IKAR. LEGENDA MIETKA KOSZA. On nie upadł, on wciąż leci
Muzyka jest najbardziej abstrakcyjną dziedziną sztuki. Malując dźwiękami, najwięksi twórcy muzyki opowiadają historie bez używania słów, formują postaci bez ukazywania ich oblicza. Jazz to w tym kontekście niezwykły gatunek muzyczny. Improwizacja, która jest jego stałym elementem i wyróżnikiem, dostarcza odbiorcy niepowtarzalnych emocji. Umiejętność wielokrotnego ich wzbudzania czyni muzyka geniuszem. Wzbija się on wówczas do nieba niczym mityczny Ikar, godząc się na niezrozumienie i samotność, które rozpuszczają wosk jego skrzydeł. Mietek Kosz był Ikarem, a właściwie nadal nim jest, bo Maciej Pieprzyca, Dawid Ogrodnik, Leszek Możdżer i spółka przywrócili jego twórczość i postać do życia.
Podobne wpisy
Ikar. Legenda Mietka Kosza jest nietypową biografią filmową. Autorzy produkcji zamiast przedstawić życiorys polskiego wirtuoza fortepianu w sposób chronologiczny, koncentrują się na dziewięciu najważniejszych wydarzeniach z jego życia. Zabieg ten chwilami dezorientuje odbiorcę, ale ostatecznie okazuje się być trafiony. Być może trochę na wyrost, ale można uznać, że konstrukcja fabularna Ikara… przypomina jazzową improwizację. W każdym razie przedstawione na pierwszy rzut oka w sposób chaotyczny punkty zwrotne życia Mietka Kosza (Dawid Ogrodnik) idealnie oddają niezwykłość jego historii, układając się w piękną opowieść o samotności geniusza.
Alienacja Kosza, ale również – chociaż może przede wszystkim – wyjątkowa wirtuozeria gry na fortepianie wiążą się, a także chyba wynikają z utraty wzroku jazzmana. Mietek ociemniał, będąc dwunastolatkiem. Choroba była dziedziczna, co już w pewnym sensie i dość luźno nawiązuje do motywu Ikara. Relacja Mietka z ojcem (Jacek Koman) to istotny element opowiadania Pieprzycy. Utrata wzroku jest bowiem swego rodzaju darem dla małego Kosza od jego taty. Coś jak skrzydła, które stworzył Ikarowi i sobie Dedal. Problem polegał na tym, że plany ojca co do przyszłości Miecia dotyczyły pracy w gospodarstwie (Koszowie mieszkali we wsi Antonówka), a nie występów na międzynarodowych scenach jazzowych.
Na szczęście Mietek miał jeszcze matkę, która zaszczepiła w chłopcu miłość do muzyki. Nauczyła go dobierać kolory do dźwięków. Można stwierdzić, że dokleiła Mietkowi skrzydła. Uratowany przed do bólu racjonalnym ojcem chłopak trafia do ośrodka dla niewidomych w Laskach; tam właściwie po raz pierwszy zagra na fortepianie. Wkrótce w szkole muzycznej poza techniką nauczy się, że jeśli ma zostać muzykiem wybitnym, jego twórczość powinna płynąć z serca, że nie może myśleć o klawiszach fortepianu, musi się zatracić w dźwiękach. Robi to i od tego momentu każdy, kto posłucha jego gry, znajdzie się na chwilę w innym, piękniejszym świecie. Muzyka Kosza jest uniwersalna, międzynarodowa. Ikar wzbija się do lotu. Młodym geniuszem zachwyca się cała Europa. Ikar lata wysoko na niebie. Pojawiają się przyjaciele, wrogowie, miłości. Niestety, wszyscy oni są dla Kosza jedynie chwilowym wsparciem, a on staje się dla nich ciężarem, kulą u nogi. Ikar jest już blisko słońca. Utrata wzroku spowodowała, że Mietek stał się krnąbrny, buntowniczy. Z kolei uznanie w świecie i sława uczyniły z niego osobę, z którą trudno współpracować. Czy można się mu dziwić? Osiągnął niemożliwe – najlepszy, najdoskonalszy, najwybitniejszy pianista jazzowy w Polsce. Ociemnienie może jednak powodować bezsilność, bezradność, to wyrok na żywot w samotności i wieczny smutek, a te idealnie komponują się z mocnym alkoholem. Mietek nie był wcale doskonały, ulegał słabościom jak każdy z nas. Stąd już blisko do skończenia się, rozpuszczenia wosku, upadku z impetem z nieba na ziemię.
Film Pieprzycy to wzorcowy przykład doskonałego współgrania właściwie wszystkich elementów produkcji fabularnej. Pasjonująca historia, zwracające uwagę zdjęcia (Witold Płóciennik), wierne odwzorowanie detali i kostiumów epoki (Joanna Anastazja Wójcik), świetna muzyka (Leszek Możdżer) i doskonałe aktorstwo. Przy tym ostatnim aspekcie warto zatrzymać się na chwilę dłużej. Dawid Ogrodnik w roli Mietka Kosza jest bowiem bezbłędny i fenomenalny. Pamiętam zarzut przeszarżowania roli Tomasza Beksińskiego w Ostatniej rodzinie (2016) Matuszyńskiego, który wobec Ogrodnika wystosowywano nader często. W Ikarze… byłby on już bezpodstawny. Co prawda, rola Mietka Kosza wymagała od aktora podobnego szaleństwa i energii, lecz tym razem były one całkowicie „kontrolowane”, nieprzesadzone i perfekcyjnie nam dozowane. Jeszcze nie widziałem, żeby jakikolwiek aktor poruszał palcami po klawiszach fortepianu w tak nieprawdopodobnie piękny sposób jak Dawid Ogrodnik.
Zachwycający jest również drugi plan. Chociaż na pojawienie się Piotra Adamczyka w roli Bogdana Danowicza – długowłosego blondyna, fikcyjnego jazzowego rywala Mietka, w pierwszej chwili zareagowałem parsknięciem śmiechem, to nie mam wykreowanej przez niego postaci nic do zarzucenia. Świetne wrażenie sprawia Mikołaj Chroboczek wcielający się w rolę Gutka, pojawiający się w początkowych fragmentach filmu. Jako opiekun Kosza ujął mnie i rozbawił swoją początkową nieporadnością wynikającą z problemów ze wzrokiem, a także wzruszył umiejętnością przedstawienia dylematu, przed którym stanął, a z którego wyjście miał tylko jedno. To żywy dowód na to, że młode pokolenie polskich aktorów ma się doskonale. Warto przypomnieć także o dobrze zagranej przez debiutującego na ekranie Cypriana Grabowskiego postaci Mieczysława Kosza jako dziecka. Jego Mieciu jest delikatny i wrażliwy. Wzrusza i pozostaje w pamięci.
Ikar to nie tylko literacki motyw przeniesiony na język filmowego dzieła, ale także kompozycja Mieczysława Kosza, która wybrzmiewa pod koniec obrazu Pieprzycy. Reżyser produkcji podarował Mietkowi kolejne skrzydła, na które jego zapomniana przez lata postać zasługuje. Kosz znów wzbija się wysoko, dzięki Pieprzycy, Ogrodnikowi, Możdżerowi, którzy ocalili go od upadku zapomnienia biografią, jaką nie pogardziłoby Hollywood.