PREY 2? Czego możemy spodziewać się w potencjalnym SEQUELU hitu science fiction
Sukces Prey zaskoczył chyba każdego. Z filmu, który nie powalał ani kampanią promocyjną, ani pomysłem na siebie, ostatecznie wyszło coś tak świeżego i nietuzinkowego, że jeden seans nie wystarcza do tego, by się filmem nacieszyć. Krytycy i publika są zgodni – eksperyment Dana Trachtenberga się powiódł, połączenie science fiction ze światem Indian wyszło nader błyskotliwie. Upłynęło już wystarczająco dużo czasu od premiery filmu na platformie Disney+, by zastanowić się, czy będzie nam dane ponownie kibicować Naru w jej starciu z Predatorem. I czy ma to w ogóle sens.
Na czym polega siła „Prey”?
Widowisko Prey podoba się przede wszystkim dlatego, że opiera się na założeniu, którego nie uświadczyliśmy w kinie akcji od bardzo dawna. Dostaliśmy bowiem jedną, ciekawą lokację i perspektywę czasową, w której jak po sznurku prowadzony jest wątek pewnej bardzo aktywnej, ambitnej i intrygującej bohaterki. Aż przypomniały mi się czasy pierwszego Rambo, gdy nie potrzebowaliśmy poszerzać świata do multiwersum by oddać dramat, napięcie i zaintrygować akcją sytuacji, w której znalazła się postać główna.
W pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że zestawienie wątłej kobiety z kosmicznym zakapiorem będzie chybionym pomysłem, ale w toku poznawania Naru, jej woli walki, umiejętności i inteligencji zdajemy sobie sprawę, że nie jest ona pozbawiona szans. Oto mamy do czynienia z nową trawestacją mitu Dawida i Goliata, w której jednostka z pozoru słabsza staje naprzeciw osiłka. Wynik pojedynku jest jednak dowodem na moc ludzkiego sprytu i rezolutności, które pozwalają nam (jako tako) okiełznywać, wpływać na naturę oraz wygrywać pojedynki z siłami większymi od nas. Dodajmy do tego fakt, iż film jest bardzo dobrze nakręcony, wyróżnia się przemyślanymi zdjęciami, sprawnymi efektami specjalnymi i odpowiednim tempem i napięciem, dzięki czemu ogląda się go na krawędzi fotela.
Czy sequel „Prey” powstanie?
Co prawda do tej pory nie ogłoszono kontynuacji hitu z platformy Disney+, ale wydaje się to kwestią czasu. Przemawia za tym kilka faktów. Prey jest już największą premierą Hulu dostępną na Disney+ do tej pory, co oznacza, że rozmowy o sequelu najprawdopodobniej odbywają się właśnie teraz, z chwilą gdy czytacie ten artykuł. Poza tym, że liczba widzów Prey jest wielce satysfakcjonująca, w parze za tym idą także pozytywne oceny krytyków. Prey jest obecnie najlepiej ocenianym filmem o Predatorze. Sukces musi wynikać z pomysłu, jaki Dan Trachtenberg miał na ten film, a który, co należy podkreślić, zdecydowanie upraszcza całą koncepcję walki z kosmicznym łowcą. A prostota, tak jak jest łatwiejsza w odbiorze, tak stwarza też możliwość do rozwinięcia. Co jednak ciekawe, sam reżyser zakładał nakręcenie filmu tak, by stanowił on zamkniętą formułę i cieszył już za pierwszym razem. W wywiadzie dla „The Hollywood Reporter” reżyser przyznał:
Zanim zaczęliśmy pisać ten film, drzemiący we mnie nerd patrzył tak daleko w przyszłość, jak tylko patrzeć się dało. Ale dorosły we mnie powiedział: „Nie licz swoich kurczaków i po prostu bądź ostrożny. Spróbuj od razu zrobić najlepszy możliwy film”. Pomijając sekwencje końcowe, jest coś odświeżającego w oglądaniu filmu, który tak naprawdę nie ma być tylko częścią czegoś innego. Jest coś miłego w zobaczeniu kompletnej myśli.