search
REKLAMA
VHS

WSTRZĄSY. Pustynne rekiny po latach nie straszą

Odys Korczyński

10 października 2018

REKLAMA

W filmie nie giną żadne przyjacielskie bohaterom zwierzę (owiec nie biorę pod uwagę) ani dziecko. Jest to więc niezwykle bezpieczna i niekontrowersyjna wizja pierwszego i najlepszego (sam się dziwię) starcia z pustynnym rekinem. Dodatkowo w najbardziej dramatycznych momentach w tle słychać wesoło grające instrumenty dęte i podskakujące smyczki (muzyka autorstwa Ernesta Troosta, specjalisty od niedoinwestowanych „dzieł” telewizyjnych). Ludzie giną na ekranie, a szalona orkiestra pędzi do jakiegoś zapisanego w nutach punktu kulminacyjnego. Z całego tego filmowego ambarasu w country stylu nasuwa się tylko jeden logiczny wniosek. Wstrząsy nie są dobrym filmem. Nie pomogą mu nawet zaskakująco niezgorsze zdjęcia Alexandra Gruszynskiego. Sam Kevin Bacon i robiący sobie żarty w niektórych, dramatycznych scenach Fred Ward również nie uratują całości obrazu Underwooda, bo pozostali aktorzy grają na jednym, równym, koszmarnym poziomie. Skąd więc ten mój sentyment oraz całkiem wysoka ocena?

Sentyment do filmu to takie uczucie, które przeinacza obiektywną wartość ocenianej rzeczy za sprawą wyłącznie bardzo osobistych emocji. Wiele z nich nie ma nic wspólnego z samą ocenianą produkcją, działa natomiast jak zwierciadło – spoglądam przez nie na wszystko, co z owym filmem było związane wtedy, gdy powstawał oraz był oglądany, lecz nie na niego samego.

W przypadku Wstrząsów są to retrosentymentalny świat kaset VHS oraz naprawdę znikoma liczba podobnych obrazów dostępnych ówcześnie np. dla mnie jako nastolatka w osiedlowej wypożyczalni. Każdy więc taki film okazywał się na wagę złota, przez co żaden krytycyzm nie mógł się wyrobić. Człowiek chłonął wszystko, co pochodziło zza mitycznego oceanu, czyli z krainy bezkresnej i odwiecznej wolności. Za to teraz, kiedy niejednokrotnie ma się większą ochotę krytykować, niż chwalić, te dawne emocje wciąż są żywe. Nie oznacza to jednak, że Wstrząsom nie należy się żadna obiektywna pochwała.

Połączenie wielu gatunków filmowych, uwielbiający zabawę w nożyce i kamień duet Kevin Bacon-Fred Ward, zdjęcia, montaż, światło, motyw śmierci właściciela owiec, pomysł z wciąganiem samochodów pod ziemię, ogólna koncepcja graboida (ciekawe, czy inspirowana Diuną), pustynno-skaliste plenery z Alabama Hills – to tylko kilka wybranych zalet Wstrząsów.

Wstrząsy nie miały wielkiej kampanii promocyjnej, nie okazały się też sukcesem kasowym. Mam wrażenie, że świat telewizyjnych seriali bardziej pasuje reżyserowi niż wielki ekran. Osobiście robię dla niego jeszcze jeden wyjątek: Pluto Nash – to nietuzinkowa komedia science fiction ze świetnie obsadzonym w głównej roli Eddiem Murphym. Spore grono widzów i krytyków nie podziela jednak tej opinii, uważając, że film jest jednym wielkim kiczem. Zgadzam się z nimi jedynie w kwestii tandetności graficznej plakatu.

Poster, który mają zaś Wstrząsy, tak odznaczający się na tle dzisiejszych wykwitów koncepcyjnych w mainstreamowych produkcjach, warto sobie nawet powiesić w pokoju. Sam może nie da rady w starciu z grafikami Pągowskiego albo Starowieyskiego, lecz chociaż widać w nim jakąś historię. Koncept nie ogranicza się do wyszparowania kilku główek, zestawienia ich ze sobą na pstrokatym tle i dodania reklamowych haseł. Czego najbardziej szkoda, to gumowych z wyglądu robaków oraz ich wnętrzności łudząco podobnych do zmielonej dyni. Wstrząsy raczej nie zatrzęsą widzem ze strachu. Mogą najwyżej wstrząsnąć jego niegdysiejszym sentymentalizmem.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA