REDAKCYJNE TOP 5. Osobiste listy najlepszych filmów 2017 roku

Jan Dąbrowski
1. Ja, Godard
(przyp.red. – film znalazł polskiego dystrybutora i będzie miał premierę w naszych kinach 2 lutego) Niewiele pamiętam filmów, na których cała sala huczała od śmiechu. Kto by pomyślał, że film o jednym z twórców francuskiej Nowej Fali okaże się tak lekki i przezabawny. Mało tego, Michael Hazanavicius opowiada o Godardzie językiem jego filmów i odwołując się do konkretnych tytułów. W wszystko napisane z przenikliwym humorem i dystansem do świata. Nie pamiętam, żebym tak dobrze się bawił na seansie, po którym niczego się nie spodziewałem.
2. Księżyc Jowisza
(przyp.red. – film znalazł polskiego dystrybutora i będzie miał premierę w naszych kinach 26 stycznia) Zaskoczenie na kilka sposobów. Po pierwsze – to film o latającym uchodźcy. Po drugie – to dramat społeczny z elementami science fiction i komedii. Po trzecie – ważne i trudne tematy przedstawia lekko i nie na siłę, w dodatku na uboczu fabuły. I do tej pory nie jestem przekonany, co myśleć o tym filmie. Wiem tylko, że bawiłem się na nim świetnie, dialogi są przemyślane i napisane z polotem, a scenom akcji niczego nie brakuje. Ulubiona scena? Główny bohater wywraca pewnemu rasiście świat do góry nogami. Dosłownie. Zaskoczenie roku.
3. Manchester by the Sea
Moim zdaniem ten film powinno się podawać jako przykład pod definicją dobrego dramatu. Nie wybitnego, ale dobrego. Bo niestety dobrych dramatów ostatnio jest jak na lekarstwo. A Manchester by the Sea jest świetnie zagrany, działa na emocje, opowiada o prawdziwych ludziach, a przy tym ani nie popada w banał, ani nie narzuca widzowi oceny bohaterów. To zdarza się bardzo rzadko i właśnie dlatego ten film jest taki dobry. Tylko tyle i aż tyle. Do tego nowość – Casey Affleck zagrał najlepiej z całej obsady.
4. Milczenie
Bardzo mało powstaje filmów, które zrealizowano wbrew przyzwyczajeniom widzów. Prawie trzy godziny niespiesznych rozważań nad ludzkim pojmowaniem chrześcijaństwa w czasach, kiedy je tępiono. Martin Scorsese przedstawia różne postawy bohaterów, ale ich ocenę pozostawia widzom. A wszystko przepięknie nakręcone i znakomicie zagrane. Temat dla niszowego kina przedstawiony z rozmachem – takie rzeczy zdarzają się sporadycznie. Uczta dla zmysłów i ćwiczenie dla mózgu w jednym.
5. Wind River
Rzadki przypadek męskiego, mrocznego kryminału, gdzie nie zaniedbano przedstawienia bohaterów i ich psychologii. Tu nie ma ani nielogicznych zachowań, ani uproszczeń. Reżyser przykłada dużą wagę zarówno do charakterów, jak i do intrygi. Dzięki temu film ogląda się w napięciu – kibicując bohaterom, których znamy, czekamy, aż rozwiążą zagadkę, która i nas zastanawia.
Karolina Dzieniszewska
1. Jackie
Najciekawszy i najbardziej dopracowany koncept, w którym każdy element służy budowaniu niejednoznacznej atmosfery wokół bohaterki, by przede wszystkim pokazać, iż żałoba jest doświadczeniem nieopisywalnym, niewysławialnym i tak osobistym, że niedostępnym do współodczuwania (stąd nieprzypadkowe poczucie dystansu, które różnie się akcentuje w Jackie). Film wykorzystujący wielką tragedię osobistą, narodową traumę i wydarzenie, o którym być może powiedziano już wszystko, nie po to, by spytać widza „gdzie byłeś, jak strzelano do Kennedy’ego” albo „czy uważasz, że Oswald naprawdę był zamachowcem”, ale by zobrazować budowanie i działanie mitu.
2. La La Land
Kochajmy marzycieli, bo tacy jak Chazelle potrafią postawić wszystko na własną wizję i talent. Nie tylko błyskotliwa w formie zabawa kinem, jazzem i gatunkiem, ale piękna i poruszająca historia o cenie własnych marzeń z zaplecza nowego american dreamu.
3. Manchester by the Sea
Zasłużony poklask i nagrody dla dzieła, w które potencjalnie nikt nie powinien uwierzyć, bo dzieje się w nim absolutne minimum. Jednocześnie może najgorszy do opisania i wytłumaczenia typ osobistego wzruszenia, kiedy po ponad dwóch godzinach ekranowego wałęsania się z Caseyem Affleckiem nagle wstrząsająca i rozdzierająca okazuje się perspektywa tego, iż niekiedy ludzie poddają się, odpuszczają, rezygnują… i zawracają.
4. Good Time
Największa „wtopa” dystrybutorska tego roku. Film, który streszczony w trzech zdaniach jest czymś zupełnie innym niż oglądana na ekranie historia: energetyczna, szalona, genialnie rozegrana tempem (ot, niby zwykła gangsterka). Jest elektro pop, szorstki styl i neonowe miasto niczym u Refna, a działające oryginalnie i pochłaniająco. Jest nadzieja dla Pattinsona!
5. Sieranevada
Trzygodzinny film z rumuńskiej nowej fali być może nie brzmi fascynująco, ale od progu mieszkania zapomina się o kategorii rodzinnej sagi, wsiąkając w przydomowy realizm. Wreszcie ktoś zrozumiał, że nie trzeba wykładać widzowi „na tacy” kto jest kim i jakie występują między bohaterami koneksje: wystarczy wrzucić go w gąszcz relacji, rozmów oraz dziejących się na bieżąco mini-dram. Najbardziej polski z niepolskich filmów, a każdy, kto choć raz był na dużym, rodzinnym przyjęciu, poczuje się jak u swoich.
Wyróżnione:
A Ghost Story – za najdziwniejsze odczuwanie czasu, którym można zarazić (bądź znudzić) widza oraz wprost wymarzone pogrywanie z wizerunkami aktorów;
Logan – bo to najbardziej krwawy, szczery i rozdzierający serce swym smutkiem film superbohaterski, a także najpiękniejsze pożegnanie ze „starym” uniwersum;
Mięso – za bycie najbardziej zaskakującym debiutem tego roku, zabawą konceptami kina gatunków przy genialnym soundtracku – dla takich puent powstają najlepsze opowieści;
The Florida Project – za ujęcie dzieciństwa takim jakie było: nieprzewidywalnym, kuriozalnym, kiczowato kolorowym i pełnym samych najlepszych pomysłów.
Jakub Piwoński
1. Uciekaj!
Za oryginalny pomysł oraz odważny, socjologiczny komentarz, odczuwalny w podtekście. Za inteligentną zabawę konwencją, w której uczestnictwo wciąga bez reszty.
2. Milczenie
Za dostarczenie kolejnego dowodu na to, że to, co naprawdę gra w duszy Martina Scorsesego, tyczy się nie gangsterki, a religii.
3. To
Za opowiedzenie o tym, ile przenikliwego strachu może zawierać w sobie dorastanie.
4. Okja
Za bycie zaskakująco dobrze przyrządzoną (bo z lepszego mięsa) potrawą science fiction, czyniącą swym smakiem wiele dobra.
5. Mother!
Za bycie arcydziełem ukrytym w drugim dnie.
Krzysztof Walecki
1. Mięso
Nie tylko najlepszy horror, ale i najlepszy film roku. Mięso zaskakuje na każdym kroku, treścią, formą i siłą, z jaką ta historia dziewczyny, która odkrywa w sobie smak do ludzkiego mięsa, uderza w widza. Tak, film Julii Ducournau szokuje makabrycznymi obrazami (czym z pewnością wielu do siebie zrazi), lecz straszy i porusza przede wszystkim złożonością procesu samopoznania oraz sugestią, że niewiele od nas zależy.
2. Dunkierka
Realizacyjny majstersztyk Christophera Nolana. Wojna w Dunkierce to walka o przeżycie między swoimi, ale również heroizm, za który trzeba zapłacić. Film reżysera Memento wybitnie trzyma w napięciu, czyniąc z historii oczekiwania na ratunek pierwszorzędny thriller.
3. Twój Vincent
Już za samą warstwę wizualną Twojego Vincenta należy się pokłon – oto animacja, której każdy kadr wygląda jak malarskie arcydzieło Vincenta van Gogha. Lecz film Doroty Kobieli i Hugh Welchmana urzeka również swoją historią, śledztwem mającym na celu wyjaśnienie śmierci artysty. Ale czy z rozmów z osobami, które były mu bliskie pod koniec życia, możliwe jest poznanie prawdy o nim? I czemu miałaby służyć ta wiedza?
Podobne wpisy
4. Uciekaj!
I horror, i komedia, choć przede wszystkim komentarz na temat współczesnej postaci uprzedzeń rasowych. Uciekaj! Jordana Peele’a bawi oraz przeraża tym, w jaki sposób ulegamy myśleniu stereotypami, ignorując wszystko poza kolorem skóry. Równocześnie nie rezygnuje z walorów rozrywkowych, zapewniając bardzo satysfakcjonujący seans, nie tylko dla fanów gatunku.
5. Okja
Kino bardzo nowej przygody, solidny wyciskacz łez oraz krytyka zarówno koncernów żywieniowych, rzekomych miłośników zwierząt, jak i tych, którzy niespecjalnie chcą wiedzieć, co jedzą. Joon-ho Bong po raz kolejny wykazuje się niesamowitą reżyserską ręką, kręcąc fantastycznie żywe kino, w centrum którego jest prawdziwe uczucie między małą dziewczynką a superświnką. Chcę taką!
Karolina Chymkowska
Tradycyjnie moje top ulubionych roku niekoniecznie pokrywa się w stu procentach z tymi, na które w Krabowym plebiscycie oddałam głos jako na najlepsze. To natomiast te faktycznie ulubione – najprzyjemniejsze seanse, które chętnie sobie powtórzę.
1.Elle
Film, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zostawił po sobie sporo nieuczesanych myśli, trudnych pytań, przedłużających się refleksji i do tej pory do mnie czasami powraca. Momentami nie jest łatwo zrozumieć postępowanie Michèle (co za wspaniała rola Isabelle Huppert!), z pewnością trudno obdarzyć ją sympatią, natomiast jest głosem prawdziwej siły, godności, samoistności, któremu można wyłącznie przyklasnąć. Michèle postanawia – racjonalnie i chłodno – że nie pozwoli, by cokolwiek jej odebrano. Przetrwa na własnych warunkach i nigdy, przenigdy nie stanie się ofiarą. Jej droga do tego jest niewątpliwie specyficzna, ale jakie mamy prawo, by ją osądzać?
2. Manchester by the Sea
Kameralnie i prosto o najgłębszych emocjach – i odwołując się do najgłębszych emocji. Manchester by the Sea uwodzi autentyzmem i szczerością. To film o walce i ucieczce, o wstydzie i o cierpieniu, o ciągłym zawieszeniu w obliczu nierozwiązanych spraw i demonów, z którymi nie udało się wygrać.
3. Split
Miło znów zobaczyć M.Nighta Shyamalana w tak dobrej formie.
4. To
Byłam pełna obaw w odniesieniu do tego filmu, a tymczasem niespodziewanie wkradł się na moją listę roku. Lubię być zaskakiwana w ten sposób.
5. Thor:Ragnarok
Taika Waititi podbił mnie swoją wizją Thora bez reszty. To dokładnie ten rodzaj poczucia humoru, który uwielbiam, do tego stopnia pokrewny mojemu, że całemu seansowi stale towarzyszy miłe wrażenie swojskości.
Radosław Pisula
1. Blade Runner 2049
Ten film ma swoje za uszami, ale ostatecznie jednak wszystkie minusy nikną w czasie, jak łzy na deszczu, a mi zostaje w głowie przeoryginalna historia miłosna, jedne z najładniejszych zdjęć, jakie widziałem w historii kina i zgrabne rozwinięcie ciekawego świata. To nie tyle film, co doznanie – zresztą dokładnie tak samo było w przypadku oryginału. Na szczęście twórcy nie bawią się w małpowanie Scotta i dostajemy autorskie ciasteczko, które uciekło przed klątwą blockbusteryzacji (chociaż coś się z niej tutaj przesączyło, ale to detale). Denis Villeneuve to kawał twórczej bestii, bawiłem się jak prosię w ładnej restauracji, a jej oczy były zielone.
2. Śmierć Ludwika XIV
Król umiera. Przez dwie godziny. Bez muzyki. Bez zbędnych słów. A przy tym jest tu pokazane wszystko – dworskie intrygi, medyczne dywagacje, rozszczepione zostają na drobne fragmenty mechanizmy władzy, a Jean-Pierre Léaud, leżąc w łóżku, za pomocą mimiki, głosu i drobnych gestów, pokazuje tutaj więcej niż niektórzy aktorzy przez całe kariery wyciskania potu na ekranie. Odważne, unikalne i znakomite wizualnie kino, które wygląda jak spacer po muzeum.
3. Uciekaj!
Autorska petarda, która z dwóch (tylko pozornie) nieprzystających filmowych tematów – wiwisekcji rasizmu i horroru, tworzy wybitnie zaskakujący koktajl, który nie wstydzi się konwencji i bawi się nimi bez pajacowania, a przy tym zaskakuje misternie budowaną narracją. Uwielbiam każdą napiętą minutę tego filmu.
4. Toni Erdmann
Znakomite, ale i specyficzne kino – można się do niego nie przekonać, niektórych wynudzi, inni będą chcieli rzucać się na niego z nożycami z montażowni, ale na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym i na swojej podstawowej, emocjonalnej płaszczyźnie, wywoła przynajmniej kilka podszytych zdziwieniem uśmiechów. Życiówka ze wspaniałym aktorstwem na pierwszym planie.
5. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
Film Johnsona wygląda dokładnie jak ja na swojej studniówce – poczciwy, trochę bzdurny, zaskakująco dynamiczny przy posturze goryla, kończy imprezę zbyt wiele razy, urywają mu się wątki, ale koniec końców ciężko go nie polubić i powinniście go wspominać na plus, bo starał się działać serduchem. Rośnie we mnie miłość do tej produkcji, bo nowy reżyser – niczym awanturniczy bohater z filmów, na których wychował się Lucas – wbija w ten bezpieczny świat oczekiwań i stawia rzeczy na głowie. Ale tylko pozornie, bo te jego wygibasy są po prostu powrotem do odważnej zabawy tematem, jaka zadecydowała o sukcesie Nowej nadziei – tylko, że wtedy widzowie oczekiwali nieoczekiwanego, a dzisiaj chcą, żeby na ekranie urzeczywistniły się scenariusze z ich głów. A nie ma tak łatwo – ma być dziwnie (morska krowa!), niebezpiecznie, nieprzewidywalne. I taki jest Ostatni Jedi – nie mam zielonego pojęcia gdzie podąży dalej saga, a to zwycięstwo Johnsona. A przy tym całość wizualnie zjada oczy.