POLSKA SZKOŁA KONTYNUACJI, czyli jak się u nas robi sequele
Sequele Juliusza Machulskiego
Jeśli miałbym wybierać swój ulubiony sequel spośród tu wymienionych, postawiłbym na doskonałą kontynuację znakomitego debiutu kinowego Juliusza Machulskiego. Vabank 2, czyli riposta, sequel komedii kryminalnej o królu kasiarzy Henryku Kwincie, jest przykładem klasycznej i fachowej roboty na polu kontynuacji. Wykorzystuje on popularność i świeże wrażenie po części pierwszej, w ciekawy sposób dopisuje historie bohaterów po wielkim finale „jedynki” i co najważniejsze – proponuje pomysłową i oryginalną fabułę, nawiązującą do pierwowzoru, ale niekopiującą go. Szkoda jedynie, że wbrew wplecionej w zakończenie filmu zapowiedzi Machulski nie zdecydował się na dokręcenie części trzeciej, tworzącej unikatowy w polskim kinie tryptyk sensacyjnej komedii retro. Reżyser Kingsajzu nie porzucił jednak całkiem formy, jaką jest filmowy sequel, i dostarczył kilkanaście lat później kolejnego dowodu na to, że w Polsce można ją z powodzeniem uprawiać. Przykładem, o którym tu mowa, jest oczywiście Kiler-ów 2-óch, czyli druga część Kilera z Cezarym Pazurą. W zgrabnej gierce językowej Machulski zakomunikował pojawienie się sobowtóra głównego bohatera i podwójną rolę Pazury, co koresponduje ze sztandarową zasadą udanego sequela, czyli „więcej i lepiej”. Podwojenie roli głównej gwiazdy z pewnością wyszło filmowi na dobre, choć polemizować można z tezą, czy „dwójka” jest faktycznie lepsza od „jedynki”. Niezależnie od tego, Kiler stanowi ważny punkt na mapie polskich sequeli.
Komediowe rozpoznanie
Podobne wpisy
Innym modelowym przykładem sequelu na gruncie polskiej komedii jest (jeszcze) dyptyk Romana Załuskiego Kogel-mogel i Galimatias, czyli kogel-mogel II. Druga część powstała wkrótce po pierwszej, na fali jej popularności. W filmach Załuskiego widać, o co chodzi w sequelu – powrót na ekran lubianych postaci, ukazanie ich dalszych losów (czyli odpowiedź na nieśmiertelne pytanie „a co dalej?”) i okazja do dodania nowych elementów historii. Przypadek Kogla-mogla jest też o tyle wart wspomnienia, że aktualnie, po niemal trzydziestu latach, powstaje część trzecia, co koresponduje do pewnego stopnia z hollywoodzkimi trendami „odkurzania” klasycznych tytułów. Kolejnymi, bardziej współczesnymi przykładami na to, że jeśli polski sequel funkcjonuje sprawnie w jakiejś niszy, to jest to komedia, są dwie kontynuacje Listów do M. czy chociażby czekająca na premierę Planeta singli 2. Przykład komedii wskazuje na rozpoznanie i użytkowanie formy sequela przez producentów kasowych przebojów i najbardziej przemawia za tezą o faktycznym (wzrastającym) zadomowieniu tego rodzaju praktyki filmowej na polskim gruncie.
Kino sensacyjne
Przykłady udanych i klasycznie rozumianych sequeli można jednak znaleźć nie tylko na gruncie komedii, ale również kina sensacyjnego (OK, Vabank jest gdzieś pomiędzy, ale bliżej mu jednak do komedii). Polskim specjalistą od tego rodzaju kina określić można Władysława Pasikowskiego, który też dostarczył bodaj najbardziej charakterystycznego i udanego sequela w polskim kinie potransformacyjnym – Psy II. Ostatnią krew. Kontynuacja słynnych Psów równocześnie spełnia funkcję rozwinięcia historii Franza Maurera i realizuje nieco bardziej przewrotne zadanie, polegające na swoistym odwróceniu czy przesunięciu optyki. W Psach II główny bohater ląduje po drugiej stronie kryminalnej barykady, a sieci korupcji i zepsucia służb zostają jeszcze bardziej obnażone, co sprawia, że złudne granice z części pierwszej ostatecznie się rozpływają. Mamy więc do czynienia z autonomiczną historią, połączoną w zręczny sposób z wcześniejszą opowieścią i uzupełniającą przegląd postaci wykreowanych przez Pasikowskiego.
Twórca Psów nakręcił też sequel w innej popularnej serii kryminalnej, czyli Pitbullu. Twórcą oryginału jest Patryk Vega i to on, w niemal dekadę po stworzeniu dyskusyjnego pod względem jakości, ale wyrazistego i ogólnie udanego Pitbulla, przygotował nieco dziwne kontynuacje swojego sztandarowego projektu, Nowe porządki i Niebezpieczne kobiety. Piszę o tych filmach, że są dziwne, bo patrząc nie pod kątem konwencji sequeli, jak na lekarstwo jest w nich postaci z oryginału – powracają w dużej liczbie dopiero w Ostatnim psie Pasikowskiego – od pierwszej części różni je też zdecydowanie styl. W Pitbullu Vega – powiedzmy sobie szczerze, reżyser niechlujny i rzadko rzetelny – był jeszcze bliski dokumentalnej szorstkości i wykazywał się pewną dyscypliną narratorską. Późniejsze części są już jednak szczytowymi osiągnięciami jego „dojrzałego” stylu, chaotycznego, niedbałego i przedkładającego wulgarno-efektowne scenki nad opowiadanie nawet szkieletowej historii. W tym wypadku nominalne kontynuowanie historii zdaje się czystym chwytem marketingowym i stanowi raczej negatywny przykład praktykowania sequeli w naszym kinie – cynicznego, dość nieporadnego i niejako na siłę.