia (w Polsce niestety nie doczekaliśmy się żadnej sensownej dystrybucji). Fantastyczna, choć pozbawiona rozmachu większych produkcji stylistyka, świetne wątki sztucznej inteligencji i ingerencji w ludzkie ciało, a to wszystko doprawione mocno przerysowaną przemocą. To kameralne, ale wyjątkowo udane kino zemsty czerpiące garściami z poważniejszych cyberpunkowych dzieł.
Akira
Tak jak bez Ghost in the Shell nie byłoby Matriksa, tak niewykluczone, że bez Akiry nie byłoby tego pierwszego (albo prezentowałby się mocno inaczej). Akira przetarł szlaki dla cyberpunkowego anime, prezentując zaskakująco mroczną wizję przyszłości (ocierającą się o postapokalipsę). Film ten w dużej mierze koncentruje się na problemach społecznych i potencjalnych katastrofach, jakie mogą czekać człowieka jako zbiorowość. Fenomenalna animacja, angażujący bohaterowie i uniwersalny wydźwięk niebanalnego przekazu – kto obejrzy Akirę, ten zrozumie jego kultowość.
Pamięć absolutna
Kolejne dzieło Verhoevena na tej liście i zarazem pokaz kompletnego audiowizualnego szaleństwa. Praktyczne efekty specjalne RoboCopa robiły i dalej robią wrażenie, ale to, co się wyprawia w Pamięci absolutnej, to poziom godny filmu Coś Johna Carpentera. Historia oparta na opowiadaniu Dicka zabiera widza w szaloną podróż po kuriozalnej wizji przyszłości i zawiłych meandrach ludzkiego umysłu. Obecność pamięciowych implantów determinuje tutaj narrację i zmusza zarówno bohatera, jak i widza do kwestionowania tego, co wydaje się rzeczywiste. Z innych atrakcji: utrzymane w duchu lat 80. sceny akcji starzeją się jak wino, szarżujący Arnold Schwarzenegger serwuje kolejne kultowe one-linery, a plastyczna wyobraźnia twórców zdaje się nie znać granic. Kronikarski obowiązek nakazuje mi wspomnieć o remake’u z 2012 roku, ale poza niezłym Colinem Farrellem i kilkoma ciekawymi obrazkami nie było tam nic zasługującego na szczególną uwagę.
Dziwne dni
Kreacja świata Dziwnych dni jest wprawdzie pozbawiona większości elementów kojarzonych z cyberpunkiem, nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo ważne dzieło dla tego nurtu. Od zmysłowych neonów i kolorowych hologramów ważniejsza jest bowiem treść; film Kathryn Bigelow przedstawia rosnące niepokoje społeczne i szereg cywilizacyjnych problemów, a to wszystko w rzeczywistości, w której człowiek nauczył się rejestrować i zapisywać na zewnętrznych nośnikach własne wspomnienia. To ostatnie umożliwia nam bardzo dosadne zderzenie dwóch postaw: życia przeszłością i obawiania się o przyszłość. Misternie budowana noirowa atmosfera, umiejętne wykorzystanie wątku potencjalnej zagłady za horyzontem i świetna reżyseria czynią ten film zdecydowanie bardziej pamiętnym, niż sugerowałaby jego niewielka popularność (mówię tu o masowej publice).
12 małp
Ten wyjątkowy film Terry’ego Gilliama eksploruje wątki pułapek ludzkiego umysłu, a także potencjalnego upadku ludzkości przegrywającej starcie z siłami niemożliwymi do opanowania. Zepchnięta do podziemia przez katastrofalną pandemię żałosna namiastka dawnej cywilizacji to celna filmowa reprezentacja wielu ułomności naszego gatunku. Gilliam maluje nasyconą pesymizmem wizję tragicznego jutra i wprowadza do niej zaledwie iskierkę nadziei. Współcześnie 12 małp wydaje się jeszcze bardziej trafną społeczną analizą społeczną niż ćwierć wieku temu, a doskonała obsada nie przestaje dodawać temu dziełu atrakcyjności. Zagłada jako katalizator historii nasuwa wprawdzie więcej skojarzeń z postapokalipsą niż cyberpunkiem, ale obraz społeczeństwa powstałego po katastrofie pod wieloma względami jest wzięty żywcem z twórczości, której ten tekst jest poświęcony.