Rusza 44. FESTIWAL POLSKICH FILMÓW FABULARNYCH w Gdyni. Co zobaczymy w Konkursie Głównym?
Chociaż większość z nas zdążyła już zapomnieć o słonecznych wakacjach nad Bałtykiem, to znam powód, dla którego warto jeszcze na chwilę zwrócić swą uwagę na północ naszego kraju, a właściwie na Gdynię. To właśnie tutaj – jak co roku zresztą – w mieście z morza i marzeń, pośród uspokajającego szumu fal i trzepotu mewich skrzydeł, przez najbliższe sześć dni będziemy mogli zapoznać się z najistotniejszymi polskimi filmami 2019 roku. O Złote Lwy 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni powalczy aż 19 obrazów, a ja liczę na to, że przynajmniej połowę z nich będzie można uznać za godne największej uwagi.
Podobnewpisy
Zastanawiacie się zapewne, skąd to podniecenie. Wielu z was uzna przecież, że to tylko nasz polski coroczny pokaz kinematograficznej przeciętności. Otóż ubiegłoroczna edycja gdyńskiego festiwalu pozytywnie mnie zaskoczyła. Zresztą nie tylko mnie. Wszem wobec głoszono, że już nie mamy się czego wstydzić, że polskie kino stało się doskonalsze, a nawet, że jest na światowym poziomie. Mawia się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, wobec czego moje nadzieje na chociażby powtórzenie ubiegłorocznego sukcesu (należy tak to nazwać) są mocno rozbudzone. Niesamowite wrażenie robiły na mnie ponadto wypełnione po brzegi sale kinowe w godzinach przedpołudniowych. Nie chodziło tu przecież bynajmniej o kolejną część przygód Avengersów, lecz np. o „nowego” Koterskiego.
Być może pragnę zbyt wiele, bo w tegorocznym Konkursie Głównym nie znajdę przecież – jak w ubiegłej edycji – ani Szumowskiej, ani Smarzowskiego, ani Pawlikowskiego czy też naszych wspaniałych młodszych reżyserek Jagody Szelc i Agnieszki Smoczyńskiej. Krzywdzącym byłoby jednak określenie, że w tym roku w Gdyni w Konkursie Głównym odbędą się pokazy filmów twórców z zaplecza polskiej reżyserskiej ekstraklasy. Wszak o Złote Lwy powalczą Agnieszka Holland, Jacek Bromski, Jacek Borcuch, Lech Majewski czy Jan Komasa, o którego filmie jest ostatnio bardzo głośno. Czyżbyśmy doczekali złotego okresu polskiego kina? To okaże się już na koniec festiwalu, czyli 21 września 2019 roku.
19 filmów Konkursu Głównego 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni można właściwie podzielić na kilka bloków tematycznych, co świadczy o dość dużej różnorodności repertuaru. Polskie kino nadal interesuje się więc historią naszego kraju, co znajduje odzwierciedlenie głównie w trzech obrazach konkursowych: Kurier Pasikowskiego, Legiony Gajewskiego oraz Piłsudski Rosy. Pierwszy i trzeci z wyżej wymienionych tytułów wpisują się ponadto w kolejny blok tematyczny, jakim są biografie. Poza historiami Jana Nowaka-Jeziorańskiego oraz Marszałka poznamy także losy twórców muzyki: rapera Tomasza Chady (Proceder Michała Węgrzyna), a także niewidomego pianisty jazzowego Mietka Kosza (Ikar. Legenda Mietka Kosza Macieja Pieprzycy).
Poza ukazywaniem historii kraju polskie kino zawsze lubiło także „kopać widza w brzuch”. Takie powiedzonko ukułem sobie podczas oglądania wszystkich tych strasznych i jednocześnie smutnych historii skoncentrowanych na ludzkich dramatach. Do dziś produkcje pozbawione nadziei typu Plac Zbawiciela (2006) powodują u mnie mdłości i wzbudzają przerażenie większe niż horrory (niepolskie). Kino społeczne – tak to się ładnie nazywa – będzie miało na festiwalu swoich przedstawicieli w postaci: debiutów zatytułowanych Wszystko dla mojej matki Małgorzaty Imielskiej oraz Żelazny most Moniki Jordan-Młodzianowskiej; drugiego obrazu Marka Lechkiego Interior; a także doskonale przyjętych na międzynarodowych festiwalach filmowych produkcjach Słodki koniec dnia Jacka Borcucha oraz Boże Ciało Jana Komasy, która w ostatnich dniach stała się polskim kandydatem do Oscara.
Spośród obrazów zakwalifikowanych do Konkursu Głównego najwięcej jest produkcji kryminalno-sensacyjnych, szpiegowskich i odwołujących się do spraw, którymi nie tak dawno żyła cała Polska. Poza dobrze już znaną adaptacją powieści Joanny Bator w reżyserii Borysa Lankosza, Ciemno, prawie noc, oraz ekranizacją Czarnego Mercedesa, której dokonał sam autor powieści, Janusz Majewski, zaliczyłbym tu jeszcze Solid Gold Jacka Bromskiego, który ewidentnie, choć rzekomo luźno, nawiązuje do słynnej afery Amber Gold; interesujący na papierze miszmasz gatunkowy Pan T. Marcina Krzyształowicza z powracającym po kilku latach nieobecności na dużym ekranie Pawłem Wilczakiem; Obywatela Jonesa Agnieszki Holland oraz debiut reżyserski Łukasza Kośmickiego i zarazem ostatni obraz wyprodukowany przez tragicznie zmarłego Piotra Woźniaka-Staraka, Ukrytą grę.
Podobne wpisy
W przypadku dwóch ostatnich filmów na uwagę zasługuje ich międzynarodowa obsada. Warto w tym kontekście przywołać także najnowszy projekt autorstwa Lecha Majewskiego. W tajemniczej Dolinie Bogów zobaczymy między innymi Johna Malkovicha oraz Josha Hartnetta. Enigmatyczność oraz oryginalność to główne cechy kolejnego bloku tematycznego, czyli kinematograficznych eksperymentów, wymykające się gatunkowym schematom. Nie widzę w nich co prawda faworytów do Złotych Lwów, ale cieszę się, że szeroka publiczność może się w Gdyni z tego typu kinem zapoznać. Poza wspomnianą Doliną Bogów publiczność będzie mogła skonfrontować się z wizją filmowego świata kolejnego debiutanta w Konkursie Głównym, Bartosza Kruhlika, którego produkcja nosi tytuł Supernova, jak też zmierzyć się z jednym z najodważniejszych polskich obrazów ostatnich lat, Mową ptaków Xawerego Żuławskiego.
W obliczu faktu, że werdykty jury FPFF nie należą zazwyczaj do najbardziej oczywistych, a są właściwie kontrowersyjne i często niezrozumiałe, nie zamierzam obstawiać zwycięzcy tegorocznego święta polskiego kina. Mimo że głównym faworytem do Złotych Lwów po Oscarowym wytypowaniu zdaje się Boże Ciało Jana Komasy, to nie byłbym tak pewny jego zwycięstwa. W każdym razie na liście najbardziej wyczekiwanych przeze mnie obrazów znajdują się Dolina Bogów Majewskiego, Solid Gold Bromskiego, Ikar. Legenda Mietka Kosza Pieprzycy, Ukryta gra Kośmickiego i Pan T. Krzyształowicza. Macie swoje listy?