search
REKLAMA
Seriale TV

WIEDŹMIN i polski ból RZYCI, czyli co się UDAŁO, a co NIE WYSZŁO

Odys Korczyński

27 grudnia 2019

REKLAMA

Dobry duch opowieści, Jaskier

Nie licząc krągłych piersi Grażyny Wolszczak, Zbigniew Zamachowski był jednym z niewielu pozytywnych wspomnień, jakie pozostały mi z polskiego Wiedźmina, rzecz jasna tego z 2001 roku. Jego gościnny udział w Pół wieku poezji później również ciepło wspominam, mimo zbyt szybkiej śmierci. Tym bardziej czekałem na Jaskra od Netflixa. Spodziewałem się i potrzebowałem w tym uniwersum dowcipnego uzupełnienia tła wszystkich tych dramatycznych wydarzeń. Kogoś jakby melodyjnego narratora z przymrużeniem oka traktującego rzeczywistość. Geralt i Jaskier są jak Shrek i Osioł. Uzupełniają się. Równoważą dramaturgię chwili w całym serialu. Jaskier nie pozwala Białemu Wilkowi popaść w zbytni patos, a z kolei Biały Wilk cały czas sprowadza Jaskra na ziemię z jego nazbyt romantycznego i bawidamkowatego stosunku do damsko-męskich relacji.

Polski ból rzyci

Wiedźmin nie jest adaptacją prozy Sapkowskiego – jest tylko na niej oparty (based on). Scenarzyści serialu, mając do dyspozycji obszerny materiał powieściowy, wykazali się ogromną pomysłowością, nieliniowo konstruując fabułę. Nieważne, czy się zna historię Wiedźmina, czy nie, i tak przez kilka pierwszych odcinków trzeba się skupić na równolegle biegnących wątkach, żeby z niemałą satysfakcją i zadowoleniem odkryć, że na końcu wszelkie niejasności zostają rozwiane, a fabuła na powrót staje się intuicyjnie jednolita, przynajmniej o wiele bardziej niż na początku. Wypada jednak Wiedźmina oglądać z uwagą, a nie w tym czasie obiad gotować. Niektórzy jednak zawsze będą narzekać – bo zbyt zamotane, bo nie zgadza się z powieściami i opowiadaniami, bo postaci nie takie jak w głowach czytelników i tak dalej, i tak dalej. Czasem mam wrażenie, że widzowie nie rozumieją niczego poza swoimi oczekiwaniami. To nasz polski wieczny ból rzyci po brutalnym samowychędożeniu.

Rozniósł się nawet za granicę i dopadł zwłaszcza środowisko krytyków. Dobrze się jednak stało, ponieważ obnażył ich dyletanctwo. Jak można napisać negatywną recenzję serialu, zwłaszcza z bardzo dobitnie sformułowanymi sądami, oglądając jeden czy dwa odcinki albo przeskakując od pierwszego od razu do piątego (Kristen Baldwin i Darren Franich)? Jak można porównywać uniwersum Sapkowskiego do uniwersum Tolkiena albo Gry o tron (Lucy Morgan), używając tamtych jako weryfikującej racji dla przeciwnych Wiedźminowi tez? Mało tego, buńczuczni krytycy zrobili to zapewne bez znajomości prozy Sapkowskiego i bez krzty sentymentu do zasad panujących w świecie fantasy. Zresztą naiwnie się do tego przyznali. Mam wrażenie, że w ich świecie zaczął obowiązywać jakiś dziwny mit Gry o tron. Tym razem ten symboliczny polski wieczny ból rzyci opuścił nasze granice i przeniósł się do zachodniego, podobno tak wykształconego i cywilizowanego świata – kolejna bajka. Po metodologii stosowanej przez zagranicznych recenzentów widać jedynie, na czym nie powinno nigdy polegać recenzowanie jakiegokolwiek filmu.

Mam zatem nadzieję, że w miarę dokładnie opisałem powyżej, dlaczego tak niecierpliwie czekam na drugi sezon przygód Białego Wilka.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA