search
REKLAMA
Zestawienie

Filmy z NICOLASEM CAGE’EM, których NIE ZNASZ, a powinieneś

Jacek Lubiński

29 czerwca 2020

REKLAMA
Znany, lubiany i ekscentryczny Nicolas Cage przekroczył właśnie w swojej filmografii magiczną liczbę stu pozycji. Aż się prosi o jakieś zestawienie z tej okazji. Jeśli dobrze znacie dorobek pana Klatki i widzieliście większość z jego filmów, to gratuluję – nagrodę wyślemy pocztą. A jeśli nie, to zapraszam na zestawienie 76 mniej popularnych, ale wartych uwagi produkcji z jego udziałem. No dobra, żartowałem. To tradycyjne TOP 10 najciekawszych z tych mniej znanych tytułów, w których Cage wystąpił – bez twardych ocen. Ale za to z kciukami. Gotowi?

Amos i Andrew (1993)

Świetna komedia z czasów, gdy można było wyśmiewać rasowe stereotypy. Cage tworzy tu udany duet z Samuelem „motherfucker” Jacksonem. Ten drugi gra czarnoskórego pisarza, który kupuje chatkę na wsi. Niestety wprowadza się do niej nocą, więc biali sąsiedzi biorą go za włamywacza i wzywają policję. Z każdą kolejną minutą sytuacja robi się coraz bardziej absurdalna… Debiut reżyserski późniejszego scenarzysty Foxcatchera nie był hitem kasowym ani też nie zyskał przychylności krytyków, którzy zarzucali mu brak zdecydowania. Można go zatem nazwać niedocenionym. Niesłusznie, bo o ile jest miejscami głupiutki, to jednak spełnia swoją podstawową rolę, dostarczając solidnej rozrywki. Pozostaje też nadal aktualną, uniwersalną i pełną celnych uwag przypowieścią o uprzedzeniach.

Opinia Nica:

Błękitny chłopak (1986)

Rzecz na faktach i o wiosłowaniu. Tak, dobrze przeczytaliście. Cage jest w tym filmie kanadyjskim mistrzem XIX-wiecznego wioślarstwa, choć rzeźbę ma taką, jakby miał zaraz wejść na ring (zresztą trenuje niczym Rocky za swoich najlepszych lat). Jako Ned Hanlan żyje determinacją godną Bruce’a Lee i tak jak on wpada w sidła miłości. Jest romans, brudne interesy, walka o bycie najlepszym oraz pozostanie sobą, czyli wszystko to, co można wrzucić do sportowej biografii, która tylko po części jest prawdziwa. Ta schematyczność zaważyła na mieszanym odbiorze tego dziełka, któremu z pewnością daleko jest do najlepszych w gatunku. Ale hej! Widoczki są ładne, emocji trochę się znajdzie, a Cage w swojej pierwszej głównej, solowej roli prezentuje się wprost zajedwabiście, nawet jeśli czasem pcha go w rejony „full retard”.

Opinia Nica:

Cotton Club (1984)

Francisa Forda Coppoli hołd dla starego kina gangsterskiego oraz epoki lat 30. XX wieku. W obsadzie same sławy pokroju młodych i pięknych Richarda Gere’a, Diane Lane, Laurence’a Fishburne’a i Jennifer Grey oraz nieco starszych wyjadaczy, jak Bob Hoskins. Wśród nich znajdziemy też oczywiście Nikosia w jednej z jego pierwszych ról. Jako młodszy, ambitny i nieco „śliski” brat bohaterki Lane gra tu zdecydowanie drugie skrzypce, ale jest istotną dla intrygi osobą, nawet jeśli troszkę ginącą w całym natłoku innych atrakcji. A w tym wystawnym, zrobionym z pietyzmem kinie ich nie brakuje, gdyż budżet był tu naprawdę spory. I to on pogrzebał całą produkcję, która pomimo dwóch oscarowych nominacji poległa spektakularnie w kinach, staczając się tym samym w otchłań zapomnienia. Parę lat temu wypłynęła jednakże reżyserska wersja tego dzieła, które warto obejrzeć nie tylko przez wzgląd na Cage’a z wąsikiem, ale też choćby dla spektakularnej ścieżki dźwiękowej.

Opinia Nica:

Czas zabijania (1989)

Nie mylić z filmem Joela Schumachera z 1995 roku. Choć oba dotykają podobnych problemów nie tylko tytułem i oscylują wokół międzyrasowej przemocy. U Giuliano Montaldo (Grand Slam) Cage jest włoskim porucznikiem Silvestrim, który wraz z armią Mussoliniego uczestniczy w inwazji na Etiopię w 1936 roku (choć rzecz kręcono w Zimbabwe). Jako pozornie cywilizowany człowiek łatwo dopuszcza się tam grzechów trapiących potem jego sumienie, a im dłużej przebywa na Czarnym Lądzie, tym w większy obłęd popada… Z całą pewnością nie jest to film nadający się na rodzinny obiad niedzielny, bo fabuła testuje zarówno widza, jak i Nica. Aktor wielokrotnie szarżuje, a jego wyraźny amerykański akcent wydaje się nie pasować do całego konceptu i bywa przyćmiewany przez świetnego Giancarlo Gianniniego na drugim planie oraz tradycyjnie dobrą muzykę mistrza Ennio Morricone. Niemniej to ciekawa, ambitna rola, na swój sposób jedyna taka w dorobku Cage’a. Dla fanów rzecz obowiązkowa.

Opinia Nica:

Joe (2013)

Jedna ze spokojniejszych ról Cage’a, który jako tytułowy recydywista zalicza tu jeden ze swoich najlepszych występów – przynajmniej ostatniej dekady. Wypalony, daleki od modelowego przykładu mentora, musi się takowym stać dla nastoletniego Tyea Sheridana, z którym ma bardzo dobrą chemię ekranową. Podobnie jak jego bohater, Joe to film pozbawiony fajerwerków i innych większych atrakcji, lecz ujmujący szczerością emocjonalną i jasnym portretem niełatwej rzeczywistości, w której odnajdą się jedynie ludzie z zasadami. Proste, dobre, męskie kino.

Opinia Nica:

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA