Prezentacja świata prostytucji przez Buñuela jest fikcyjnym dzieckiem swoich czasów, więc raczej nie należy brać go na serio. Za to diagnoza samotności, niezaspokojenia i rozwoju nieakceptowanych przez społeczeństwo pragnień ciekawa, a wręcz trafnie kontrowersyjna. Co by na nią powiedziały radykalne feministki? Tak naprawdę ta galeria osobliwości seksualnych przedstawionych w filmie dotyczy ludzi niezależnie od płci. Catherine Deneuve w roli z pozoru zagubionej Séverine powoli odkrywa zupełnie inny świat, który funkcjonuje równolegle do tego dopuszczonego normami społecznymi, mającymi swoje źródła, a tym samym ograniczenia, zwłaszcza w religii. Buñuel postacią odgrywaną przez Deneuve pokazuje, że ta delikatna, zagubiona, przestraszona, niepewna siebie blondynka, na dodatek niespełniona seksualnie mężatka, może mieć odwagę przekroczyć wszelkie granice tzw. dobrego smaku. Pięknością Dnia jednak nie zostaje się za darmo.
Nim Buñuel wykorzystał kunszt Deneuve w odgrywaniu demonów wyuzdanego seksu, z jej talentu skorzystał Polański. Mniej mu chodziło o erotykę. Bardziej postawił na szaleństwo – jego stopniowe narodziny aż po apogeum wstrętu do wszelkiego istnienia. Deneuve dostała niełatwe zadanie odegrania lęku, przekazania go niemal w czystej postaci widzowi. Grana przez nią u Polańskiego Carol Ledoux zabierana jest przez spiralę szaleństwa stopniowo. Odczuwa się wręcz uwierającą niecierpliwość, że tak jest. Chce się, żeby szybciej zwariowała. Na tym polega straszność jej postaci. Lęk kobiety czuć zawsze bardziej niż się on w danej chwili objawia na ekranie. Nasze wrażenie jest mocniejsze niż wizualne bodźce je tworzące. Ten celny zabieg zwiększył autentyzm, z jakim Deneuve odegrała bohaterkę Wstrętu.
Indochiny powinny być wrzodem na sumieniu narodu francuskiego, tak przecież zajadle walczącego o libertyńskie ideały. I faktycznie trochę się Francji dostaje w filmie Wargniera, ale reżyser skupia się raczej nie na polityce, a na relacjach społecznych między tubylcami a Francuzami oraz tymi ostatnimi między sobą. Dystyngowana rola Catherine Deneuve ma coś w sobie z kreacji Nicole Kidman w Australii czy też Meryl Streep w Pożegnaniu z Afryką. Te trzy kobiety mają szczęście w nieszczęściu posiadać trochę władzy w męskim świecie, mało tego – odmiennym kulturowo niż ich pochodzenie. Na styku tych rzeczywistości dochodzi do dramatów społecznych i miłosnych, a główne bohaterki muszą za wszelką cenę trzymać głowy w górze z godnością, bo obserwują je nie tylko tubylcy, lecz także ich narodowi krewniacy. Niestety z obydwu tych stron można się spodziewać najgorszego.