Sceny (i pomysły) PODKRADZIONE z innych filmów

Mission: Impossible – Fallout – Na krawędzi
Podobnie traktować można rozgrywający się nad klifem finał szóstej części niemożliwej misji. Walka na skałach oraz wiszący na stalowej linie helikopter, który ostatecznie spada, zabierając ze sobą do grobu nemezis umięśnionego herosa, to wypisz, wymaluj… finał hitu lat 90. z Sylvestrem Stallone’em. I chociaż znowu oba pojedynki wynikają z czego innego, a każdy bad guy w inny sposób dokonuje żywota, to od początku coś jest na rzeczy.
Niepamięć – Moon
Co natomiast łączy filmy z odpowiednio 2013 i 2009 roku? Poza tym, że oba pozostają odrobinę niedocenionymi reprezentantami gatunku SF, to nic. No, prawie, bo o ile brakuje tutaj podobnych scen, a przebieg akcji jest kompletnie inny, to jakimś cudem ich twórcy zdecydowali się przyjąć taki sam punkt wyjścia dla fabuły. Mamy więc jednostki doglądające oddalonego od reszty cywilizacji, zmechanizowanego punktu i odliczające czas do zakończenia swojej misji. W obu przypadkach jest to równe dwa tygodnie, po których będą mogli w końcu wrócić do upragnionego domu. I tu, i tu okazuje się także, iż mamy do czynienia z… klonami, których istnieniem wysługuje się bezduszna technologia. Przypadek czy kopia kopii?
Poszukiwacze zaginionej Arki – Tajemnica Inków
Twórcy Indiany Jonesa nigdy nie kryli się z inspiracjami starym kinem przygodowym z lat 30. i 40., lecz największą kopalnią pomysłów okazała się dla nich awanturnicza produkcja z Charltonem Hestonem, pochodząca z 1954 roku. Według kostiumologa Poszukiwaczy…, Deborah Nadoolman, ekipa wielokrotnie oglądała ten film w ramach natchnienia i wejścia w odpowiedni klimat. Co tłumaczy nie tylko fakt, że Indy nosi się dokładnie tak samo jak jego poprzednik (kapelusz, skórzana kurtka, torba przewieszona przez ramię), ale też gania za podobnymi artefaktami w zbliżonych lokacjach. Znamienny jest zwłaszcza moment, w którym doktor Jones używa światła słonecznego przepuszczonego przez medalion do znalezienia lokacji tytułowej Arki. Dokładnie tę samą scenę znajdziemy w Tajemnicy Inków, gdzie Heston również operuje światłem i bezcenną błyskotką.
Podobnych przykładów znajdziemy u Spielberga i Lucasa jeszcze więcej. Dość napisać, że finał filmu, w którym kamera powoli oddala się, ukazując ogrom rządowego magazynu, to swoisty ukłon w stronę Obywatela Kane’a, gdzie również mamy w końcówce podobne ujęcie. A jakby tego było mało, filmowcy wykorzystali też dosłownie fragmenty z innych produkcji, by, wzorem Disneya, zaoszczędzić trochę kasy. I tak ujęcia samolotu przelatującego nad Himalajami to nic innego jak kadry z Zaginionego horyzontu Franka Capry, a widoki ulic z lat 30. pochodzą z katastroficznego Hindenburga Roberta Wise’a. Wisienką na torcie jest też niesławna łódź podwodna, na której Jones w zastanawiający sposób pokonuje część swojej drogi – to bowiem model pochodzący z planu wojennej klasyki Wolfganga Petersena pt. Okręt.
Sonic. Szybki jak błyskawica – X-men: Przeszłość, która nadejdzie
Świeżutki przykład prosto z zamkniętych kin to niebieski, wyjęty z gier komputerowych jeż, który próbuje wysłać na emeryturę Quicksilvera z serii o mutantach. Tak jak w filmie sprzed sześciu lat, tak i w Sonicu następuje identyczne zatrzymanie akcji, w trakcie którego superszybki bohater bawi się swoimi możliwościami, odpowiednio ustawiając ludzi i przedmioty wokół. Gdy kończy popis, czas rusza normalnie i widzimy efekt tych radosnych poczynań. Sekwencja to na tyle charakterystyczna, iż w tym wypadku nie ma mowy jedynie o zbieżnych pomysłach, lecz o zwykłym plagiacie. Rzecz jasna ten nastąpił już wcześniej, bo i w X-Men: Apocalypse Quicksilver powtórzył swój wyczyn. I już wtedy trącił on zbędną powtórką z rozrywki.
Superman/Shazam!: The Return of Black Adam – Champion 2
To dość ciekawy przypadek, bo drugoligowa animacja dla młodszych widzów w dość oczywisty, acz, mimo wszystko, nietypowy sposób zgapiła rozwiązania od podrzędnej kontynuacji więziennego hitu końca ery wypożyczalni wideo. Mianowicie chodzi o ciosy oraz przebieg powietrznej walki superbohaterów, w stu procentach odwzorowujący dziejący się na lądzie/ringu pojedynek śmiertelników z kaloryferami (w sensie mięśniaków walczących ze sobą, nie ekipy remontowej rozprawiającej się z grzejnikami). Duplikat jest aż nadto widoczny:
Szefowie wrogowie 2 – seria Community
W tym wątpliwej jakości sequelu umiarkowanego przeboju komediowego jest taki moment, w którym trójka głównych bohaterów ślimaczym tempem idzie ulicą, na żywca udając znany z kina akcji efekt zwolnionego tempa. Aż tu nagle obok nich przechodzi ktoś zwykłym krokiem… To sympatyczny pomysł, sprzedawany publice już w trailerach. Ale na pewno nie należy do scenarzystów filmu, bo kilka lat wcześniej zaprezentowano go w podobnym stylu w czwartym odcinku drugiego sezonu popularnej serii telewizyjnej (Basic Rocket Science), w której udawane slow motion próbowała wcielić w życie większa grupka postaci i miało to w sobie nieco więcej uroku. A ponieważ dobre pomysły lubią być powtarzane, to i mający swoją emisję już ładnych parę lat po Szefach wrogach 2 serial Przyjaciele z uniwerku również sięga po podobne rozwiązanie, jeszcze bardziej rozmieniając je (się?) na drobne.
Władca Pierścieni: Dwie wieże – Czarnoksiężnik z krainy Oz
Klasyczny musical z 1939 roku to z pewnością jeden z najbardziej wpływowych i lubianych filmów amerykańskich. Nic zatem dziwnego, że dostał się także pod bramy… Mordoru. To znaczy pod wrota te przybyli, rzecz jasna, hobbici z ekranizacji klasyki fantasy pod batutą Petera Jacksona. Uczynili to jednak w bliźniaczy sposób do tego, w jakim bohaterowie Czarnoksiężnika… próbowali przedostać się za mury zamku Złej Czarownicy z Zachodu, czyli potajemnie czając się za skałami i unikając zastępów armii kroczących poniżej. Nawet kadrowanie i zimna kolorystyka są w obu scenach praktycznie takie same.
Bonus:
Masa krytyczna – Terminator 2
Podobne wpisy
Na koniec niekoniecznie kalka większego hitu, co po prostu… wmontowanie scen z filmu Jamesa Camerona tak, aby pasowały do fabuły innego, znacznie gorszego dziełka, któremu najwyraźniej miałki budżet nie pozwolił nakręcić własnego materiału (pytanie, czy stać ich było na zakup praw do wykorzystania tego materiału?). Tak prezentuje się pierwsze dwadzieścia minut koszmarku z Udo Kierem w obsadzie. Żeby było śmieszniej, jego twórcy sięgnęli też w finale po fragmenty Uniwersalnego żołnierza, jednocześnie używając fabularnych rozwiązań Szklanej pułapki. Inna sprawa, że rozwiązania te zupełnie nie pomogły danemu tytułowi, który przepadł w odmętach wypożyczalni wideo.