Wybrane teledyski LANY DEL REY. Stylowo i konsekwentnie
Słuchając utworów Lany Del Rey, mimowolnie tworzę w głowie filmowe sceny mogące być dla nich tłem. Warstwa muzyczna i tekstowa, połączona z melancholijnym wokalem oraz konsekwencją w budowaniu atmosfery kreują specyficzną, odrealnioną wręcz mieszankę. Stylową, zmysłową, jak żywcem wyjętą z innej epoki. Doskonałym uzupełnieniem piosenek są ilustrujące je teledyski – spójne w stopniu podobnym, co sama muzyka. Nic nie jest w nich dziełem przypadku i wielokrotnie zachwycają stroną wizualną, fantastycznie wypadając w zestawieniu z samym utworem.
Kinowy styl twórczości Del Rey (a właściwie Elizabeth Woolridge Grant) jest wypadkową cech charakterystycznych dla jej utworów – historii o tragicznych romansach oraz toksycznych relacjach, nacechowanych nostalgiczną atmosferą i odniesieniami do amerykańskiej popkultury z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wideoklipy, będące głównym przedmiotem rozważań w tym tekście, bezbłędnie komponują się z muzycznymi założeniami artystki i same w sobie jednoznacznie kojarzą się ze wspomnianymi wyżej dekadami. W większości z nich Del Rey występuje u boku męskiego bohatera (zwykle w roli jego kochanki), różni się natomiast sama historia przywoływana w tekście.
Opierając się na własnej sympatii, postanowiłem na potrzeby tekstu wybrać pięć teledysków wokalistki i ułożyć je w kolejności ulubionych. Jeśli jesteś fanem Lany Del Rey, możesz skonfrontować moje wybory z twoimi i dodać coś od siebie. Jeśli nie, masz okazję poznać kilka zacnych krótkometrażowych filmów, bo na dobrą sprawę tym są klipy piosenkarki.
5. Blue Jeans (2012)
Trzeci singiel z albumu Born to Die. Del Rey śpiewa tu o bezgranicznym przywiązaniu do mężczyzny, którego zestawia w jednym rzędzie z Jamesem Deanem. Muzycznie i stylistycznie Blue Jeans jest interesującym miszmaszem ballady z elementami hip hopu, udanie łącząc brzmienie klasyczne z nowoczesnym.
Oficjalny teledysk do piosenki przedstawia Lanę i jej ukochanego przy willi z basenem, lokacji wyglądającej jak żywcem wyjętej z lat sześćdziesiątych. Klip został zrealizowany w tonacji czarno-białej, co było wyborem doskonałym, bo idealnie podkreśliło grę świateł w ujęciach z wody (tych jest zresztą najwięcej). Efekt jest stylowy i klimatyczny, w czym pomaga rozsądne i adekwatne wykorzystanie slow motion, do którego jeszcze wrócimy.
Do Blue Jeans powstały jeszcze dwa teledyski – jeden z nich to wersja śpiewana przez Del Rey na żywo, drugi zaś jest montażem kilku różnych klipów przeplatanych z wizerunkiem samej wokalistki.
4. White Mustang (2017)
Propozycja świeża, bo z Lust for Life, tegorocznego albumu Lany. White Mustang jest przepełnionym refleksjami spojrzeniem na zakończony już związek i postawę byłej pary. Podobną strukturę ma sam klip – widz zapoznaje się z retrospekcjami z życia przedstawionej w nim pary, podziwiając przy okazji piękne zdjęcia i oświetlenie. Samą paletą barw znakomicie oddano nostalgiczny charakter utworu.
Akcja klipu została osadzona w futurystycznym Los Angeles, co może nie ma większego wpływu na samą historię, ale owocuje świetnymi kadrami. Całość klipu kojarzy mi się zresztą w jakimś stopniu z końcową sceną La La Land (2017), choć sam szkielet fabularny jest tutaj mimo wszystko inny. Gdy śpiew Del Rey ustaje, teledysk nie kończy się – oglądamy jeszcze scenę tańca głównych bohaterów, którym w tle przygrywa melodia grana na hiszpańskiej trąbce. Na papierze może się to kłócić z pierwszą połową klipu, w praktyce pasuje zaskakująco dobrze.