Świetne filmy, o których się NIE MÓWI, a POWINNO
Są takie filmy, o których mówi się cały czas, mimo że w pewnym momencie nie chce się już o nich słuchać. Jest też druga strona barykady – filmy, o których nie mówi się w ogóle, chociaż zdecydowanie na to zasługują. Dzisiaj zajmiemy się właśnie tymi drugimi, czyli z różnych powodów znakomitymi lub ważnymi produkcjami, które przeszły bez echa – przynajmniej w naszym lokalnym poletku. Jednocześnie zaznaczam, że biorę pod uwagę wyłącznie filmy z ostatnich lat, jako że o starszych często nie mówi się ze zgoła innych powodów – np. upływ czasu – podczas gdy tutaj interesują mnie tytuły, które po prostu utonęły w natłoku innych dzieł popkultury. A że szukałem filmów z najróżniejszych gatunków i o najróżniejszych ambicjach, dzięki czemu na poniższej liście znajdziecie i dramaty społecznie zaangażowane, i kino policyjne, i horrory, to powodów do dyskusji z pewnością nie brakuje.
No więc – dlaczego powinno się o nich mówić?
Ponieważ to wstrząsająca opowieść o burzącej życie nienawiści: W ułamku sekundy
W ostatnim czasie coraz częściej w kinie europejskim i nie tylko sięga się po tematy związane z terroryzmem. Temat, choć mimo wszystko stosunkowo świeży, powoli przestaje być dla filmowców tabu, stąd jakiś czas temu mieliśmy okazję obejrzeć aż dwa wydania tej samej historii – Utoya, 22 lipca i 22 lipca. Śmiem jednak twierdzić, że bodaj żadna z ostatnich tego typu produkcji nie opowiedziała o nim równie dobrze jak W ułamku sekundy. W tym przypadku życie głównej bohaterki (granej rewelacyjnie przez Diane Kruger) dosłownie wali się w ciągu ułamka sekundy, gdy jej synek i mąż giną w wyniku wybuchu bomby. Kto to zrobił? Dlaczego to zrobił? Jak się go powinno ukarać? Czy jakakolwiek kara będzie wystarczająca? I czy da się w ogóle przejść do porządku dziennego po takiej tragedii? Te i wiele innych pytań usłyszymy w trakcie seansu, który najpierw przetyra nas emocjonalnie, później będzie budował naszą wściekłość, by w końcu dać jej ujście w sposób co najmniej niejednoznaczny.
Ponieważ to pierwszoosobowa relacja z horroru, który wydarzył się naprawdę: Detroit
Choć ogólnie rzecz biorąc, film opowiada skrótową historię zamieszek rasowych rozgrywających się w Detroit w 1967 roku, to jego najbardziej intensywnym i być może najważniejszym fragmentem jest odtworzenie wydarzeń w motelu. Wtedy to grupa czarnoskórych mężczyzn i towarzyszące im dziewczyny zostają uwięzieni w jego pomieszczeniach przez paczkę nadużywających władzy policjantów. Sytuacja szybko wymyka się spod wszelkiej kontroli, gdy stojący na ich czele funkcjonariusz (Will Poulter) daje upust swoim psychopatycznym zapędom. Na naszych oczach terroryzuje przetrzymywanych ludzi poprzez zastraszanie ich, grożenie śmiercią i kalectwem, ubliżanie czy w końcu użycie siły. Kamera cały czas pozostaje blisko twarzy bohaterów, przez co poczucie klaustrofobii udziela się także nam, a oddech ulgi – mimo że ulotny – przychodzi dopiero wraz z końcem tej długiej, bo trwającej ponad godzinę sekwencji. Kino grozy, które po prostu odtwarza historię.
Ponieważ to jeden z najlepszych romansów ostatnich lat: Dusza i ciało
Nieśmiałe spojrzenia rzucane niby mimochodem, niezręczne pierwsze interakcje, wspólna praca – czy to typowa komedia romantyczna? Prawie, bo wyjście poza schemat już na wejściu budzi podziw – ta walka o uczucie rozgrywa się w rzeźni pomiędzy dojrzałym mężczyzną a młodą autystyczną kobietą. Siła filmu polega właśnie na zderzeniu skrajnie odmiennych elementów. Wszak trudno się spodziewać tak ciepłego wątku romantycznego po produkcji, której jedną z otwierających scen jest trwające kilka minut zarzynanie krowy. Później wcale nie jest mniej dziwnie – główni bohaterowie łapią połączenie ze sobą dopiero po tym, jak w trakcie badań psychologicznych okazuje się, że oboje mają podobne sny. W nocy wstępują bowiem w dusze hasających po lesie jeleni i chłoną otaczający ich świat właśnie z tej zwierzęcej perspektywy. Zmysłowe kino dla czułych dusz.
Ponieważ to najlepsza część Nocy oczyszczenia, która nie jest częścią Nocy oczyszczenia: Assassination Nation
Assassination Nation jest dokładnie tym, czym próbuje być każda część Nocy oczyszczenia, a rzadko jej to wychodzi – bezkompromisową, trzymającą w napięciu, ale nie pozbawioną humoru krwawą rzeźnią, która przemyca przy okazji uproszczony komentarz społeczny. Jeśli wcześniej o tym filmie nie słyszeliście, a po tym skróconym opisie jesteście zainteresowani – czym prędzej biegnijcie po pilota. Spodziewać się możecie charakterystycznej dla Levinsona łopatologii połączonej z przestylizowaną, mocno kiczowatą estetyką, do jakich przyzwyczaił nas w swojej twórczości. W krytyce nowych mediów reżyser pozostaje… krytyczny, jednak błyszczy najbardziej, gdy przychodzi w końcu czas na eskalację przemocy. Wtedy pokazuje kunszt inscenizacyjny – którego, nawiasem mówiąc, zabrakło w Malcolm & Marie – i w kilkanaście sekund kreuje atmosferę tak gęstą, że nim się obejrzymy, nasze zęby skrócą długość paznokci o przynajmniej połowę. #swietnazabawa
Ponieważ to jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat: Płomienie
Rok temu świat zachwycił się realizacją i przekazem Parasite, jednak chyba zapomniano, że jeszcze rok wcześniej pojawił się inny koreański film poruszający podobną problematykę. Lee Chang-dong przy okazji Płomieni wykazał się jednak subtelnością, która nie interesuje zwycięzcy Oscara Bonga Joon-ho. Wykreowany przez niego thriller uwodzi nas sennym klimatem i podsuwa wskazówki tak nienachalnie, że wystarczy mrugnąć w nieodpowiednich momentach, a całkowicie przegapimy najbardziej sugestywne detale. Pewnie to jest zresztą powodem jego krótkiej sławy, nawet pomimo wyniesionych z festiwalu w Cannes nagród. Przedstawiony w Płomieniach trójkąt miłosny rozgrywa się na płaszczyznach emocjonalnej i klasowej, przez co konflikt robi się w kluczowych scenach tyleż osobisty, co symboliczny. Na dodatek jedną z najlepszych ról w swojej karierze odgrywa tu nominowany w tym roku do Oscara Steven Yeun, gwiazda serialu The Walking Dead. Dla fanów koreańskiego kina pozycja obowiązkowa.