search
REKLAMA
Zestawienie

ZAPOMNIANE kryminały z lat 2000

Kryminał bazuje na intrydze, a akcja jej tylko dopomaga, uzupełnia, podtrzymuje, podbija emocje.

Odys Korczyński

21 maja 2023

REKLAMA

„Obserwator”, 2000, reż. Joe Charbanic

Duet James Spader–Keanu Reeves może wydawać się dzisiaj egzotyczny, lecz wtedy, czyli ponad dwadzieścia lat temu, był strzałem w dziesiątkę. Keanu Reeves to zmarnowany talent do odgrywania negatywnych postaci, więc tym bardziej ta rola jest godna uwagi. Obserwator jest nietuzinkowym spojrzeniem na już dość wytarty temat gry, którą podejmuje morderca ze swoim „ulubionym” policjantem. Motyw podtrzymywania napięcia w kryminale za pomocą wrażenia bycia obserwowanym nie jest często stosowany, zwłaszcza w tamtych czasach. Produkcja więc może być klasyfikowana jako z rzadka udany mariaż kilku gatunków. Niektórzy wręcz przeczą, że jest kryminałem.

„Piętno przeszłości”, 2009, reż. John Polson

Niewiele ponad 3000 ocen, więc produkcja zupełnie nieznana, mimo że zagrał w niej Russell Crowe, aktor przecież kultowy. A może 2009 rok to był już ten czas, kiedy widzowie nieco zapomnieli o Gladiatorze i Pięknym umyśle? Crowe jest trudnym aktorem i trudnym człowiekiem. Piętno przeszłości jest trudnym kryminałem bardzo chodzonym, spokojnym, analitycznym, co nie wszystkim przypadnie do gustu. Poza tym symbolicznym, psychologicznym, świetnie opisującym przemianę osobowości mordercy, który z człowieka zupełnie podobnego do nas staje się psychopatą. Dwie twarze, a między nimi niemal metafizyczna łączność, a w tym wszystkim policjant, który musi poradzić sobie z osobowością zbrodniarza, przewidzieć kolejne ruchy podejrzanego. Świetna rola Jona Fostera, który przesłonił talentem Crowe’a.

„Życie za życie”, 2003, reż. Alan Parker

Laura Linney w roli Constance – wspominam ją celowo na samym początku opisu produkcji, gdyż chciałbym, żeby widzowie zwrócili na nią uwagę, zwłaszcza ci, którzy po raz pierwszy zasiądą do seansu Życia za życie, a może również ci, którzy są zwolennikami kary śmierci. Zbyt mało o końcu życia wiemy, żeby mieć odwagę ją zadawać – tak sądzę, chociaż sam mam nieraz ochotę ją wymierzyć i rozumiem tę potrzebę. I takie jest przesłanie filmu. Nas widzów przez meandry kryminalnej intrygi prowadzi znakomity Kevin Spacey, udowadniając, że w różnych momentach filmu może stać się przekonującym zwyrodnialcem, jak i niewinną ofiarą, a wszystko to w imię wręcz fanatycznej walki z karą śmierci. Alan Parker potrafi robić zaangażowane kino polityczno-kryminalne, a na dodatek wzbogacać je elementami thrillera.

„36”, 2004, reż. Olivier Marchal

Oglądając ten film, wchodzi się w mroczny świat relacji między przestępcami i policjantami. Tak do końca nie sposób stwierdzić, czym się różnią. Jedno jest pewne, policjanci to ludzie wyklęci, przegrani, czekający na śmierć, w których nie ma żadnej radości, tylko agresja i lęk. Jeśli ktoś więc chce zostać policjantem i to nie takim, który wypisuje mandaty za przejechanie na czerwonym świetle, niech się dobrze zastanowi. Smutek, jaki wyziera z przedstawienia tej pracy w 36, jest dojmujący. Po seansie traci się poczucie nadziei, że ktoś faktycznie nas chroni. To jednak wielki, nieznany szerzej film, obrazujący upadek moralny ludzi, którzy ścigają przestępców. Jeśli jest w nich jakieś dobro, to szamoczą się z nim, jako z czymś niewygodnym, bo system im na to nie pozwala. Do czasu seansu Daniel Auteuil kojarzył mi się wyłącznie z filmem Plotka, Na szczęście nadrobiłem te braki za sprawą właśnie 36 i Ukrytych.

„Gdzie jesteś, Amando”, 2007, reż. Ben Affleck

Kryminalny Ben Affleck okazuje się lepszy niż jego aktorstwo, chociaż dla postaci Batmana tutaj zrobiłbym jednak wyjątek. W tym zestawieniu Gdzie jesteś, Amando jest najbardziej znanym z nieznanych kryminałów. Najciekawsze w nim jest to komplikowanie, podawanie w wątpliwość, stopniowe testowanie bohatera, ile wytrzyma, łącznie z widzem rzecz jasna. Dobry film kryminalny niekoniecznie powinien odznaczać się historią, której jeszcze nikt nie opowiedział wcześniej. Początek może być nawet powtarzalny i nudnawy, jak w Gdzie jesteś, Amando, ale z każdą kolejną sceną widz czuje, że reżyser złamie wszystkie zasady rozsądku, postawi bohatera (Casey Affleck) w sytuacjach kuriozalnych i bez wyjścia, a wtedy cała wcześniej ograna historia okaże się nietuzinkowa, złowroga, trudna do obojętnego potraktowania oraz pouczająca. Pozory mylą, a Ben Affleck doskonale umiał nakręcić film biorący widza pod włos, traktując jego emocjonalność podprogowo tak, żeby długo nie można się było otrząsnąć, bo każda najświętsza wartość może mieć swoje radykalne przeciwieństwo, które tylko z pozoru jest złe, i odwrotnie. Pokrętne moralnie i dosadne kino.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA