POLSKA SZKOŁA KONTYNUACJI, czyli jak się u nas robi sequele
Powroty
Często jest tak, że motorem napędowym sequela jest nie tyle wola prostej kontynuacji historii, ile raczej pewien sentyment do danej opowieści i chęć powrotu do bohaterów (którzy są często pokazani po wielu latach). Do takich pozycji zaliczyć można wspomnianych Nie ma mocnych czy Rozmowy kontrolowane. Innym przykładem, na który warto wskazać, by zobrazować również gorszą stronę sequelowej praktyki w Polsce, jest Złoto dezerterów, będące nietrafioną kontynuacją jednej z najlepszych polskich komedii, czyli C.K. Dezerterów. Wydaje się, że analogicznie do Pitbulla zadziałała w tym przypadku nostalgia za kultowym klasykiem i chęć skapitalizowania jego popularności przy tworzeniu nowej historii, bardzo luźno powiązanej z oryginałem. Jeszcze innym przypadkiem, który zdecydowanie zasługuje na wspomnienie, jest Powrót wilczycy Marka Piestraka, prawdziwego błędnego rycerza, usiłującego z opłakanym dość skutkiem przenieść na polski grunt horror. Choć Wilczyca z 1982 roku nie jest tak złym filmem jak niesławna Klątwa Doliny Węży tego samego reżysera, to i tak nie należy do filmów specjalnie udanych, rażąc momentami realizacyjną nieporadnością i kiczem. A jednak film opowiadający o zaprzedanej diabłu duszy kobiecej, nawiedzającej ciała ludzi i zwierząt, cieszył się względną popularnością i w efekcie Piestrak nakręcił w 1990 roku jeszcze słabszy od oryginału Powrót… Mimo wszystko należy docenić konsekwencję, a w kontekście rozpatrywanego problemu – gatunkowe wyczucie twórcy, dzięki któremu dostaliśmy bodaj jedyny w naszym kinie przypadek zalążkowej serii z gatunku kina grozy.
Dziwna sprawa zwana sequelem
Podobne wpisy
Na zakończenie wspomnę jeszcze o przypadku świadczącym o tym, że nie zawsze polscy producenci wyczuwają, na czym polegają formy takie jak sequel, reboot czy remake. W 2011 roku do kin trafił kuriozalny film Och, Karol 2, z Piotrem Adamczykiem w roli niepoprawnego uwodziciela wystawionego na zemstę oszukiwanych kobiet. Tytuł sugeruje jednoznacznie sequel nie najwyższych lotów, ale popularnej komedii z 1985 roku, natomiast to, co serwują nam twórcy, to klasyczny remake, czyli nie kontynuacja, ale opowiedzenie tej samej historii raz jeszcze, przy jej odświeżeniu, przeniesieniu w czasy współczesne i prezentacji nowej „gorącej” obsady. Kto więc wpadł na pomysł, że to akurat sequelowe „2” powinno w tym przypadku informować o drugiej inkarnacji komediowej historii? Trudno to stwierdzić, ale można podejrzewać, że jednym z czynników był częściowy brak wyczucia importowanych z Zachodu formatów (bo pomimo zarysowanej wyżej polskiej tradycji kontynuacji, Och, Karol 2 to produkcja rasowo imitująca standardy zza oceanu). W kontekście całej historii praktyki sequelowej na polskim gruncie i przy uwzględnieniu takich potworków można więc zasugerować, że choć w Polsce zasadniczo funkcjonuje – choć dość sporadyczna – forma kontynuacji i jest sporo przykładów jakościowych produkcji w tej konwencji, to wciąż, podobnie jak kino gatunkowe, jest to dość niepewnie przyjęta praktyka.