search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – KOT W PARYŻU

Maciej Niedźwiedzki

18 grudnia 2016

REKLAMA

Dino jest czarno umaszczonym kotem. Dnie spędza w przytulnym mieszkanku, wyleguje się w wygodnym fotelu i bawi się z kilkuletnią dziewczynką o imieniu Zoe. To wzorowy domowy zwierzak, celowo przedstawiony dość stereotypowo i przewidywalnie. Ma on jednak swoje drugie oblicze. Wieczorami, gdy domownicy kładą się spać, wychodzi przez otwarte okno i odwiedza mieszkającego nieopodal rabusia Nico, nocami okradającego zamożnych paryżan i jubilerów. Dino pomaga mu zdobyć różne kosztowności, podąża za ponadprzeciętnie zwinnym złodziejem, skacząc po dachach i elewacjach wysokich kamienic. W zachowaniu Nico można wyczuć, że nie chodzi mu o łatwe wzbogacenia. Przede wszystkim liczy się to, by kradzież była wykonana wirtuozersko. Wymaga ona od niego ogromnej precyzji i fizycznej sprawności, wręcz nieprawdopodobnej akrobatyki. Może właśnie dlatego od razu zaczynamy Nico darzyć sympatią.

Kot w Paryżu nie traktuje tylko o tej dwójce. Wiodącą postacią jest Jeanne, matka Zoe i zawodowo oficer policji. Razem z córką przeżywają bardzo ciężki okres. Dwójka bohaterek ciągle nie odżałowała straty męża i ojca, policjanta zabitego przez miejscowego gangstera Victora Costę. Od tego tragicznego wydarzenia Jeanne nie umie się pozbierać, ale również pała żądzą zemsty. Chce jak najszybciej schwytać przestępcę i wsadzić go za kratki. Nietrudno zgadnąć, że losy Nico i Jeanne niebawem się przetną. Połączą ich wspólne interesy.

Animacja Alaina Gagnola i Jean-Loup Felicioliego mimo mylącego tytułu nie jest widokówką ze stolicy Francji. Twórcy nie eksponują słynnej panoramy miasta, najsłynniejszych paryskich zabytków ani innych kulturowych symboli – obecnych w obyczajach paryżan, strojach czy stereotypowo już wpisanego w to miasto romantycznego klimatu. Kot w Paryżu skupia się zdecydowanie na bohaterach i ich rozterkach. Na tej płaszczyźnie oferuje naprawdę dużo. Postaci nie są tak łatwe do jednoznacznej oceny.

Taka jest szczególnie Jeanne, owładnięta potrzebą rewanżu na zabójcy jej męża, ale zapominająca przez to o opiece nad swoją córką. Zoe natomiast przestała mówić, odkąd straciła ojca, przestała komunikować się z otoczeniem. Kot wydaje się jedynym akceptowalnym towarzystwem. Niania zostająca z dziewczynką w domu pod nieobecność Jeanne też ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Złodziejaszek Nico to rabuś samotnik, któremu kontakt z podobnie introwertyczną dziewczynką prostuje etyczny kręgosłup i zmienia jego życiowe priorytety. Pozostaje jeszcze kot krążący między tymi bohaterami. Dino niektóre wydarzenia powoduje specjalnie, na inne jest obojętny. Twórcom, przy ledwie godzinnym metrażu, udało się wydobyć maksimum z tych kilku postaci. To bohaterowie z krwi i kości. We właściwy sposób generują kolejne konflikty.

Animacja podejmuje temat rodzinnej traumy oraz wysiłku, jakim jest przezwyciężenie jej. Nadaje to Kotu w Paryżu emocjonalnej głębi i psychologicznej wagi. To najważniejszy, wiodący temat filmu Alaina Gagnola i Jean-Loup Felicioliego. Kot w Paryżu jest również parodią kryminału, wzbogaconą o kilka cytatów z klasyki kina. Rozmowy między gangsterami Costy wyraźnie odnoszą się do Wściekłych psów Tarantino. Przestępcy w niezobowiązujący sposób kłócą się o rzeczy całkowicie trywialne – kto będzie miał jaką ksywkę czy z jakimi składnikami zje kanapkę. Podobnie jak u Amerykanina, te dialogi nie ciągną akcji do przodu, ale mają na celu ukazać ukształtowane przez kulturę wizerunki gangsterów (zazwyczaj dumnych twardzieli) od innej strony. Sprowadzić ich na ziemię.

Gagnol w dialogach powołuje się na Tarantino. Natomiast w warstwie wizualnej końcowa sekwencja pojedynku na katedrze Notre Dame jest nawiązaniem do finału Batmana Tima Burtona. Twórcy Kota w Paryżu cytują te dwa klasyki z przymrużeniem oka i odpowiednim dystansem. Tak jakby przy okazji chcieli wejść z widzem w intertekstualną grę. Ta postmodernistyczna zabawa jest tak naprawdę małym dodatkiem, a sami twórcy nieraz są niezwykle kreatywni.

W pamięć zapada szczególnie scena, gdy Nico wkrada się do mieszkania, żeby uwolnić przetrzymywaną przez gangsterów Zoe. Wyłącza w budynku światło, by przedostać się niezauważony do dziewczynki. Na czas tej sekwencji twórcy wykorzystują jedynie czarne tło, na którym rysują białe kontury postaci. Jest w tej scenie humor, świeżość i pomysł. W jej pozornej prostocie tkwi ogromna siła. Innym intrygującym momentem jest pojawienie się przy Notre-Dame ożywionej figurki kolosa – to drogocenna rzeźba, na którą Costa od dawna poluje. W tej scenie ma ona gigantyczne rozmiary, wyrażające obsesję antagonisty na jej punkcie. Wiara przestępcy w ten iluzoryczny, wyobrażony obraz zwodzi Costę. To odważny, zaskakujący zabieg. Nietypowy jak na raczej subtelną estetyczną konwencję tego filmu. Odważny, ale też trafiony w punkt.

Kot w Paryżu sprawdza się na kilku płaszczyznach. Jako historia rodzinna, opowieść o rodzącej się przyjaźni czy pastisz kryminału. Francuska animacja ma nienachalny humor i elegancką stronę formalną. To wielkie kino pisane małymi literami. 

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA