5 nominacji i żadnej statuetki dla tego bacznego obserwatora amerykańskiego społeczeństwa. Z jednej strony nie popieram nominacji za przeciętne, choć dość rewolucyjne, Na skróty (1993) czy nieudany Gosford Park (2001), z drugiej brakuje mi wyróżnienia za kapitalną reżyserię np. w Trzech kobietach (1977). Patrząc na rok 1976, trudno ocenić finalny werdykt. Z grona Altman, Kubrick, Forman, Lumet i Fellini każdy ma mocne nazwisko i reżyserię za nie najgorszy film. Niemniej może rzeczywiście, jeżeli nie za Nashville (1975), to za inny utwór Amerykanin tym bardziej nie miał szansy zgarnąć statuetki.
W 1962 roku otrzymał nominację za reżyserię Słodkiego życia (1960), lecz już wcześniej czterokrotnie nominowany był w kategoriach scenariopisarskich – zarówno dzięki indywidualnie pisanym skryptom, jak i tym będących owocem współpracy m.in. z Robertem Rossellinim. Po Słodkim życiu szczególnie wyróżniono go za Osiem i pół (1963), Satyricon (1969) oraz Amarcord (1973), ale włoski filmowiec nigdy po statuetkę nie sięgnął. W 1993 roku, notabene w roku śmierci, otrzymał Oscara Specjalnego.
Jeszcze jedna wielka ikona europejskiej kinematografii. Podobnie jak u Felliniego, triumf odnosiły jego filmy, lecz nie on sam jako autor dzieła. Po dwóch nominacjach scenariuszowych w latach 60., w 1974 roku znalazł się w gronie pięciu najlepszych reżyserów. Najpierw za Szepty i krzyki (1972), w kolejnych latach za Twarzą w twarz (1976) oraz Fanny i Aleksandra (1982). Filmowiec z Uppsali zaszczytu sięgnięcia po Oscara jednak nie dostąpił.
Powyższe zestawienie można rozwinąć o przynajmniej kilkanaście innych nazwisk, m.in. Boba Rafelsona, Jamesa Ivory’ego (4 nominacje), Alana Parkera (2 nominacje), Arthura Penna (3 nominacje), Terrence’a Malicka (2 nominacje), Alana J. Pakulę (1 nominacja), Adriana Lyne’a (1 nominacja, Richarda Brooksa (3 nominacje), Mervyna LeRoya, Spike’a Lee, Terry’ego Gilliama, Tima Burtona, Sama Peckinpaha czy Cecila DeMille’a (1 nominacja).
Zdecydowałem się na zbiorcze potraktowanie artystów spoza kraju ze stołecznym Waszyngtonem (za wyjątkiem przywołanych już wcześniej Leone, Hitchcocka, Chaplina, Felliniego czy Bergmana), albowiem z jednej strony należy zrozumieć, że w rozdaniach nagród Akademii dominują triumfy rodzimych twórców i na przykład Michel Hazanavicius w perspektywie ostatnich lat jest właściwie wyjątkiem, z drugiej, skoro w historii Oscarów wśród nominowanych zdarzały się europejskie czy azjatyckie nazwiska, to być może warto przytoczyć przynajmniej kilkanaście z nich.
Niektórzy wielcy byli blisko. W 1967 roku za autorstwo Powiększenia (1966) nominowany był Michelangelo Antonioni, zaś w 1986 Akira Kurosawa za nakręcenie filmu Ran (1985). Obydwie legendy kina otrzymały jednak nagrody specjalne (odpowiednio w 1995 i 1990 roku). Dwie nominacje trafiły na konto reżysera Mike’a Leigh. Znacznie więcej, albowiem aż pięć, otrzymał za napisane do własnych dzieł scenariusze, lecz Brytyjczyk w żadnej z kategorii nigdy nie wygrał. W 2003 roku Oscara za scenariusz do Porozmawiaj z nią (2002) przyznano Pedro Almodóvarowi, lecz w kwestii reżyserii skończyło się na samej nominacji. Identyczna sytuacja miała miejsce dziewięć lat wcześniej w przypadku Jane Campion i utworu Fortepian (1993). Nagrody Akademii na półce nie może postawić także Michael Haneke – będący jednym z pięciu reżyserów walczących o nią w roku 2013 (za Miłość – 2012). W 1946 dostrzeżono kunszt reżyserki Jeana Renoira w Południowcu (1945). Paryski artysta statuetki nie zdobył, ale 29 lat później uhonorowano go nagrodą specjalną.
Z polskiego środowiska warto przywołać Krzysztofa Kieślowskiego, który w 1995 roku otrzymał nominację za wyreżyserowanie Czerwonego (1994). Andrzej Wajda natomiast osiemnaście lat temu otrzymał „jedynie” nagrodę honorową. Nigdy szczególnie nie wyróżniono ani cenionej w Hollywood Agnieszki Holland, ani budzącego zachwyt u wielu amerykańskich twórców Wojciecha Jerzego Hasa. Żaden z wymienionych reżyserów nie osiągnął tego, co w 2003 roku udało się Romanowi Polańskiemu. Najbardziej rozpoznawalny na świecie reżyser z Polski świętował zdobycie statuetki za nakręcenie Pianisty (2002).
Oczywiście trudno oczekiwać, aby w bardziej zamierzchłych czasach kina po Oscara mieli przed publikę wychodzić tacy artyści jak Fritz Lang czy Siergiej Eistenstein. Trudno się spodziewać, aby uczynił to mający problemy z wyświetlaniem filmów we własnym kraju Andriej Tarkowski. Nigdy przynajmniej na liście nominowanych nie pojawiło się nazwisko Luchina Viscontiego, Yasujirô Ozu, Alejandro Jodorowsky’ego czy Rainera Wernera Fassbindera. Luis Buñuel z kolei był obecny i to dwukrotnie, lecz w kategoriach scenariopisarskich (w obu przypadkach nagrody nie zdobył).
Zestawienie zarówno amerykańskich, jak i zagranicznych, reżyserów można jeszcze śmiało poszerzyć. Na koniec powrócę do tego, o czym napomknąłem na początku niniejszego tekstu. Pewni uzdolnieni i mający już swoją mocną pozycję artyści wciąż Oscara zdobyć mogą, ale w perspektywie dalszej przyszłości na pewno niejednego z nich będzie można włączyć do powyższego grona.
korekta: Kornelia Farynowska