search
REKLAMA
Ranking

Wybrane teledyski LANY DEL REY. Stylowo i konsekwentnie

Łukasz Budnik

8 grudnia 2017

REKLAMA

 3. Shades of Cool (2014)

Drugi singiel z albumu Ultraviolence, do dziś pozostającego moim ulubionym dokonaniem Del Rey. Lana, jak w wielu innych piosenkach, śpiewa o mężczyźnie – tym razem zamkniętym we własnej skorupie, zaniedbującym ją i wyraźnie będącym w złym stanie emocjonalnym, być może nie do naprawienia. Shades of Cool to utwór kapitalnie nastrojowy i autentycznie brzmiący jak wyrwany z innej epoki – słowa te można zresztą odnieść do całego albumu, bardzo konsekwentnego stylistycznie, bez cienia fałszu. To nie sztuczne naśladownictwo, ale istna muzyczna podróż w czasie i najlepszy przykład filmowej strony twórczości wokalistki.

Sam klip portretuje mężczyznę z tekstu jako starszego, wiecznie zamyślonego pana rezydującego w Los Angeles lat siedemdziesiątych. W scenach, które dzieli z Del Rey, najlepiej widać kontrast między jego obojętnością a energią bijącą z zapatrzonej w niego dziewczyny (ach, te jej toksyczne relacje). Historia pary zamknięta jest w stylowych kadrach skąpanych w świetnych barwach – między innymi dużych ilościach błękitu, wyraźnie nawiązującego do wersu „my baby lives in shades of blue”. Swoją drogą, bardzo dwuznaczna linijka, wszak „blue” oznaczać może nie tylko kolor, lecz także smutną naturę danej osoby. W efekcie otrzymujemy klip, który wygląda, jakby powstał w czasach, w których dzieje się jego akcja.

2. Freak (2015)

Jedyny spośród tej piątki teledysk wyreżyserowany przez samą Lanę. Freak to piosenka z albumu Honeymoon, czarująca onirycznym wręcz klimatem, uwypuklonym doskonale właśnie przez klip. „Bądź dziwakiem jak ja”, śpiewa Del Rey do adresata, którym równie dobrze może być każdy słuchacz dający się stopniowo porwać sennej, wciągającej atmosferze utworu. Bohaterką klipu jest oczywiście sama wokalistka, a towarzyszy jej muzyk Josh Tillman.

Teledysk do Freak to swego rodzaju zobrazowanie narkotycznej wizji. Gdy Tillman zostaje poczęstowany psychoaktywną substancją, z automatu zmienia się kolorystyka, pada ostre światło, a na scenę wkraczają odziane w biel dziewczyny otaczające mężczyznę. Obowiązkowe u Del Rey zwolnione tempo po raz kolejny fantastycznie pasuje do całości – zresztą tutaj jego zasadność jest o tyle większa, że może symbolizować zaburzenia percepcji bohatera. Klip pozornie kończy się tańcem Lany i jej partnera, otoczonych bielą. Pozornie, bo druga połowa całości zupełnie niespodziewanie przedstawia pływające pod wodą dziewczyny z teledysku (w tym samą piosenkarkę), do których dołącza później Tillman. W tle nie słyszymy już piosenki Del Rey, lecz utwór Clair de Lune autorstwa Claude’a Debussy’ego. Odważny zabieg, bardzo dobrze uzupełniający całość (podobnie jak scena tańca w White Mustang). Poza tym fioletowa smuga światła przebijająca się przez wodę wygląda obłędnie.

 1. Love (2017)

Nie miałem absolutnie żadnych wątpliwości, który klip powinien znaleźć się na pierwszym miejscu. Love, będące pierwszym singlem z ostatniego albumu wokalistki, zachwyciło mnie od pierwszego odsłuchu. To śliczna – tekstowo i muzycznie – pochwała młodości oraz płynącej z niej radości i energii, łatwych do przekucia w miłość. Dużo tu optymizmu i nadziei na przyszłość, przy jednoczesnym rozliczeniu się Del Rey z własną przeszłością – choćby z tematem uzależnienia od alkoholu, które dotknęło ją lata temu.

Towarzyszący piosence teledysk przedstawia występującą na scenie wokalistkę, na przemian z grupą młodych ludzi wybierających się na samochodową wyprawę. Ten drugi wątek to główny powód postawienia Love na szczycie listy. Del Rey schodzi tu nieco na drugi plan – nawet pomimo powtarzalnych zbliżeń na jej twarz, tutaj wyjątkowo roześmianą – ustępując miejsca tym, o których śpiewa, w ślicznej formie zresztą. Młodzieńcze uniesienia i przeżycia wyrażono symbolicznie w formie podróży bohaterów w kosmos, co zaowocowało stężeniem wspaniałych kadrów okraszonych interesującą kolorystyką i – znowu! –  świetnie wykorzystanym slow motion. To kumulacja tego, co najlepsze w klipach Del Rey. Jest stylowo, konsekwentnie, w pewnym sensie bajkowo i w oderwaniu od rzeczywistości (tutaj wyjątkowo mocno, skoro idziemy w stronę science fiction). Piękne!

Na kolejnej stronie jeszcze kilka słów o Tropico – najdłuższym zrealizowanym przez Lanę Del Rey filmie.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA