Sztuczne światy – TITO i PTAKI
Animowane kino apokalipsy ma bardzo różne oblicza. Na pewno wszyscy znacie amerykańskiego Wall-E, dla którego punktem wyjściowym była katastrofa ekologiczna, zmuszająca człowieka do opuszczenia Ziemi. Pixar w planie totalnym podszedł do tematu z typowym dla siebie rozmachem a w planie bliskim z ujmującą delikatnością. Niedawno w Sztucznych światach pisałem o hiszpańskich Psychonautach. Zapomnianych dzieciach. To z kolei ekspresyjna i sięgająca po metaforykę bajki wizja świata po nuklearnej zagładzie. Obraz wyjątkowo brutalny, szorstki i bezkompromisowy w wykorzystaniu filmowych środków wyrazu.
Natomiast brazylijskie Tito i ptaki opowiadają o innej grożącej nam alternatywie: globalnej epidemii. Animacja Bits Productions proponuje jeszcze odmienne podejście. To Kino Nowej Przygody, łączące elementy naukowej fantastyki i dramatu rodzinnego. Dodatkowo jest to ujęte w niezwykle oryginalną malarską formę. Jawną do tego stopnia, że niejednokrotnie możemy zobaczyć w kadrach ślady po pędzlu, którym malowano tło. Tito i ptaki to kino mające swój język, charakter i własną fakturę.
Znacznie ciekawsze od szukania podobieństw między wymienionymi filmami jest wskazywanie różnic. Animacje z trzech różnych kontynentów, od studiów dysponujących nieprzystawalnymi zapleczami finansowymi, a także trzy różne przyczyny ziemskich katastrof i zupełnie inne skutki. Odmienne problemy, z jakimi mierzą się bohaterowie, prowadzą do wyciągnięcia na wierzch różnych tematów: lenistwa i uzależnienia od technologii w przypadku Wall-E, moralnej degeneracji i zepsucia w Psychonautach oraz strachu i bezradności w Tito i ptakach. Jeśli chcecie zobaczyć, jak kreatywnie i różnorodnie kino animowane może opowiadać o sprawach ostatecznych, sięgnijcie po wszystkie trzy. Naprawdę trudno wskazać wśród nich produkcję najlepszą.
Podobne wpisy
Tytułowym bohaterem Tito i ptaków jest nastolatek mieszkający z rodzicami w jednym z brazylijskich miast. Szczególnie silna więź łączy Tito z ojcem, ambitnym naukowcem pracującym nad maszyną, która ma rozszyfrowywać język ptaków. W prologu chłopak właśnie od ojca słyszy nośne motto – „Strach nie bierze się z powietrza, ale z idei” – którego znaczenie spaja cały film i pięknie wybrzmiewa w finale. Otwarcie Tito i ptaków zarysowuje silne relacje między postaciami i wprowadza dwa najważniejsze konteksty. Pierwszym jest nieszczęśliwy wypadek w trakcie prac nad wynalazkiem. Po nim ojciec będzie musiał opuścić Tito, ale chłopak usilnie będzie starał się ponownie nawiązać z nim kontakt. Drugim jest przybierająca na sile zaraza, przemieniająca ludzi w kamienie. Przeciągające się poszukiwanie antidotum sprawia, że coraz więcej mieszkańców zamykanych jest w szpitalach.
Bezradność miejskich władz wywołuje wszechobecną panikę, rozpacz i defetyzm. Słoneczne miasto w ciągu kilku dni przemienia się w ponure, brudne i spowite mrokiem burtonowskie Gotham City. Oczywiście nie wszyscy z przerażeniem obserwują pogarszającą się sytuację. Pewien biznesmen chce na niej zarabiać, sprzedając luksusowe dzielnice okryte nieprzepuszczalną powłoką. Nie warto tu zagłębiać się w tę czytelną alegorię. Twórcy z całą sugestywnością (i wszystkimi jej dobrymi i złymi naleciałościami) na naszych oczach wznoszą bańkę dla najzamożniejszej społecznej grupy, skutecznie oddzielającą ich od chorób, niebezpieczeństw i katastrof.
To rzecz jasna czarno-biała wizja świata, ale konsekwentnie oddana w obu kierunkach. Obrazy z niechronionych części miasta równie mocno zapadają w pamięć. Wymarłe kamienice, ulice przypominające wysypiska śmieci i zniszczone wnętrza mają plastyczną siłę wyrazu. To przygnębiające otoczenie przemierzają ubrani w żółte kombinezony wojskowi, dezynfekujący okolicę z pomocą środka o toksycznym, zielonym kolorze. To niezwykle przekonujące i immersyjne graficzne osiągnięcie.
Przy tak wielu wątkach i tematach – poszukiwaniu ojca, zbierającej żniwo epidemii, społecznym rozwarstwieniu, klasowych napięciach oraz utrzymanej w spielbergowskich duchu przygodzie – Tito i ptaki pozostają przede wszystkim opowieścią o strachu. Diagnozowanych jako indywidualny, uzasadniony lęk, ale także jako generalna ludzka przypadłość czy model życia. Strachu, na którym się zarabia. Strachu irracjonalnym, strachu wynikającym z niewiedzy. Odchodząc jednak od katastroficznego tonu brazylijskiej animacji oraz jej niewątpliwej alegoryczności, socjologiczna puenta filmu jest bardzo bliska naszej codzienności. Choć historyczny zasięg Tito i ptaków jest znacznie większy: to bowiem kino o wczoraj, teraz i (oby nie) jutrze.