6 filmów SCIENCE FICTION dostępnych na platformie DISNEY+, które TRZEBA znać

Od 14 czerwca mamy okazję w pełni korzystać z oferty platformy Disney+. Medialny gigant w końcu zawitał do Polski. Prócz dostępu do takich marek jak Avatar, Predator, Obcy czy w końcu Planeta małp baza zawiera też inne łakome kąski. Ja przejrzałem bibliotekę pod kątem gatunku science fiction i oto, co udało mi się wyłapać. Jeśli lubicie fantastykę naukową, platforma Disney+ ma dla was co najmniej kilka interesujących propozycji.
[maxbutton id=”1″ ]
20 000 mil podmorskiej żeglugi
Zanim Disney na dobre wszedł do świata komiksów Marvela i Gwiezdnych wojen, z powodzeniem adaptował inne popularne historie, zawsze mając na celu oddanie ducha przygody. 20 000 mil to przykład science fiction tak klasycznego, jak tylko się da. Kirk Douglas jako marynarz trafia do łodzi podwodnej, u której steru stoi tajemniczy kapitan Nemo. Zaadaptowana przez Disneya książka Juliusza Verne’a przenosi nas do czasów wielkiej rewolucji przemysłowej, gdzie nakreślone zostają obawy przed postępującym rozwojem technologicznym. Nemo najwyraźniej wie, co się święci, dlatego postanawia porzucić cywilizację i zamieszkać w morskich głębinach. Warto poznać jednak bliżej jego motywację. Polecam gorąco także po to, by zobaczyć, jak kiedyś wyglądały wielkie kinowe widowiska. Scena walki z ośmiornicą jest tej widowiskowości wizytówką.
Nie opuszczaj mnie
Ta ekranizacja bestsellerowej powieści Kazuo Ishiguro swego czasu wywołała we mnie sporo emocji. Pamiętam, że dałem się twórcom zaskoczyć, bo kompletnie się nie spodziewałem, w jakim kierunku finalnie ta historia powędruje. Okazało się, że Nie opuszczaj mnie, poza byciem ciepłą, melodramatyczną historyjką, ma też silne związki z filmową dystopią. Wszystko przez tajemnicę szkoły z internatem, w której znalazła się grupka przyjaciół (w rolach głównych Andrew Garfield, Keira Knightley, Carey Mulligan), oraz to, jakie okazało się być tych postaci prawdziwe pochodzenie i przeznaczenie. Co ważne, scenariusz do tego filmu powstał z ręki Alexa Garlanda, tego samego twórcy, który dał nam Ex Machinę i Anihilację.
Mój własny wróg
Film Wolfganga Petersena opowiada o sytuacji, w której na obcej planecie, neutralnym gruncie, znaleźli się dwaj odwieczni wrogowie. Problem polega jednak na tym, że są oni zmuszeni do tego, by współpracować. Nietrudno odgadnąć, jaka była intencja twórcy. To film, który ma za zadanie edukować o tolerancji i akceptacji drugiego człowieka, także o obcej fizjonomii i obcych postawach życiowych. Film z Dennisem Quaidem w roli głównej działa więc najlepiej jako metafora spotkania człowieka i kosmity, czyli dwóch różniących się istot, których los zmusza do odnalezienia języka komunikacji i skupienia się na tych aspektach osobowości, które łączą, a nie dzielą.
Druga Ziemia
Z kategorii ambitne, mało znane kino science fiction z ostatnich lat – to pozycja wzorcowa. Na uwagę zasługuje rozbudzający wyobraźnię koncept, zakładający pojawienie się planety bliźniaczej do naszej, która jest dla bohaterki metaforyczną szansą na drugie życie, po tym, gdy trudno jest jej wymazać grzechy przeszłości. Film okazał się przebojem na festiwalu w Sundance i założę się, że zapewnił też aktorce Brit Marling angaż w serialu The OA, biorącego na warsztat podobną tematykę. Druga Ziemia to jeden z tych filmów SF, w którym naukowe hiperbole wykorzystywane są do tego, by opowiedzieć o dramacie jednostki, tworzyć przyjemny, lekki klimat pobudzający do refleksji.
W stronę słońca
Nieco już zapomniane, ale dobrze się starzejące widowisko. Swego czasu narobiło sporo szumu, bo trafiło w niszę. W 2007 roku najwyraźniej to, czego potrzebował przeciętny fan SF, to ucieczka w kosmos przy realizacji założeń twardej fantastyki. Choć z tym drugim jest w filmie Danny’ego Boyle’a różnie, bo niektóre elementy filmu mają niewiele wspólnego z nauką. Trzeba powiedzieć, że koncept podróży w kierunku Słońca jest mocno naciągany, acz bardzo silnie oddziałujący na wyobraźnię – to trzeba filmowi oddać. Polecam W stronę słońca każdemu, kto lubi filmowe ekspedycje naukowe skierowane w nieznane rejony wszechświata. Warto także zwrócić uwagę na świetną obsadę.
Władcy marionetek
Donald Sutherland kilka razy w swej karierze romansował z gatunkiem SF. Dość wspomnieć kultową Inwazję porywaczy ciał. Ale Władca marionetek to film nie mniej ważny, choć nieco bardziej sztampowy. Pomysł, według którego kosmici indoktrynują ziemian poprzez wnikanie w ich umysły, gdzieś już kiedyś widzieliśmy. Tak czy inaczej to pozycja z ciekawym klimatem i cechująca się solidną realizacją, więc warto poświęcić jej uwagę. Powiedziałbym, że to takie typowe, żelazne amerykańskie kino SF lat 90., w którym sensacja i kryminalna intryga przeplata się z fantastyką. Ciekawostka – scenariusz filmu powstał w oparciu o powieść Roberta Heinleina, jednego z guru SF.