Męski lęk przed waginą. Najlepsze FILMY FEMINISTYCZNE
Czyli takie, które z jednej strony uświadamiają, że kobieta jest jedyną istotą w dziejach ludzkiej cywilizacji, która z powodu swojej płci jest na taką skalę poniżana i wykorzystywana niezależnie od koloru skóry, wyznania oraz kultury. Z drugiej strony – tłumaczą, na czym polega mechanizm poniżania, czyli mający antyczne źródła patriarchat, którego idea tak spodobała się kapłanom, politykom i wszystkim tym, którzy na przestrzeni wieków współtworzyli tzw. imperialistyczny establishment. Rozwijający się ruch feministyczny w kinie jest wyrazem zwiększającej się świadomości kobiet na temat tego. że zmaskulinizowany świat się wytarł, zdezaktualizował i przyniósł oraz nieprzerwanie przynosi zbyt wiele cierpienia. Jego sercem jest skorodowana, przestarzała, samonapędzająca się sieć zależności archetypowego systemu wychowania i zachowywania się, oparta na bezrefleksyjnym przestrzeganiu zasad tradycji, religii i realizacji dzięki nim męskiej potrzeby dominacji.
Jak dowiemy się z poniżej zestawionych filmów, feminizm nie jest żadnym rewolucyjnym ruchem, ale naturalnym zjawiskiem. Patriarchat zaś stanowi objaw społecznej dysfunkcji nie mający żadnego uzasadnienia w biologii. To wymysł leni i tchórzy, a jednocześnie ofiar, które nie potrafią wyzwolić się psychicznie z pewnego wpojonego od dziecka systemowego postrzegania kobiet. Feminizm za to jest ruchem mającym na celu przywrócenie równowagi w naszych relacjach między sobą, między płciami i, co również ważne, w naszej relacji z naturalnym środowiskiem. Bo tak się składa, że ci, którzy mają tendencję do hołdowania wykorzystywaniu kobiet, starają się także rabunkowo wykorzystywać naturę.
Podobne wpisy
Kino feministyczne jest nam potrzebne wprost proporcjonalnie do tego, jaki budzi sprzeciw. On właśnie udowadnia jedynie niestabilność i niepewność patriarchalnie rozumianej męskości. Dosłownie kilka dni temu minister Gliński zawiesił Festiwal Herstorie z powodu dwóch tytułów – Nie masz dystansu Kariny Paciorkowskiej i Vibrant Village Weroniki Jurkiewicz. Przyznam się, że nie sądziłem, że w trakcie pisania tego zestawienia trafi się w przestrzeni medialnej związanej z filmem wydarzenie, które doskonale zobrazuje krytykowany przez feministycznych twórców patriarchat. Pana ministra Glińskiego należałoby wnikliwie rozpytać w systemie kozetkowym, czy aby jego podświadomość nie żywi jakichś niewyartykułowanych lęków w stosunku do waginy i jaki to ma związek z udziałem jego matki w procesie jego socjalizacji w kolejnych fazach rozwoju seksualnego. Zamiast nieco jednak przestarzałemu Freudowi, wolę w tej sytuacji oddać głos Terrence’owi Realowi, amerykańskiemu psychoterapeucie specjalizującemu się w terapii rodzinnej oraz męskiej depresji. Polecam zwłaszcza jego przewracającą do góry nogami myślenie o męskości książkę pt. Nie chcę o tym mówić. Jak przerwać dziedziczenie męskiej depresji. A teraz do rzeczy. Real pisze o patriarchacie:
Z psychologicznego punktu widzenia patriarchat to dynamika relacji pomiędzy wartościami określanymi jako „męskie” i „kobiece”, w której jedna połowa naszych ludzkich cech jest wyróżniona, zaś druga jest lekceważona. Mężczyźni i kobiety uczestniczą w tym smutnym systemie wartości. Patriarchat psychologiczny to „taniec pogardy”, perwersyjna forma związku, zastępująca prawdziwą zażyłość złożonym, zawoalowanym układem łączącym dominację z uległością, zmowę z manipulacją. Jest to nieuznawany oficjalnie paradygmat związków, który przenika cywilizację zachodnią pokolenie za pokoleniem, deformując obie płci i niszcząc silną więź między nimi.
Pan minister Gliński i setki milionów (jeśli nie więcej) mężczyzn na całym świecie są ofiarami tak treściwie opisanej przez Reala formy patriarchatu. Spójrzmy więc na nich od teraz inaczej. Nie jak na wrogów, a osoby chore.
O mężczyznach obawiających się kobiecej siły, ich lęku przed rzeczywistym światem i walczących z nimi na różnych polach silnych kobietach opowiadają niżej wymienione filmy. Poza tym celnie diagnozują zjawisko patriarchatu w sposób wymykający się powszechnym opiniom zarówno jego zwolenników, jak i przeciwników.
Kwiat pustyni (2009), reż. Sherry Hormann
Kilka dni temu do tematu obrzezania kobiet (FGM) wróciła Dominika Kulczyk w swoim programie „Efekt domina”. Problem jest wciąż aktualny i zatrważający, gdy uświadomimy sobie, że statystycznie co 11 sekund jakaś dziewczynka zostaje poddana kuriozalnemu i makabrycznemu zabiegowi usunięcia łechtaczki i/lub mniejszych warg sromowych oraz zaszycia wejścia do pochwy. Uzasadnienie tego procederu jest czysto patriarchalne. Wynika z przekonania, że jeśli uszkodzi się narządy płciowe kobiety, a ta przestanie czuć przyjemność z seksu, będzie ona jeszcze bardziej posłuszna mężowi i go nie zdradzi. Kwiat pustyni to lektura obowiązkowa dla wszystkich chcących zacząć badać temat kobiecego obrzezania. Dokładnie tłumaczy, jaki typ myślenia leży u podstaw takiego zachowania – co jeszcze makabryczniejsze, uskutecznianego przez kobiety w stosunku do innych kobiet. Motywy mają naturę zarówno religijną, jak i etniczną. Na podstawie dzisiejszej wiedzy historycznej można mówić raczej o wtórnym uzasadnieniu FGM względami religijnymi (czystość, dziewictwo, piękno itp.), gdyż pojawiło się ono na wiele lat przed powstaniem zarówno islamu, jak i chrześcijaństwa. Niemniej kapłanom raczkujących jeszcze w basenie Morza Śródziemnego religii bardzo spodobała się koncepcja FGM, pasująca do idei kontrolowania kobiecej seksualności za pomocą wszelkich dostępnych środków. Jak pokazuje film Kwiat pustyni, problem FGM dotyczy nie tylko Afryki, ale i krajów europejskich, gdzie zamieszkują mniejszości etniczne pochodzenia afrykańskiego, ale też bliskowschodniego (np. Kurdowie). Rozpowszechniony jest także wśród ludzi wyznających zarówno islam, jak i chrześcijaństwo oraz wśród Felaszów, czyli tzw. Czarnych Żydów żyjących lub wywodzących się z Etiopii.
Daleka północ (2005), reż. Niki Caro
Charlize Theron jest aktorką zaangażowaną w feminizm. Za pomocą swoich kreacji filmowych stara się pokazywać, że problem dyskryminacji kobiet funkcjonuje i ma się dobrze na różnych polach – prawnym, zawodowym, społecznym, wielkomiejskim, małomiasteczkowym itp. Kropką nad i tej aktorskiej działalności może być udział w lesbijskiej wersji Szklanej pułapki, gdzie Theron chce zagrać kobiecą wersję Johna McClane’a ratującą ze śmiertelnych tarapatów swoją żonę. Oby ten projekt doszedł do skutku i wyszedł dobrze, gdyż będzie stanowił alternatywę dla typowo męskiego kina akcji w wydaniu Johna McTiernana. Co ciekawe, spotkałem się z interesującą opinią, że w tej perspektywie oryginalna Szklana pułapka może wydawać się kinem gejowskim, w którym to kobiety są jedynie wymówką dla walczących o dominację mężczyzn.
Skupiając się jednak na Dalekiej północy, rola Josey Aimes była dla Charlize Theron również pokazem kobiecej siły, nie w sensie fizycznym, lecz mentalnym. Bohaterka sprzeciwiła się wykorzystywaniu w pracy zarówno na poziomie płciowym, jak i czysto zawodowym. Warto zaznaczyć, że to drugie dotyczyło również mężczyzn. Bali się oni jednak zaprotestować, bo pracodawca mógłby się na nich zemścić. Lęk przed utratą pracy oraz gniew z powodu ciężkich warunków zawodowych w jakiejś mierze spowodowały, że poczytywane za zupełnie normalne dyskryminowanie kobiet przybrało formę agresywną, krzywdzącą i noszącą znamiona mobbingu seksualnego, a nawet gwałtu. Jaką trzeba było mieć silną psychikę, żeby powiedzieć „nie”.