search
REKLAMA
Zestawienie

Zaskakująco DOBRE SEQUELE wyjątkowo SŁABYCH filmów

Przykłady filmów, w których twórcy poszli po rozum do głowy po blamażu poprzedniego filmu.

Jakub Piwoński

29 stycznia 2023

REKLAMA

Generalnie, jeśli dana seria filmowa zalicza wpadkę lub falstart, trudno później odbudować złe wrażenie. Tym, którym udaje się stworzyć udaną kontynuację kiepskich filmów, należą się więc podwójne gratulacje. To dzięki nim tytuły, w które przestano wierzyć, ponownie wzbudziły zainteresowanie. Zachęcam do zapoznania się ze stworzoną przeze mnie listą filmów, które są udaną rekompensatą względem filmu, którego są kontynuacją.

Gwiezdne wojny: Część III – Zemsta Sithów

W porównaniu do tego, co z Gwiezdnymi wojnami zrobił Disney w nowej trylogii, osławiona trylogia prequeli mocno się dziś broni. Trudno jednak broni się Atak klonów, który według mnie pozostaje z tych trzech „startowych” filmów odsłoną najgorszą, najbardziej bombastyczną, przeestetyzowaną. Swego rodzaju odkupienie następuje w Zemście Sithów, która ma odpowiednią wagę dramatyczną, nie dominuje w niej przesada, a aktorzy w końcu dostają coś do zagrania. Film stanowi zgrabny pomost fabularny do Nowej nadziei.

Mission: Impossible III

Okazuje się, że seria Mission: Impossible tylko raz zaliczyła wyraźny jakościowy spadek, co wydaje się dość zaskakujące. Miało to miejsce jeszcze na samym początku historii Ethana Hunta, gdy za kamerą drugiej części stanął John Woo. Cechą tej serii była od zawsze skłonność otwierania zamkniętych wcześniej drzwi, czyli odwracanie czynienia niemożliwego możliwym. W drugiej jednak części tę granicę przekroczono. Dzieją się niemożliwe rzeczy, ale jest to podane w zupełnie niewiarygodny sposób. Trzecia część zdecydowanie naprawia ten błąd. Za jej kamerą stanął sam J.J. Abrams, który był wówczas w sztosie, za sprawą produkcji serialu Zagubieni.

The Wolverine

Właściwie to w tym miejscu mógłbym wstawić także znakomitego Logana. Ale prawdę mówiąc, już znacznie wcześniej twórcy poszli po rozum do głowy, umiejętnie prowadząc samodzielną historię słynnego X-Mena. The Wolverine to dobry film z dobrym Hugh Jackmanem. O klasę lepszy od filmu, którego jest sequelem, czyli X-Men Geneza: Wolverine. Zachowano więcej umiaru, fabułę pokierowano w sposób bardziej zwarty, w tym wypadku przenosząc akcję do Japonii. Już wkrótce powstanie kolejna rekompensata po osławionej Genezie, bo mamy dostać nowe, drugie już spotkanie Deadpoola i Wolverina – czy i tym razem będzie to dobry sequel w stosunku do filmu z 2009?

Star Trek II: Gniew Khana

Nie przeszłoby mi przez gardło stwierdzenie, że pierwszy kinowy Star Trek z 1979 to kiepski film. Nie umiem zachować w tej kwestii obiektywizmu. Filmowe odsłony kultowego serialu generalnie trzymają według mnie swój równy poziom, raz po raz miewając słabsze momenty. Zgodzę się jednak, że pierwszemu filmowi brakowało mocnego tąpnięcia. To następuje w kultowym Gniewie Khana, do dziś uznawanym za najjaśniejszy punkt kinowych wersji przygód ekipy z Enterprise. Niewątpliwie stoi na wysokim poziomie dramaturgicznym, ma ciekawego antagonistę i angażujący konflikt pomiędzy postaciami. Czy to wciąż najlepszy film z serii? Trudno mi to stwierdzić jednoznacznie, ale na pewno jeden z lepszych.

Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz

 

Wejście Kapitana Ameryki do annałów historii bohaterów zaczęło się od drugiej odsłony jego przygód. Trudno bowiem miałkie Pierwsze starcie z 2011 roku traktować poważnie, gdyż jest to typowy filmowy prolog, w którym bohaterstwo dopiero się wykluwa. To przeciętne, acz bezbolesne widowisko, doczekało się jednak prawdziwie wirtuozerskiego sequela. Jeśli przyrównać te filmy do etapów rozwoju masy mięśniowej, Pierwsze starcie to chuderlak w stosunku do napakowanej i ukształtowanego Zimowego Żołnierza. Wszystko tu jest atrakcyjniejsze.

Rocky Balboa

Seria o Rockym jest długa i szeroka, bo doszły do niej też spin-offy, ale jeśli miałbym wskazać jej najsłabszy punkt, to niestety, ale muszę wspomnieć Rocky’ego V. Mówię niestety, bo to i tak przyzwoity film z ciekawym pomysłem na siebie. O wiele lepiej potraktowanie Rocky’ego jako nauczyciela wypadło w Creedach. Po blamażu piątej części (film był też finansową klapą) wydawało się, że Rocky nie wstanie już z kolan. Po latach Sylvester Stallone po raz ostatni postanowił założyć rękawice i przejąć stołek reżyserski filmowego epilogu historii słynnego boksera. Rocky Balboa to nie tyle próba oddania sprawiedliwości bohaterowi po słabym pożegnaniu z fanami, ile raczej podsumowanie i rozliczenie kariery. To zatem nie tylko dobry sequel względem piątej części, ale także całości serii.

Thor: Ragnarok

Ta seria zaskoczyła dość późno. Thor znacznie lepiej wypadał jako uzupełnienie Avengers niż w solowych filmach. Pierwszy i drugi film o przygodach nordyckiego boga piorunów to nuda jakich mało. Natomiast zabawa zaczyna się w Ragnaroku, gdzie Thor symbolicznie ścina włosy. Taika Waititi wiedział, jak naprawić tą serię wtaczając w nią spore pokłady świeżej energii i humoru. Troszkę wykoślawił się ten pomysł w części czwartej (czytaj: reżyser przedobrzył), ale to nadal jest coś, co da się oglądać z zainteresowaniem, a nie wzruszeniem ramion.

Skyfall

Daniel Craig przeszedł ciekawą drogę jako James Bond. Najpierw odsądzano go od czci i wiary. Nikt nie wierzył, że jako niebieskooki blondyn może dobrze zagrać rolę brytyjskiego agenta. Potem przyszło Casino Royale i wszyscy nagle uwierzyli, że ten pomysł ma sens. Ale przy Quantum of Solace ponownie docinki się wzmogły i zaczęliśmy tę zabawę od nowa. Sytuacja ustabilizowała się przy Skyfall, które było swego rodzaju nowym otwarciem, bo na pokład tego statku Jej Królewskiej Mości wszedł wówczas Sam Mendes. Mam wrażenie, że Skyafall to ten moment, w którym kupiliśmy Craiga jako Bonda już po całości. Idealna rekompensata po dość sztampowym i niewyważonym Quantum of Solace.

Annabelle: Narodziny zła

Pierwsza próba stworzenia odgałęzienia historii z Obecności wypadła fatalnie. John R. Leonetti, który wcześniej współpracował z Jamesem Wanem jako operator, tutaj poległ jako reżyser, nie potrafiąc utrzymać pomysłu morderczej lalki w ryzach. Natomiast kilka lat później nastąpiła zmiana na stołku reżyserskim. Za Narodziny zła odpowiada David F. Sandberg, późniejszy twórca Shazam!, a wcześniejszy Kiedy gasną światła. Nastąpił tu zaskakujący jakościowy podskok. W świecie horroru podobna sytuacja tyczy się filmu Ouija.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/