SERIALE W 2017 ROKU. Redakcyjne podsumowanie
Dolina Krzemowa – sezon czwarty
Ten tytan wyraźnie zaczyna się chwiać. Już trzeci sezon pokazał, że stoi na glinianych nogach – w porównaniu z nim czwarta odsłona jest o niebo lepsza. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że historia grupki programistów ze słynnego zagłębia technologicznego między San Francisco a San Jose dobiega końca. Czwarty sezon wprowadził sporo zmian, dodał elementy, których wcześniej wyraźnie brakowało w rozwoju postaci, dlatego skusić powinny się głównie te osoby, które odpuściły sobie Dolinę Krzemową po powtarzalnym drugim i słabym trzecim sezonie. Tym bardziej że piąta seria, nad którą trwają właśnie prace, będzie prawdopodobnie ostatnią. [Damian Halik]
Geniusz
Niespodzianka od National Geographic. To był dobry rok dla stacji popularnonaukowych – Discovery Channel zaskoczyło kryminałem Manhunt: Unabomber, a NatGeo Długą drogą do domu i właśnie Geniuszem, w którym tytułową rolę odegrali wespół Geoffrey Rush i Johnny Flynn. Panowie wcielili się w Alberta Einsteina na różnych etapach jego życia i obaj odegrali swoje role koncertowo. Serial okazał się niesamowicie wciągający, przy okazji zacierając wrażenie chylenia się popularnonaukowego giganta ku upadkowi, jakie towarzyszy mi za każdym razem, gdy widzę ramówkę zapchaną programami o poszukiwaczach złota, antyków czy śmieci. [Damian Halik]
Marvel: The Punisher
Marvel to nie tylko kolorowi superbohaterowie, ratujący świat w opałach – znajdzie się też kilku ogarniętych chęcią zemsty psychopatów. Serialowe uniwersum tego wydawnictwa rozrasta się w różnych kierunkach i na różnych platformach, ale jak dotąd nieco marnowano jego potencjał. Netflix, który przoduje w przenoszeniu na mały ekran bohaterów Marvela, tak naprawdę miał dużo szczęścia. Gdyby nie świetny pierwszy sezon Daredevila, gdyby współpraca z należącym do Disneya wydawnictwem zaczęła się np. od Iron Fista, pewnie bardzo szybko zwinięto by ten interes. Po przygodach Diabła z Hell’s Kitchen otrzymaliśmy już cztery inne serie w tym uniwersum, ale dopiero piąta z nich, The Punisher, okazała się naprawdę wysokiej jakości serialem. Co ciekawe, osiągnięto to przez oderwanie postaci Franka Castle’a od komiksowego oryginału – nie brak tu brutalnych scen, ale nie stanowią one treści samej w sobie. Dzieło powstające pod batutą Steve’a Lightfoota to przede wszystkim przepełnione silnym ładunkiem emocjonalnym studium stresu pourazowego, wyniszczającego człowieka od wewnątrz. I choć serial zbierał świetne recenzje, ze strony fanów “prawdziwego” Punishera słychać było pewne głosy niezadowolenia. [Damian Halik]
Big Mouth
Animacja Netflixa, która przeszła bez większego echa, ma prawo ubiegać się o tytuł jednego z najbardziej niedocenionych seriali 2017 roku. Nie ma tu zbędnych wulgaryzmów czy szokowania, jest za to wiele niesamowicie zabawnych gagów i życiowych prawd, przekazywanych nam, dorosłym, przez dorastających chłopców. Big Mouth to błyskotliwa i szczera do bólu, ale dzięki temu bawiąca do łez satyra, której po prostu nie dano szansy. Zabrakło argumentów, po jakie sięgają inni (South Park, Simpsonowie czy Głowa rodziny, przy której pracowała część twórców Big Mouth) – wulgarności i obrazoburczych treści. [Damian Halik]
Riverdale
Riverdale to ekranizacja młodzieżowych komiksów Archie Comics. Nie da się ukryć, że rzeczywiście serial jest skierowany przede wszystkim do młodszego odbiorcy, ale jeśli ktoś lubi wyłączyć czasem mózg przy oglądaniu czegoś luźniejszego, lecz nie doszczętnie głupiego – Riverdale to świetny wybór. Jest bardzo ładnie nakręcone, aktorsko stoi na znakomitym poziomie – na wyróżnienie szczególnie zasługują tutaj Camila Mendes i Madelaine Petsch – a intryga również wciąga. Póki co pierwszy sezon oceniam nieco wyżej niż drugi, lecz do końca wciąż zostało jeszcze odcinków. Polecam szczególnie fanom lekkiej, niezobowiązującej rozrywki z wątkiem kryminalnym. [Kornelia Farynowska]
Grace i Grace
To nie aż tak głośna produkcja, jak większość omawianych w tym podsumowaniu, ale serial Netflixa zasługuje na uwagę. Grace i Grace to ekranizacja powieści Margaret Atwood o tym samym tytule. Oskarżona o zamordowanie pracodawcy pokojówka Grace Marks opowiada historię swojego życia doktorowi Simonowi Jordanowi, który chce wyjaśnić, czy Grace rzeczywiście jest winna morderstwa. Sześcioodcinkowa miniseria rozkręca się powoli i szkoda, że wskazówka dotycząca rozwiązania zagadki jest zawarta już w tytule – prawdopodobnie bez tego produkcja wciągałaby jeszcze bardziej. To jednak bardzo przyzwoity, solidny, dobrze zrobiony serial, który można szybko obejrzeć, na upartego w jeden wieczór. I nawet Anna Paquin nie jest tak irytująca… [Kornelia Farynowska]