Sztuczne światy – FUNAN
Funan Denisa Do wpisuje się w tę samą serię filmów co Persepolis, Walc z Baszirem czy Jaskółki nad Kabulem. Punktem wspólnym dla każdego z nich są podobne wyjściowe założenia, oparte na nośnym artystycznym paradoksie. Twórcy sięgają w nich po historyczne wydarzenia (albo jawnie się nimi inspirują), ale zamiast uwiarygadniać je realizacją w formule kina aktorskiego, przenoszą je w ramy kina animowanego, którego budulcem jest specyficzne uproszczenie (obiektów, kolorów, gestów, emocji, ekspresji), operowanie metaforą, a nie konkretem, i powoływanie się na plastyczną wyobraźnię, a nie na faktograficzne relacje. W każdym z tych filmów to stylistyczne przesunięcie wyrażane jest w inny sposób, z różnym natężeniem i w odmiennych proporcjach. Ta metoda to jednak temat na osobny tekst. W tym odcinku Sztucznych światów skupmy się na samym Funan.
Reżyser, Denis Do, przenosi nas w swoim filmie do Kambodży 1975 roku. Za nami jest już rewolucja i wojna domowa. Władzę w państwie przejmują Czerwoni Khmerzy – ekstremistyczne ugrupowanie łączące systemowy komunizm z ideologicznym nacjonalizmem i bardzo brutalnie egzekwujące swoje panowanie, nierespektujące jakiegokolwiek sprzeciwu, nawet ze strony cywilów. Na losach tych ostatnich skupia się właśnie Do.
Zawiązującym akcję filmu wydarzeniem jest rozstanie. Prawdopodobnie jedno z tych najbardziej bolesnych, czyli rozdzielenia rodziców z dzieckiem. Dochodzi do niego w trakcie eskortowania ludności z jednego ze zniszczonych miast. Zaraz przed przeprawą przez rzekę kilkuletni Sovanh oddala się od swoich opiekunów: Chou i Khuona. Za chłopakiem, przedzierając się przez tłum, biegnie jego babcia. Na to samo decydują się rodzice, ale zostają zatrzymani przez uzbrojonych Khmerów. Od tego momentu filmowa opowieść zaczyna rozwijać się dwutorowo. Większość czasu poświęcone zostaje małżeństwu, które trafia do obozu. Chou i Khuon zmuszani są do wycieńczającej, wielogodzinnej pracy na polach ryżowych. Trudne do zniesienia jest nie tyle fizycznie zmęczenie, co przede wszystkim niewiedza, czy ich syn dalej żyje. Jemu poświęcony został drugi wątek. Sovanh razem z innymi dziećmi przeniesiony zostaje do khmerskiego kampusu, gdzie szkolony jest na przyszłego rekruta.
Dramatyczny ciężar wybrzmiewa w Funan na kilku poziomach i w kilku egzystencjalnych rejestrach. Powracającym motywem jest rozpacz matki z powodu rozłąki. W Chou na sile nabiera również żal do męża o jego pasywność i niezdecydowanie. Jej zdaniem Khuon nie zrobił wszystkiego, by odzyskać syna. Funan opowiada również o oportunizmie i często desperackich formach ratunku. Niektóre kobiety w zamian za przychylność strażników czy jedzenie sprzedają swoje ciało. Twórcy nie mówią tego wprost, ale pozostają na poziomie wiele mówiącej sugestii.
Pilnujący obozu Khmerzy również nie są w swoich poglądach niezłomni. Często przyjmują jedynie zastraszające pozy, przymykają oczy na nieprzestrzeganie zasad, potajemnie roztaczają opiekę i pomagają przetrwać. To także przerażeni sytuacją bohaterowie. Ci jednak, początkowo na pewno zafascynowani rewolucyjnymi nastrojami, ciągle pozostają w mundurach katów – nie z wiary w nowy ustrój i jego metody, ale dla własnego bezpieczeństwa.
Bohaterami filmu Do nie są postaci posągowe, ale przekonująco psychologicznie sportretowani ludzie. Wyczerpani fizycznie, zmęczeni depresją, przestraszeni okolicznościami, niepewni następnego dnia, nieufni wobec samych siebie. A samo Funan, choć ulokowane w bardzo konkretnym czasie i miejscu, ma nad wyraz uniwersalny wydźwięk. Opowiada bowiem o cierpieniu ciała i tym tkwiącym w głowie, o etycznych i moralnych dylematach, tak samo przecież rozumianych pod każdą szerokością geograficzną. Denis Do wie, że humanitarny głos i ludzkie cierpienie nie potrzebują kontekstu i nie podlegają interpretacji.