DZIKA PLANETA. Wizjonerska, świeża, unikalna. Arcydzieło science fiction
Biorąc pod uwagę dostępne budżety i możliwości, da się zekranizować właściwie wszystko. Nie trzeba przecież sami tworzyć nowych światów od podstaw – wystarczy sięgnąć do stosu niewykorzystanej jeszcze literatury fantastycznej. A tej przecież, do licha, nie brakuje. Tymczasem spójrzmy na nadchodzące premiery filmów z gatunku szeroko pojętego science fiction. Jeśli pominiemy franczyzy, sequele, spin-offy, rebooty, remaki, etc – ile tytułów zostanie? Sprawdzone i znane tematy, rozwiązania bezpieczne finansowo, oferujące rozrywkę niewątpliwie wysoko budżetową, niekoniecznie jednak najwyższych lotów. Kolejne numery dodawane do popularnych tytułów przekładają się na zasobność kont producentów, a półki fanów uginają się pod ciężarem kolekcji płyt. Coraz mniej fantastyczna ta fantastyka.
Na szczęście jest odtrutka w postaci animacji. Ta wymaga mniejszych kosztów i pozwala twórcom na niezależność od wielkich wytwórni. Poza tym techniki tworzenia ruchomych obrazków same w sobie potrafią być dziełem sztuki, które zapisuje się w filmowym kanonie, przechodzi do historii. Sięgając do niej, można trafić na zdumiewająco aktualne i kunsztowne, a przy tym wciągające produkcje. Świetnym przykładem jest Dzika planeta (reż. René Laloux), wyróżniona w 1973 roku w Cannes Nagrodą Specjalną.
Wizjonerstwo. Świeżość. Niesamowitość. A przecież premiera filmu odbyła się w 1973 roku, czyli ponad czterdzieści lat temu! Od tamtej pory szeroko pojęty gatunek science fiction niesamowicie się rozwinął: powstały Gwiezdne wojny, seria o Obcym, Star Treki, Terminatory etc. A i tak francusko-czechosłowacka animacja o niebieskich kosmitach pozostała, mimo upływu czasu, niesamowicie oryginalna i nowatorska. To zasługa twórców – Renéego Laloux i Rolanda Topora. Ten pierwszy rozwijał artystyczne zdolności podczas pracy we francuskim szpitalu psychiatrycznym w Cour-Cheverny, gdzie jeden z lekarzy w ramach terapii organizował teatrzyk kukiełkowy. Drugi z twórców to artysta wszechstronny – pisarz, rysownik, aktor, muzyk. Obaj panowie zaadaptowali powstałą w latach pięćdziesiątych powieść fantastyczną Oms en série autorstwa Stefana Wula (wł. Pierre Pairault) – dentysty z zawodu, pisarza z zamiłowania. Dzięki kreatywności duetu Laloux-Topor Dzika planeta zyskała formę klasycznej dwuwymiarowej animacji opartej na barwnych pracach Topora. Powstał świat wypełniony dziwacznymi istotami i technoorganicznymi wynalazkami – scena rysunkowego dramatu science fiction.
PROLOG filmu Dzika planeta: Młoda, półnaga kobieta z dzieckiem na ręku z wyraźnym przerażeniem biegnie przez coś na kształt lasu. Ewidentnie przed czymś ucieka, oglądając się za siebie. Dociera do wzniesienia, na które chce się dostać, lecz na jej drodze pojawia się… dłoń. Ogromna, niebieska dłoń, która lekkim ruchem, jakby od niechcenia, przewraca dziewczynę. Ta wstaje i z uporem próbuje przejść, jednak jej próby kończą się klęską. Potężna kończyna pstryknięciem palców odrzuca w tył malutką postać tulącą dziecko. Sadystyczna zabawa trwa jeszcze chwilę, a jej finał jest do przewidzenia – złapana w niebieskie palce i upuszczona z wysoka kobieta umiera. Obok niej zaś raczkuje bezsilne niemowlę.
Ten dramatyczny wstęp filmu Dzika planeta obrazuje wzajemne relacje między mieszkańcami planety Ygam: dominującą, rozwiniętą rasę potężnych Draagów i ograniczonych do roli żywych zabawek malutkich Omów (z fr. l’homme – człowiek). Ludzie są niedobitkami, które co jakiś czas się eksterminuje, by nie mnożyły się zbyt szybko. Niebieskie istoty nie widzą w małych stworzeniach ani pożytku, ani zagrożenia – często są jednak obecne w domach Draagów w charakterze maskotki. Taki los spotyka osierocone dziecko, którego matka ginie podczas „zabawy”. Samotnego Oma znajduje Tiwa, draagańska nastolatka. Przejęta losem stworzenia wyprasza u ojca – premiera społeczności Draagów – pozwolenie na przygarnięcie małej istoty. Tym sposobem ludzkie dziecko, ochrzczone imieniem Terr, staje się ulubioną maskotką dziewczynki. Zniewolony człowiek poznaje świat z perspektywy niewolnika poddanego kaprysom wyższej rasy. Codziennie jest przenoszony, ustawiany, przebierany i zmuszany do robienia akrobacji, a noszona obroża nie pozwala mu się sprzeciwiać.
Tiwa, jak na nastolatkę z dobrego domu, dużo się uczy – a robi to dzięki słuchawkom transmitującym dźwięki i obrazy wprost do jej mózgu. Okazuje się, że Terr także jest wrażliwy na te sygnały i postanawia uczyć się razem z dziewczynką. W ten sposób zaczyna rozumieć język i alfabet Draagów, poznaje ich obyczaje (np. regularną medytację, która pozwala niebieskim istotom podróżować w ciele astralnym). Z czasem Tiwa dorasta i znajduje sobie inne zajęcia, zarzucając zabawki i edukacje. Porzucony Om postanawia uciec ze swojej niewoli, zabiera jednak ze sobą pomoc naukową swojej pani, by dowiedzieć się więcej. Choć Terrowi udaje się zbiec, nie bardzo wie, gdzie się podziać, w dodatku taszczy ze sobą ogromne, ciężkie słuchawki. Błądząc po obcym terenie, trafia do opuszczonego parku, który zamieszkuje plemię Dzikich Omów. Jego pobratymcy okazują się zbieraniną nierozgarniętej, prymitywnej ciemnoty, a on sam budzi podejrzenia swoją wiedzą. Z czasem jednak Terr zdobywa posłuch i edukuje swoich współbraci, przez co i ich kultura się rozwija.
Dzika planeta nie jest lekkim filmem. Depresyjny, przytłaczający prolog i pierwsza połowa seansu to ponura wizja świata. Człowiek jest tu niepozornym, żałosnym żyjątkiem, małą zabawką w ręku dużego dziecka. Reżyser płynnie przechodzi między wątkami, a stosunkowo krótka (72 minuty) animacja wypełniona jest informacjami. Leloux kreuje Omów na ludzki odpowiednik w świecie przedstawionym, lecz w relacji z egzotyczną rasą Draagów widz nie zawsze odnajduje się po stronie mniejszych i pokrzywdzonych. Człowiek ginie z ręki niebieskiego kosmity tak łatwo, jakby mucha została zabita przez człowieka. W sposób moralnie czysty i łatwy. Przecież to tylko mały szkodnik. Film Leloux pozwala na zgłębienie punktu widzenia zarówno oprawcy, jak i ofiary. Ponadto Terr jest postacią prometejską (skradzioną wyższym bytom wiedzę przekazuje współbraciom), a także kimś na wzór Spartakusa (po uwolnieniu prowadzi Dzikich Omów do powstania przeciwko rasie panów).
Nie są to jedyne elementy, które dają się odczytać w sposób symboliczny. W jednym z kluczowych momentów Dzikiej planety następuje okresowa eksterminacja Omów (zwana „deomizacją”). Słuszne jest tu skojarzenie z Holocaustem, a po premierze filmu czechosłowackie społeczeństwo doszukiwało się tu aluzji do Praskiej Wiosny. Jednak wszystkie te – w większości przygnębiające – sceny ogląda się z hipnotyczną wręcz uwagą. To zasługa egzotycznego wyglądu lokacji i stworzeń, przeniesionych z książki Wula do rysunków Topora. Niebieskoskórzy Draagowie o wyłupiastych, czerwonych oczach są jednocześnie niepokojący i intrygujący. Zarówno roślinność, jak i maszyneria obecna w filmie wyglądają i funkcjonują w sposób zagadkowy, nieoczywisty. Jak specyficzne połączenie magii i inżynierii. Całość ma nieco komiksowy sznyt, zresztą każdy kadr z tej produkcji wygląda świetnie (jest przecież ręcznie narysowaną przez Topora grafiką).
Na osobny akapit zasługują muzyka i udźwiękowienie Dzikiej planety. Praca, jaką wykonał francuski jazzman, Alain Goraguer, to coś niesamowitego. Hipnotyczne, cyklicznie zapętlające się melodie wpijają się w mózg. Psychodeliczne brzmienia gitarowe i klawiszowe, wspierane syntezatorami tworzą kompozycje, które zapadają w pamięć na długo po seansie. To właśnie ścieżką dźwiękową z filmu Leloux inspirował się zespół Air przy pracy nad zjawiskową muzyką do Przekleństw niewinności Sofii Coppoli. Utwory Goraguera (współpracującego niegdyś np. z Gainsbourgiem) świetnie sprawdzają się jako samodzielny byt, stanowią trwający ponad godzinę nastrojowy album – ambientowy i niepokojący.
Dzika planeta to kinowy debiut René Laloux. Debiut niezwykły nie tylko ze względów formalnych i z powodu przekazu. Oryginalność tej produkcji musiała robić duże wrażenie w roku premiery. Ze względu na ponadczasowe tematy i niestarzejącą się formę, oddziałuje na widza także dziś. Jest to dzieło, które powstawało w ciekawych czasach. Wystarczy wspomnieć festiwal w Cannes, gdzie film otrzymał Nagrodę Specjalną. W 1973 roku w konkursie brały udział produkcje dziś uważane za klasykę w swoich nurtach – Strach na wróble Schatzberga, Wielkie żarcie Ferriego czy budzący kontrowersje Jodorowsky ze swoją Świętą Górą. Wówczas nagrodę jury otrzymał Wojciech Jerzy Has za Sanatorium pod Klepsydrą. Przy wymienionych filmach animacja o Draagach i Omach wypada wręcz niszowo. Jednak Dzika planeta dzięki pomysłowości twórców, pięknemu wykonaniu i sile przekazu jest dziełem wybitnym, mądrym i wciąż dzisiaj aktualnym. A może zwłaszcza dzisiaj.
Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl.
korekta: Kornelia Farynowska