Słynni REŻYSERZY, którzy potrafią wejść w SKÓRĘ KOBIETY
Choć reżyserki coraz częściej zdobywają nagrody i kręcą coraz więcej filmów, kino w dalszym ciągu tworzą przede wszystkim mężczyźni. Na szczęście wśród nich znajdują się i tacy, którzy potrafią przyjąć kobiecą perspektywę. Którzy słynni reżyserzy dobrze rozumieją kobiece problemy, marzenia i psychikę?
Martin Scorsese – Alicja już tu nie mieszka (1974)
Scorsese przez większość widzów uważany jest za twórcę typowo „męskiego” kina. Mniej osób zdaje się jednak pamiętać o jego czwartym pełnometrażowym filmie, w którym nie tyle postawił kobietę w centrum, co całkowicie opowiedział się po jej stronie i przyjął jej punkt widzenia. Tytułowa Alicja (nagrodzona Oscarem Ellen Burstyn) to młoda wdowa z małym dzieckiem na utrzymaniu, która postanawia zawalczyć o swoje marzenie, jakim jest zostanie piosenkarką. Niestety, szara rzeczywistość szybko zweryfikuje te plany. Nie można jednak nazwać Alicji filmem przygnębiającym. Wręcz przeciwnie: to mądra opowieść o spóźnionym dojrzewaniu stłamszonej kury domowej, która po śmierci męża po raz pierwszy ma szansę stać się samodzielną jednostką. Scorsese z dużą społeczną wrażliwością wskazuje na problemy, jakie stawiała przed kobietami patriarchalna rzeczywistość lat 70. Alicja na swojej drodze spotka szereg agresywnych facetów (przerażająca scena z demolującym jej dom Harveyem Keitelem), będzie musiała też przeformułować własną, nazbyt romantyczną definicję kobiecości i zacząć wyraźniej komunikować otoczeniu swoje potrzeby.
Clint Eastwood – Co się wydarzyło w Madison County (1995)
Eastwood to kolejny reżyser, którego nikt raczej nie utożsamia z kobiecością, a jednak to on właśnie nakręcił film, dzięki któremu rzesze widzek na całym świecie poczuły się zrozumiane i dostrzeżone. Co się wydarzyło w Madison County to opowieść o nieoczekiwanej miłości, w której akcent położony został na kobietę: niepozorną, skromną gospodynię domową, która pod nieobecność męża zakochuje się w przybyłym z daleka fotografie. W mojej opinii Francesca Johnson to najlepsza rola w całym bogatym dorobku Meryl Streep. Eastwood z niebywałą intuicją poprowadził aktorkę, a ze spotkania ich talentów wyniknął bardzo subtelny i poruszający portret kobiety. Reżyser z niezwykłym autentyzmem przedstawił rozterki i emocje Franceski. Inną niezapomnianą kobiecą postać – choć całkowicie odmienną – Eastwood wyreżyserował w Za wszelką cenę.
Ridley Scott – Thelma i Louise (1991)
Wszystkie panie mają co najmniej dwa powody, by kochać Ridleya Scotta. Po pierwsze, to on udowodnił światu, że najtwardszy i najbardziej ikoniczny bohater kina science fiction jest kobietą (mam na myśli Ellen Ripley, rzecz jasna). Po drugie, nakręcił być może najpiękniejszy pean na cześć kobiecej przyjaźni i wolności, czyli Thelmę i Louise. Historia wspólnego wyjazdu dwóch przyjaciółek, który niespodziewanie wymyka się spod kontroli i okazuje o wiele bardziej szalony, niż obie przewidywały, od 30 lat porywa i porusza kolejne pokolenia. To także jeden z tych feministycznych filmów, które cieszą się sympatią zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Scott nakręcił uniwersalne kino drogi, którego warstwa ideologiczna jest inherentną częścią całości, uzasadnioną w fabule i nieprzysłaniająca pozostałych walorów filmu. Podróż z Thelmą i Louise jest jak powiew absolutnego wyzwolenia i ucieczka od szarzyzny codzienności, które każda osoba chciałaby przeżyć choć raz – może za wyjątkiem ofiar śmiertelnych.
Pedro Almodóvar – Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? (1984)
Niemal cała filmografia Almodóvara to hołd dla kobiecości. Płeć piękna nieodmiennie stanowi dla Hiszpana źródło inspiracji, czego najlepszymi dowodami są tak uznane tytuły jak Wszystko o mojej matce czy Kobiety na skraju załamania nerwowego. Ja chciałabym jednak przypomnieć jego mniej znany, wczesny film, zasługujący na zdecydowanie większe uznanie widzów. Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? to portret zapracowanej, zmęczonej życiem kobiety w średnim wieku, zamkniętej w ciasnym bloku pośród baaardzo specyficznych sąsiadów i problematycznych domowników. Jej codzienne perypetie zostały uchwycone w krzywym zwierciadle, a groteska i duża dawka Almodóvarowskiego humoru składają się na słodko-gorzką wymowę całości. Hiszpan po raz kolejny udowodnił tutaj, że rozumie „zwyczajne” kobiety i nawet w najbardziej niepozornej z nich potrafi dostrzec bohaterkę godną filmu. Czym sobie na to wszystko zasłużyłam? jest jak rozmowa z przyjaciółką, z którą możemy zarazem żalić się i śmiać ze wszystkich naszych porażek.
Carlos Saura – Anna i wilki (1973)
Podobne wpisy
Carlos Saura często przyglądał się w swoich filmach kobiecie: to czyniąc z niej obiekt fascynacji (Carmen), to analizując jej mechanizmy psychiczne (Mrożony Peppermint), to oczami dziecka obserwując rozpad jej małżeństwa (Nakarmić kruki). Natomiast niezwykle ciekawy, choć gorzki obraz sytuacji kobiet w społeczeństwie stworzył w Annie i wilkach. Ten jedyny w swoim rodzaju, frapujący film przedstawia paraboliczną historię młodej guwernantki, która przyjmuje pracę w odludnej posiadłości, gdzie staje się centrum zainteresowania trzech dziwacznych braci: wojskowego, dewoty i rozpustnika. Losy tytułowej bohaterki – granej przez wieloletnią partnerkę i muzę Saury, Geraldine Chaplin, córkę Charliego – zwykło się interpretować jako metaforę frankistowskiej Hiszpanii. W oderwaniu od polityczno-historycznego kontekstu Anna i wilki pozostaje ponadczasową opowieścią o systemowej opresji względem kobiet, przedstawionej pod postaciami trojga braci, uosabiających sobą trzy typy męskiej przemocy – seksualnej (kobieta sprowadzona do roli obiektu pożądania), religijnej (kobiecość traktowana jako zagrożenie dla męskiej czystości i prowokacja do grzechu) oraz fizycznej (kobieta jako podmiot służący do zaspokajania żądzy dominacji i egzekwowania władzy).