search
REKLAMA
Ranking

W ŚWIECIE MASZYN. Najlepsze filmowe roboty

Jacek Lubiński

30 lipca 2017

REKLAMA

Robbie

Zakazana planeta

Na pierwszy rzut oka to jedynie skrzyżowanie nakręcanej zabawki z ludzikiem Michelina. Robbie potrafi zaskoczyć jednakże ogładą, znajomością języków, jak i trafiającym w punkt humorem. Chociaż zamiast twarzy ma automat do gry, a jego głos brzmi jak wczesna wersja syntezatora IVONA, udaje mu się nieraz skraść ludzkim postaciom całe show, a jego poziom ekspresji przerasta niejednego aktora – i to pomimo pozornego braku emocji. Poza tym, jak niemal każdy robot, Robbie jest silny i wytrzymały, a więc nieodzowny w licznych pracach. W swej charakterystycznej pokraczności to pełna wdzięku maszyna, którą łatwo polubić.

 

Sonny

Ja, robot

Cwany Sonniak to bez wątpienia dorównujący ludziom osobowością przedstawiciel blaszaków – być może najbardziej inteligentny na liście. Szybki i skuteczny, z manualno-artystycznymi zdolnościami, chętnie wyrażający emocje, rzucający żarcikami, kiedy trzeba zaskakujący subtelnością ekspresji, a nawet bojący się… śmierci. Z początku jawi się co prawda jako ten zły, wadliwy robot, ale ostatecznie okazuje się wierniejszym przyjacielem od niejednego homo sapiens futuris.

 

Stalowy gigant

Stalowy gigant

Przybyły z gwiazd olbrzym – w zamierzeniu śmiertelna broń – ma w sobie coś z Marii. Ma też i z Vin Diesela, który metalowemu kolosowi użyczył głosu. Już choćby te dwa elementy sprawiają, że widzowi, tak samo jak małoletniemu bohaterowi animacji, łatwo jest ulokować sympatię z tej żelaznej puszce. Zresztą gigant jest na swój sposób także dzieckiem – w dodatku, mimo swojego ogromu i wyglądu zabijaki, niezwykle łagodnym i życzliwym. Kryje w sobie także kilka niespodzianek, z których ta największa jest wprost na wagę złota.

 

TARS

Interstellar

On i jego kumple – PLEX, CASE i KIPP – to prawdziwe oryginały, przynajmniej w kwestii wyglądu, który choć raz nie został stworzony na modłę humanoidalną. Przypominające ruchome bankomaty roboty są jednak niezwykle sprawne, co wielokrotnie potrafi wybawić je oraz mniej zwinnych ludzi od tragedii. Pod tymi czarnymi monolitami kryje się także nie mniej intrygujące oprogramowanie, pozwalające im być nie tylko pełnoprawnymi członkami załogi, ale i dobrymi kompanami do pogaduszek od serca. Cyniczne, inteligentne, z gotową ripostą na każdą okazję – tak inne i zarazem tak bliskie nam.

 

Wall•E

Wall•E

Wysypiskowy Automat Likwidująco-Lewarujący. E-klasa – kwadratowe pudełko, które ożywa wraz z pierwszymi promieniami słońca i gaśnie o zmierzchu, w międzyczasie dzielnie sprzątając całą planetę (albo raczej zamieniając stosy śmieci w ładnie uporządkowane wieże ze śmieci). Uczynny, miły, przyjacielski, ciekawski, potrafiący nie tylko kopać, ale i kochać typ kolekcjonera antyków. Trochę ciamajdowaty, ale jak na swoje niezgrabne kształty również zaskakująco dynamiczny. A poza tym meloman i kinomaniak. Co, jak co, ale WALL•E kryje w sobie naprawdę więcej, niż można by tego po nim oczekiwać. Tym samym wpisuje się w poczet najznamienitszych robotów wielkiego ekranu.

 

Bonus:

IG-88

Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontratakuje

Mój osobisty faworyt, którego generalnie trudno zaliczyć do najlepszych robotów, ale mimo to bezustannie fascynuje. Pojawił się w zaledwie jednej scenie, w której przypominał jakiś znaleziony na śmietniku poniemiecki relikt z drugiej wojny światowej – pusty i kompletnie bez życia. Tym większą zagadką pozostaje to, jakim cudem coś takiego może parać się niełatwym fachem łowcy głów i w dodatku, skoro ma się dobrze i gości u Dartha Vadera, plasować wśród mistrzów tej branży? Metalowy mindfuck.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA