ŚMIERTELNY KSZTAŁT WODY. Potwory z głębi oceanu

Potwór (2006), Joon-ho Bong
W tym zestawieniu jest to produkcja wyjątkowa nie tylko ze względu na południowokoreański rodowód. Trochę nagiąłem reguły tematu, żeby umieścić tu Potwora, bo jest on zwierzęciem słodkowodnym. Zachowuje się jednak jak rekin, ale dość ucywilizowany – mam na myśli gromadzenie ofiar w swoim leżu, precyzyjne ataki i inteligencję. Wyjątkowość filmu w reżyserii Joon-ho Bonga polega na zrobieniu farsy i dramatu w jednym monster movie. Trudno opisać tę mnogość emocji i zwrotów akcji. Trzeba je po prostu zobaczyć i poczuć się niemal zażenowanym tym, co wydarza się na ekranie. Gdyby jeszcze trochę lepiej wyglądała strona techniczna filmu, obraz Bonga, przyszłego reżysera takich perełek jak Okja czy Snowpiercer, mógłby zostać lepiej przyjęty. A tak pozostaje trochę mniej znanym i przez to egzotycznym dziełem z koreańskiej stajni filmowej.
Sharktopus (2010), Declan O’Brien
Pomysł genetycznego zmiksowania rekina z ośmiornicą może i zasługuje na Złotą Malinę, lecz trzeba przyznać, że takie stworzenie może budzić ogromny strach. Zresztą nie tylko, również obrzydzenie. Tym bardziej z żalem przyjąłem sposób, w jaki można go zgładzić. W gruncie rzeczy ośmiorekin okazał się głupim i wrażliwym na ładunki wybuchowe stworzeniem, a sądziłem, że będzie wyposażony chociaż w jakąś udoskonaloną zdolność regeneracji. Coś w stylu odrastających głów u hydry lernejskiej – w tym przypadku macek. Film można zobaczyć jako ciekawostkę. Poza tym jest to produkcja dla koneserów wszelkiej maści złej jakości, zarówno w wydaniu ogólnym, jak i aktorskim. Mam tu na myśli oczywiście Erica Robertsa – tytana kina klasy B i Z.
Pacific Rim (2013), Guillermo del Toro
Kaijū to nieco już zapomniane w naszej masowej kulturze ogólne japońskie określenie krwiożerczych bestii, mar, upiorów etc. stworzonych głównie w celu zasiania pożogi i zniszczenia. Godzilla to także jeden z Kaijū, tyle że spośród japońskich bestii najbardziej upowszechniony dzięki imieniu, które nadało mu w pewnym sensie osobowość. Guillermo del Toro przywrócił Kaijū do życia, wykorzystując je w jednym z najbardziej nietuzinkowych filmów fantastycznych, jakie miałem przyjemność oglądać. Stworzone przez Prekursorów bestie wychodzą wprost z dna Pacyfiku. Są świetnie zaprojektowane, głodne ludzkiej krwi i wcale nie trzeba im żadnej głębiej skonstruowanej osobowości. Swoją formą znakomicie spełniają zadanie bycia maszynami zniszczenia w rękach potężnej rasy obcych z wymiaru Anteverse. W obronie naszej cywilizacji stają gigantyczne maszyny, tzw. Jaegery, jednak w bezpośrednim starciu z Kaijū mogą jedynie opóźnić apokalipsę. Gdyby nie ludzka zdolność myślenia, maszyny z pewnością uległyby organicznej materii zorganizowanej w tak bezlitosne narzędzia.