search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – PHANTOM BOY

Maciej Niedźwiedzki

24 czerwca 2018

REKLAMA

Filmowa gatunkowość w Phantom boy jest potraktowana w podobnie pretekstowy sposób jak w Kocie w Paryżu, wcześniejszej animacji duetu Gagnol-Felicioli. Tam gangsterski kryminał był jedynie stylistyczną otoczką dla opowieści o odbudowującej się rodzinie i pokonywaniu traumy. W Phantom boy twórcy sięgnęli po patenty kina superbohaterskiego. W jego ramach przedstawiają historię jedenastoletniego chłopca przechodzącego przez ciężką chorobę.

Poznajemy Leo, gdy ostatniego wieczoru przed zaplanowaną hospitalizacją czyta przed snem komiks swojej siostrzyczce. Oczywiście nieprzypadkowo pojawia się w nim przebrany w trykot heros. Twórcy od pierwszych scen zapowiadają, w jakiej konwencji będziemy się obracać. Alain Gagnol i Jean-Loup Felicioli podchodzą jednak do niej z przymrużeniem oka, chętnie wykorzystują scenariuszowe skróty i świadomie operują umownością zdarzeń.

Po skończonej lekturze Leo mówi siostrze, że ma pewien sekret. Odkąd zachorował, objawiła się w nim niezwykła umiejętność. Gdy zasypia, potrafi bowiem wyjść poza swoje ciało i jako duch przenika ściany, podgląda ludzi i lata nad miastem. Początkowo Leo wykorzystuje tę moc jedynie, by towarzyszyć swojej zaniepokojonej rodzinie. Chłopak poddany jest chemioterapii, a lekarze szukają antidotum, ciągle nie są pewni prognoz przekazywanych opiekunom Leo.

Gagnol i Felicioli łamią jednak gatunkowy dramat drugim wątkiem. Do szpitala, w którym leży Leo, trafia Alex – unieruchomiony przez złamaną nogę policjant. Niemający dobrej reputacji i niezdarny funkcjonariusz ma informację o organizowanym przez groźnego przestępcę ataku na miasto. Ciekawski Leo zaprzyjaźnia się z policjantem i szybko okazuje się, że obaj mogą sobie pomóc. Chłopak będzie śledził zamaskowanego bandziora. Tym samym oddali myśli od emocjonalnie ciężkiej dla niego sytuacji. Policjant z kolei dzięki informacjom od chłopaka będzie mógł zapobiec planom kryminalisty. Phantom boy nie stoi jednak fabularnymi zawiłościami czy zgłębianiem motywacji bohaterów. Twórcy nakreślają wszystkie charaktery, korzystając z karykatury i przerysowania. Francuska animacja ma przy tym ujmującą prostotę, objawiającą się we wręcz bajkowym wartościowaniu postaci (przez jaskrawość wizerunków oraz czytelne dobre i złe cechy). Ta metoda opisu postaci wzmaga komiksowy nastrój całej animacji.

Gagnol i Felicioli sięgają nieraz po wizualny kod znany z superbohaterskiego kina, a sama fabułka wydawać się może uproszczoną i skróconą wersją Mrocznego rycerza. Twórcy powtarzają kilka scen z hitu Christophera Nolana, wybierając podobne lokalizacje i w zbliżony sposób inscenizując sekwencje. Nie jest to jednak kalka, ale całkiem kreatywna parodia.

Maska filmowego antagonisty zakrywa jego pociętą twarz. Bohater w niejednym momencie stara się przytoczyć okoliczności, w jakich ucierpiał, ale za każdym razem coś mu przerywa. Zazwyczaj są to jakiś irytujący detal czy nieodpowiedniość sytuacji. Mroczna tożsamość przeciwnika pozostanie nieznana. Nawet mimo tego, że antagonista tak bardzo chce nam tę tajemnicę wyjawić. W jeszcze innej scenie, gdy przestępca chce nagrać złowieszcze ostrzeżenie dla mieszkańców Nowego Jorku, niezdarność operatora nie pozwala zarejestrować choćby kilkunastu sekund materiału. W tych scenach, jak i w całym Phantom boy, groza i komizm sąsiadują ze sobą.

W animacji Gagnola i Feliciolego cenię najbardziej metafizyczny nastrój i pięknie wyrażaną niezwykłość chłopca. Nie tyle w posiadanej fantastycznej mocy, ile w jego bezinteresowności. Phantom boy wzrusza także wrażliwością w ujęciu rodzinnych więzi. Staje się tym samym doskonałym kinem familijnym, na którym niejeden widz może uronić łzę. Phantom boy jest przy tym celną zgrywą i inteligentną odpowiedzią na współczesne bombastyczne amerykańskie kino rozrywkowe. Choć tak naprawdę i jego fani powinni odnaleźć się w nietypowej wizji francuskich twórców.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA